J. Szarpak: „To nie na nas ciąży presja”

1 czerwca 2017, 13:07 | Autor:

Jakub_Szarpak

Mało kto wierzył, że oba łódzkie kluby może w wyścigu o awans do II ligi wyprzedzić Drwęca Nowe Miasto Lubawskie. Fakt jest jednak taki, że wygrana w sobotę na Widzewie może dać jej bardzo dużo. Jeden z liderów gości, a zarazem syn znanego widzewiaka, zapewnia jednak, że presja awansu na jego drużynie nie ciąży.

– Jak ostatnio rozmawialiśmy mówiłeś, że podchodzicie do walki w lidze na luzie. Coś nie chce mi się wierzyć.

– Nie ciąży na nas żadna presja, bo nie ma w klubie jasno określonego celu: ma być awans. Uda się go wywalczyć, to super. Jak nie, to też się nic nie stanie. Nie ma takiego ciśnienia jak w obu łódzkich klubach.

– Nie mówi się, że awans do II ligi może być kłopotem organizacyjnym?

– Nic się na ten temat nie mówi. My-piłkarze się tym nie zajmujemy. Pracują przy tym ludzie w zarządzie. My nic o tym nie wiemy.

– Spodziewałeś się, że dojdziecie tu, gdzie teraz jesteście?

– Przed sezonem nikt nie widział w nas drużyny, która na trzy kolejki przed końcem będzie liderem i będzie rozdawała karty. Wszyscy stawiali na ŁKS i Widzew. Po rundzie jesiennej wydawało się, że w grze zostajemy tylko my i ŁKS, ale wiosną Widzew grał konsekwentnie i dobrze punktował. Pewnie duży wpływ miała na to duża liczba meczów u siebie i otoczka wokół klubu. Widzewiacy popełniali jednak błędy na wyjazdach, gdzie tracili punkty. Gdyby nie to, pewnie dziś byłby liderem.

– W sobotę zagracie z nim na luzie? Bez ciśnienia? Serio?

– Podejdziemy do tego meczu, jak do kolejnego ciężkiego starcia. Z pewnością dla wielu z nas będzie to duże przeżycie, zagrać przy tak dużym i wypełnionym po brzegi stadionie. Będziemy chcieli się pokazać z jak najlepszej strony i do Łodzi jedziemy po pełną pulę. Jeżeli zrealizujemy ten cel, a coś dobrego dla nas wydarzy się w Ząbkach, będziemy już jedną nogą w II lidze.

– Kibice na forach zastanawiają się, czy i dla Widzewa nie byłoby lepiej, gdybyście byli w niej obiega nogami. Wiesz, co mam na myśli w kontekście sobotniego meczu (śmiech).

– Coś tam do mnie dociera, ale my w ogóle o tym nie rozmawiamy. Dopóki piłka w grze, wiele może się jeszcze wydarzyć. Wszystkie trzy drużyny mają szansę. Widzew po porażce w Ełku jest w ciężkiej sytuacji, ale na pewno będzie walczył o wygraną. Mówienie, że lepiej byłoby, gdyby Widzew odpuścił nam mecz, żebyśmy to my awansowali, a nie ŁKS, jest dla mnie śmieszne. Nie można odpuszczać, tylko walczyć, dopóki są szanse. A Widzew cień szansy jeszcze ma.

– Może się zdarzyć, że to Drwęca będzie delikatnym faworytem, ponieważ w Łodzi są lekkie problemy kadrowe. Występ trzech graczy jest pod znakiem zapytania, dwóch innych na pewno nie zagra za kartki.

– Nie przywiązujemy do tego zbyt dużej wagi. Widzew ma na papierze bardzo dobry zespół i nawet jak ktoś wypada za kartki, inny wskakuje i trzyma poziom. My nie skupiamy się jednak na nazwiskach, tylko jedziemy do Łodzi po wygraną. Jak nie wygramy, tylko zremisujemy, nikt nam głowy nie urwie. W Widzewie te głowy mogą się wtedy posypać, bo potrzebuje on zwycięstwa, by pozostać w grze o awans.

– Jak wspominasz jesienny mecz między wami? Miał on dość dziwny przebieg. W pierwszej połowie Widzew was totalnie zdominował, po przerwie wszystko się odmieniło.

– U nas były wtedy spore zawirowania. Tydzień wcześniej zmieniono nam trenera. Przyszedł człowiek nie wiadomo skąd i mogę powiedzieć – nie ujmując nic temu panu – że ostatnie mecze graliśmy w zasadzie „sami”. Do tego przyjechał Widzew, odradzający się czterokrotny mistrz Polski i może na początku nas to trochę przerosło. W pierwszej połowie nic nam nie wychodziło, a Widzewowi wszystko. Jeden gol po ładnej akcji, drugi kuriozum.

– Odwróciliście jednak losy meczu.

– Przyznam się, że w przerwie miałem lekkie zwątpienie, ale wyszliśmy na dużej ambicji i tym nadrobiliśmy. W ostatnich 20-25 minutach Widzew osłabł, nie było go na boisku. Dlatego to my zgarnęliśmy pełną pulę, choć było też w tym dużo szczęścia.

– W sobotę spodziewasz się podobnie otwartego spotkania czy raczej nikt nie będzie chciał się pierwszy dać trafić?

– Taktycznie jeszcze nie przygotowywaliśmy się do meczu. Także nie wiem, jaki plan obierze trener. Tak czy inaczej na pewno jedziemy do Łodzi po trzy punkty. Osobiście nie chciałbym jednak, żeby to były szachy. Fajnie, jakby pierwsza z trzecią drużyną ligi dały pokaz ciekawej gry. Jak oboje staniemy w swoich szesnastkach, to będzie to typowy mecz na remis.

– Czujesz lekkie podekscytowanie przed wyjściem na boisko przy Piłsudskiego? Tajemnicą poliszynela jest, że jesteś z Widzewem związany emocjonalnie.

– Wiadomo, że będzie to dla mnie mecz z podtekstami. Na trybunach będzie dużo moich znajomych, tata też będzie oglądał mecz. Będę chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Również ludziom, którzy zarządzają Widzewem. Już kiedyś rozmawialiśmy o tym, że kiedyś chciałbym bardzo zagrać przy Piłsudskiego. Dla siebie i właśnie dla tych wszystkich moich przyjaciół, którzy kibicują Widzewowi. Na razie łączy mnie z nim głównie osoba taty, ale sam też chciałbym napisać swój rozdział.

Rozmawiał Ryan