M. Broź: „Jestem gotowy, na bycie liderem Widzewa”

22 lipca 2014, 21:07 | Autor:

Mateusz_broź

Jednym z kilku nowych zawodników, jakich kibice będą mogli oglądać jesienią w barwach Widzewa, jest Mateusz Broź. Dla 26-letniego piłkarza to drugie podejście do gry przy Piłsudskiego. O pierwszym, a także o planach na najbliższy rok „Broziu” opowiedział w rozmowie z WTM.

– Jak zaczęła się Twoja kariera piłkarska?

– Zaczynałem w Giżycku, moim pierwszym seniorskim klubem były Mamry – to w nim stawiałem pierwsze kroki w futbolu. Gra w reprezentacji województwa otworzyła przede mną drogę do transferu do Wisły Kraków. Spędziłem tam dwa i pół roku, po czym podpisałem swój pierwszy profesjonalny kontrakt, w Widzewie.

– Pamiętasz swój ekstraklasowy debiut w Widzewie? Trafiłeś na głęboką wodę – derby Łodzi.

– Pamiętam, że trener Michał Probierz szykował mnie na ten mecz. Chyba miał nadzieję, że w jakiś sposób błysnę w derbach, ale jednak większego szału wtedy nie zrobiłem. Była lekka trema, wiadomo – derby, debiut w ekstraklasie. Szkoda, że mecz skończył się remisem, w końcówce mieliśmy świetną okazję, ale nie wykorzystał jej chyba Sasa Bogunovic.

– Byłeś wtedy młody i nie przebiłeś się do składu. Myślisz, że dzisiejszy Mateusz Broź dałby sobie radę w tamtym Widzewie?

– Fakt, byłem młody i jak to często bywa także i głupi (śmiech). Ta młodość wtedy wzięła górę, ale nie powiedziałbym, że jakoś bardzo zawiodłem. Myślę, że dzisiejszy Mateusz Broź poradziłby sobie dużo lepiej w tamtym Widzewie.

– Występowałeś wtedy w pomocy, a dziś jesteś ustawiany na środku ataku. Kiedy nastąpiła zmiana?

– Kiedy byłem w Widzewie, to grywałem w środku pomocy. Potem trenerzy zaczęli ustawiać mnie na skrzydle, by wykorzystać na boisku moją szybkość. Z czasem zacząłem grywać też w ataku. Nie ma większego znaczenia, gdzie gram, dobrze czuję się zarówno na boku, jak i na szpicy, czy też jako cofnięty napastnik.

– Młoda drużyna zdaje sobie sprawę z tego, że każdy będzie się spinał na mecz z Widzewem?

– Tak, rozmawialiśmy już o tym w szatni. To prawda, jak przyjedzie Widzew, to każdy będzie grał inaczej, będzie chciał się cofnąć. Wymusi to na nas konieczność gry atakiem pozycyjnym, a jak dobrze wiemy w tej lidze preferuje się raczej grę z kontrataku. Zdajemy sobie z tego sprawę i liczymy, że trener na każdy mecz odpowiednio nas poustawia i poradzimy sobie z rolą faworyta.

– Na dzisiaj jesteś najstarszym graczem w szatni. Będziesz więc naturalnym liderem w zespole.

– Chcę pomóc tym młodych chłopakom, bo sam też kiedyś byłem młody i popełniałem błędy. Swoim doświadczeniem mogę więc wesprzeć innych, dać coś drużynie. Jestem gotowy, by być jej liderem, ale nie muszę być jedynym. W zespole jest też kilku innych chłopaków, może młodszych o te 2-3 lata, ale wierzę, że razem pociągniemy tą drużynę do przodu.

– Na boisku także będzie się od Ciebie wymagało sporo. Powalczysz o drugą koronę króla strzelców, na wyższym poziomie rozgrywkowym?

