„Fucking Polak” – przedstawiamy pierwszy fragment

22 lutego 2016, 20:10 | Autor:

Onyszko_książka

Polska premiera biografii Arkadiusza Onyszko już 2 marca. Publikacja, która w Danii osiągnęła status bestsellera, doczekała się rozszerzonego wydania dla rodaków byłego bramkarza Widzewa. WTM, który jest patronem medialnym wydania, ma dla Was fragment książki.

We fragmencie tym Onyszki zdradza kilka kulis, związanych z okresem gry w Łodzi. Ekscentryczny golkiper opowiada w swej biografii m.in. o strachu przed lataniem Tomasza Łapińskiego czy niechęci Franciszka Smudy do…jeżdżenia własnym samochodem. Poniżej prezentujemy jedynie część tego, co Izie Koprowiak opowiedziała była gwiazda ligi duńskiej.

 

Fragment książki „Fucking Polak”:

W Widzewie trzymałem się z Radkiem Michalskim. Był duszą towarzystwa i lubił sobie golnąć. Nasze żony się spotykały, dziś obaj jesteśmy już po rozwodach. Radek był bardzo dobrym pomocnikiem, świetnie uderzał z obu nóg. Gdziekolwiek poszedł, zdobywał mistrzostwo. Miał dzięki temu przewagę, pewność siebie, wiedział, jak się to robi.

***

Najbardziej narwanym zawodnikiem Widzewa był Maciek Terlecki. Tejpował dłonie, by były lepiej ukrwione. Na treningach atakował wślizgami, w tunelu krzyczał jak orangutan. Wydzierał się na wszystkich, był przepełniony agresją, nikt nie rozumiał, po co i dlaczego. Był pierwszy do bicia, cały czas przesadzał. Starszych to wkurwiało. Powtarzali, by się uspokoił.

***

Przed każdym treningiem spędzaliśmy godzinę w klubowej kawiarni. Standardowy widok: Tomek Łapiński z papierosem w dłoni. Franek pozwalał mu palić, wiedział, że nie ma to większego znaczenia, że piłkarze jarają nawet w Bundeslidze. Łapy się nie czepiał, wiedział, że to jeden z jego najważniejszych piłkarzy. Bardzo dobry i bardzo dziwny. Po treningu czmychał prosto do domu. W klubie śmialiśmy się z niego, że daje żonie pieniądze, by pojechała na zakupy, bo w tym czasie może spokojnie pograć na komputerze. Kupił TombRaidera i pykał całe noce. Dołączył do niego Rafał Siadaczka, trzymali się razem, jeździli na ryby. Ja jednak nie potrafiłem złapać z Łapińskim kontaktu. Nie mogłem słuchać jego wywodów. Przekonywał, że białe jest różowe. Nie było szans, by wytłumaczyć mu, jak jest naprawdę. Niesamowicie uparty gość. Śmiertelnie bał się latać samolotami. W sumie to nic dziwnego: gdy był z reprezentacją na tournée po Ameryce Południowej, spadali z tysiąc metrów. Cud, że przeżyli. Łapa powiedział, że nigdy więcej nie wejdzie do samolotu.

Uznawałem go za dziwaka, ale niezwykle ceniłem na boisku. Tak inteligentny, szybki, dobrze ustawiający się obrońca rodzi się niezwykle rzadko. Byliśmy my i on – profesor. Gdy przegrywaliśmy, wszyscy szli do przodu, on jeden zostawał z tyłu i radził sobie bez zarzutu. Zawsze będę uważał, że nie wykorzystał swego potencjału. Nie zrobił wielkiej kariery na własne życzenie. Widzew znał jak własną kieszeń, miał blisko do domu, pasowało mu to.

***

Do Smudy Grajewski zazwyczaj zwracał się per „głąbie”. Franek się nie obrażał, wkurzał się za to na bałagan. Większego pedanta w życiu nie poznałem! Wszystko dookoła musiało być nieskazitelne czyste, ułożone. Odzwierciedlały to jego nienagannie wyprasowane koszulki. Po klubie krążyły legendy o jego samochodzie. Miał własne bmw, ale łódzcy taksówkarze wozili go za darmo, bo bał się zniszczyć swoje auto. Używał go kilka razy w roku. Tak przynajmniej mówiono.

Gdy przychodziliśmy na pierwszy trening, za ladą w kawiarni stała kobieta z psem. „Kurwa, zabierz tego śmierdziela! Tu jest jedzenie!” – rzucał jej na powitanie. Strasznie mu to przeszkadzało. Kuchnia plus zwierzak oznaczały w jego mniemaniu kłopoty.

Więcej o biografii Arkadiusza Onyszki TUTAJ