M. Robak: „Chcę się dobrze pokazać przed swoją ulubioną publicznością”

1 listopada 2013, 14:20 | Autor:

Marcin_Robak

Marcin Robak, po powrocie do polskiej ekstraklasy, regularnie trafia do bramki. Piastowi Gliwice pomógł osiągnąć historyczny sukces w postaci awansu do europejskich pucharów. Teraz ten wyczyn powtórzyć może w Szczecinie, gdzie jego bramki wywindowały Pogoń wysoko w tabeli. Czy popularny „Robaczek” pokona także dawnego kolegę z Korony i Widzewa, Macieja Mielcarza?

– W sobotę ponownie pojawisz się przy Piłsudskiego. Patrząc na to w jakiej formie są Pogoń i Widzew, nietrudno o wskazanie faworyta.

– Tabela pokazuje, że faworytem jest na pewno Pogoń. Jednak dotychczasowe mecze, a w szczególności ten z Lechią, pokazały, że Widzew na swoim boisku jest groźny. Może łodzianie ostatnio są w dołku i zdobywają mało punktów, ale u siebie nadal się niebezpieczni.

– Jak sądzisz, gdzie leży przyczyna kiepskiej postawy łodzian?

– Zawodnikom brakuje pewności siebie. Wpadli w taki dołek, nie mogą przegrać, ani nawet zremisować, zwłaszcza na wyjeździe. Przez to nie czują się komfortowo wychodząc na boisko, bo przegrywają spotkania. Po zmianie trenera był taki moment, że drużyna zaczęła wychodzić na prostą. Wygrali wysoko z Lechią, w Poznaniu zagrali nieźle, w ostatniej minucie słupek i poprzeczka zabrały im punkt.
Uważam,  że Widzew powinien skupić się na zdobywaniu punktów u siebie, bo inaczej może mieć ciężko do samego końca ligi.

– Myślisz, że problem leży w kwestii psychiki piłkarzy?

– Od początku sezonu w Widzewie były spore zawirowania. Skład był ustalany prawie na kolanie, zmieniał się. To na pewno nie daje komfortu pracy, możliwości zgrania się ze sobą poszczególnym formacjom na boisku. Widać na przykładzie defensywy. Ja się wcale nie dziwię, że Maciek Mielcarz puszcza tyle bramek, bo tych sytuacji strzeleckich rywale mają mnóstwo. Wybroni jedną-dwie piłki i za chwilę ma kolejne sytuacje.

– Obrona nie pomaga.

– Dokładnie. Jeśli obrona byłaby skuteczna, to tych strzałów na bramkę byłoby dużo mniej. Maciek ma w tej rundzie sporo roboty i stąd wynika fakt, że traci dużo goli. Najpierw błędy popełniają obrońcy, a potem to się przekłada na bramkarza.

– Ostatnio znajdujesz się w wybornej formie strzeleckiej. Pozostaje nam chyba tylko prosić Cię po starej znajomości o jak najniższy wymiar kary (śmiech).

– Akurat tak się złożyło, że przed meczem z Widzewem strzelam hat-tricka. W spotkaniu z Piastem grało mi się dobrze, teraz przed Widzewem też jestem pozytywnie nastawiony. Czuję, że jestem w gazie. Mam nadzieję, że będzie to dla mnie udany mecz, tym bardziej, że zagram przy swojej ulubionej publiczności. Jak zawsze będzie to dla mnie fajne uczucie, ale zrobię wszystko, żeby przy Piłsudskiego wygrać!

– We wczorajszym meczu nie ukrywałeś radości po strzelanych golach byłej drużynie. Przy Piłsudskiego, w kwietniu, zachowałeś więcej wstrzemięźliwości.

– W Kielcach i w Łodzi spędziłem po dwa i pół roku, więc siłą rzeczy bardziej czuje się z tymi miejscami związany. W Gliwicach grałem pięć miesięcy. Na pewno miło wspominam ten okres, choć nie zdążyłem się tak bardzo zżyć z tą drużyną. A radość była, bo były bramki. Może stąd to wynikało.

– Jesteście jedynym zespołem, jaki nie przegrał jeszcze meczu na wyjeździe.