– Nie, nie nastawiam się na żadną koronę. Dla mnie najważniejszy będzie wynik całej drużyny, czyli awans, bo taki mamy cel. Musimy zrobić wszystko, by go zrealizować, a indywidualne rekordy nie będą specjalnie potrzebne. Oczywiście, gdyby udało sie wywalczyć mnie czy koledze z drużyny taki tytuł, to byłby to wielki powód do zadowolenia.

– Postawiono przed Wami cel w postaci awansu do ekstraklasy. Wyniki sparingów jednak budzą obawy, pomijając Ząbki.

– Początek był kiepski, doszło sporo nowych zawodników, potrzebowaliśmy czasu, by móc się ze sobą zgrać. Ostatnio kilku graczy podpisało kontrakty, są już członkami drużyny, w meczu z Dolcanem i na treningach zaczyna być widoczna rywalizacja o miejsce w składzie. Wszyscy dają z siebie 100%, bo każdy będzie chciał zagrać w pierwszym meczu w Katowicach. To cieszy, że jest zdrowa rywalizacja i wszyscy dają z siebie maksa.

– Kibice pamiętają Twoje występy sprzed 7 lat, jak przez mgłę. Teraz będziesz pod baczną obserwacją także ze względu na sytuację z Twoim bratem, który wbrew obietnicą przeniósł się do Legii.

– Zdążyłem to już odczuć, miałem małe rozmowy z kibicami na ten temat, gdy wyszedłem na spacer na miasto. Nie przejmuje się tym jednak, mam wysoką odporność psychiczną. Gdybym miał się tym zadręczać, to nie byłoby w ogóle sensu, żebym tu przychodził. Brat zrobił, jak zrobił. Ma swoją ambicję, marzenia o grze w pucharach, zdobywanych mistrzostwach. W Widzewie nie mógł wtedy tego osiągnąć. Mam z nim stały kontakt i trzymam za niego kciuki.

– Łukasz spędził w Widzewie szmat czasu. Masz ambicję pójść w jego ślady i grać w Łodzi do końca kariery czy to tylko roczny przystanek w Twojej karierze?

– Razem z Łukaszem od dziecka marzyliśmy o tym, by grać w Widzewie i za młodu udało się to nam obu. Nie zastanawiałem się nad tym jeszcze jakoś szerzej, ale nie ukrywam, że chciałbym zostać w tym klubie na dłużej, nie tylko na rok. Czy będzie mi to dane? Zobaczymy, w życiu różnie bywa.

– To prawda, że sam zgłosiłeś się do Widzewa i poleciłeś też Konrada Wrzesińskiego?

– Kiedy odchodziłem z Widzewa nie było między mną a klubem żadnej złości, mogłem zostać, ale uparłem się, że chcę odejść, by móc grać. Klub nie robił mi problemów i tak trafiłem do Sandecji Nowy Sącz. A teraz chciałem przypomnieć o swojej osobie, przyjechałem na testy i fajnie, że udało się zostać. Chcę grać dla Widzewa jak najlepiej.
Co do Konrada, to wcześniej razem graliśmy i był wyróżniającym się zawodnikiem, także kiedy byłem już w Łodzi, to wypowiadałem się o nim w dobrych słowach. Cieszę się, że sprawdził się w okresie przygotowawczym i zostaje w Widzewie

– W drużynie pewnie trzymacie się razem. A jak jest na mieście? Odświeżyłeś sobie ulubione miejsca w Łodzi?

– Mieszkamy faktycznie razem, w hotelu. Trenujemy po dwa razy dziennie, całe dnie spędzamy w klubie i nie ma na razie czasu, by gdzieś wyjść na miasto. Czasem usiądziemy z chłopakami gdzieś na kawę, ale na poważniejsze zwiedzanie Łodzi przyjdzie pora później.
Kiedy mieszkałem w Łodzi pierwszy raz, to byłem z dziewczyna. Nie było żadnych ekstrawagancji – zwykłe spacery po Piotrkowskiej czy łódzkie zoo.

Rozmawiał Jura