Grzelak, Stasiak i Zalepa wracają na Piłsudskiego

18 września 2014, 10:21 | Autor:

Rafał_Grzelak

Niewielu się tego spodziewało – targana kłopotami organizacyjno-finansowymi Flota Świnoujście, zamiast pałętać się na dnie tabeli, jest siódma. „Wyspiarze” z góry patrzą między innymi na Widzew, do którego przyjadą w sobotę. Wśród nich zobaczymy trójkę byłych piłkarzy łódzkiego klubu: Rafała Grzelaka, Michała Stasiaka i Sebastiana Zalepę.

Przypadek każdego z nich jest inny. Grzelak, będący wychowankiem klubu, tak naprawdę nigdy w nim nie zaistniał. W pierwszej drużynie pomocnik spędził zaledwie półtora roku. W pierwszym podejściu zagrał 14 razy w rundzie jesiennej sezonu 2002/2003, po czym został wypożyczony do Piotrcovii Piotrków Tryb. Za drugim razem mistrz Europy do lat 18 z 2001 roku zaliczył jeszcze bardziej bezbarwny okres – zaledwie 7 gier w sezonie 2010/2011.

Jeszcze krócej piłkarzem Widzewa był Sebastian Zalepa. Trafił on na Piłsudskiego na zasadzie wypożyczenia z SMS-u w sezonie 2010/2011, ale na miejscu zastał bardzo silną konkurencję do gry na środku obrony – m.in. Ugo Ukaha, Jarosława Bieniuka czy Sebastiana Madery. Rywalizacja z klasowymi zawodnikami nie pozwoliła Zalepie na regularną grę – pojawił się tylko w dwóch spotkaniach. Młody stoper żałował, że nie został definitywnie wykupiony przez działaczy RTS, bowiem od dziecka mu kibicuje, pojawiał się także na meczach w roli fana. M.in. w derbach Łodzi.

Najmniejszy związek z łódzkim klubem, choć paradoksalnie najdłuższy, miał Michał Stasiak. Urodzony w Zduńskiej Woli obrońca został sprowadzony po 3,5 roku gry w tamtejszej Pogoni i został przy Piłsudskiego przez pięć lat. Trafił jednak na trudny okres w historii klubu i nie zyskał sympatii kibiców tym, że głośno wykłócał się o zaległe pieniądze. Ostatecznie zimą 2003 roku Stasiak odszedł do Dyskobolii Grodzisk – sposób rozstania z Widzewem budzi niesmak po dziś dzień.

Teraz cała trójka znów będzie miała okazję, by wybiec na boisko łódzkiego stadionu. Z pewnością każdy z nich będzie chciał zagrać jak najlepiej i pójść w ślady Łukasza Grzeszczyka, Macieja Kowalczyka czy Patryka Mikity i wpisać się na listę strzelców. Stasiakowi raz już ta sztuka się udała. Gol strzelony w Łodzi miał wielkie znaczenie, bowiem uniemożliwił Widzewowi powrót do ekstraklasy w 2005 roku, po przegranym barażu z Odrą Wodzisław.