– Na początku nie mogliśmy wygrać u siebie, a punktowaliśmy właśnie na wyjazdach. Bardzo dobrze czujemy się na boiskach przeciwnika. Potrafimy wyjść z szybkim kontratakiem, zakończyć go bramką. W tym elemencie czujemy się mocni i stąd biorą się takie wyniki.

– Na początku roku byłeś bliski przejścia do Widzewa, ale ostateczni wylądowałeś w Gliwicach. Warunki zaproponowane przez Piast aż tak bardzo przebiły te łódzkie?

– Nie, tu nie chodziło o warunki. Widzew nie mógł się określić jak długo potrwa ten organizacyjny problem w klubie i tu leżał powód. Jeśli chodzi o warunki, to wstępnie wszystko mieliśmy dogadane. Ale minął chyba drugi tydzień, nic się nie ruszało do przodu. Nie mogłem dłużej czekać, bo runda się zaczęła, a ja chciałem grać. Widzew miał w tamtym okresie swoje kłopoty i z tego wynikało, że nie mogłem ponownie zagrać w jego barwach.

– Nie żałujesz, że nie udało się porozumieć z szefostwem Widzewa? W Łodzi czujesz się niemal jak u siebie, masz dom.

– Faktycznie bardzo polubiłem Łódź. Tak, jak mówisz – mam tu mieszkanie. Jak grałem w Turcji, to wolne chwile spędzałem właśnie w niej. Szkoda, że nie udało się wrócić do Widzewa. Gdyby wówczas sytuacja w klubie była taka, jak teraz, to szanse byłyby większe.

– W poprzednim sezonie osiągnęliście wielki sukces, jakim był awans Piasta do europejskich pucharów. Teraz jesteście na dobrej drodze, żeby osiągnąć podobny wynik z Pogonią.

– W Piaście było tak, że każdy przed sezonem skazywał tą drużynę na walkę o utrzymanie, a sprawiliśmy dużą niespodziankę. To fajna sprawa dla klubu, który jest beniaminkiem.
Jeśli chodzi o Pogoń, to przede wszystkim chcemy załapać się do pierwszej ósemki, a później myśleć co dalej. Punkty zostaną podzielone na pół i te różnice będą minimalne. Z resztą tak samo będzie w grupie spadkowej.

– Skąd pomysł na przenosiny na Pomorze. Pogoń aktywowała klauzulę w Twoim kontrakcie, ale przecież mogłeś nie godzić się na zmianę barw. Zadecydowały finanse?

– Warunki finansowe też miały swoje znaczenie w temacie tej przeprowadzki, podobnie jak długa, trzyletnia umowa. Postanowiłem, że się przeniosę, bo grając w polskiej lidze, warto zarobić więcej. W Piaście wszystko było w porządku. Nie czułem jednak, że działacze zrobili wszystko, żebym tam pozostał. Rozmowy były na zasadzie: „chcesz, to zostań, nie chcesz, to nie”.
Do trenerów Brosza i Dudka nie mam pretensji, oni chcieli mnie w drużynie. Inaczej było z prezesem, który zapytał mnie kiedy Pogoń przeleje pieniądze. To był ten moment, który utwierdził mnie w tym, że to czas na zmianę otoczenia.

– Klub otrzymał już całą kwotę za Twój transfer do Konyasporu? Były z tym niemałe problemy, jak to w tureckich klubach bywa.

– Widzew walczył o te pieniądze około półtora roku, ale z tego co wiem, to udało mu się odzyskać całość z tej kwoty.

– Nie żałujesz wyjazdu do Turcji? Nie potoczyło się to chyba tak, jak byś chciał.

– Nie, na pewno nie żałuję. W złym momencie trafiłem do klubu, bo nie udało nam się utrzymać Konyasporu w lidze. Później dostaliśmy zakaz transferowy i graliśmy samą młodzieżą, a mimo to udało nam się załapać do baraży. Nie awansowaliśmy jednak i poszedłem do działaczy mówiąc, że chcę odejść z klubu, mimo że miałem jeszcze dwuletnią umowę.
Przeniosłem się do Mersinu, gdzie spędziłem pół roku, ale nie grając. O miejsce w składzie rywalizowałem z dobrym zawodnikiem, który w lidze tureckiej strzelił sto bramek. Uważam jednak, że z tym moim transferem coś było nie tak, bo nie jest normalne, że przez pół roku nie znalazłem się ani razu w meczowej 18-stce. Nie po to trener chciałby mnie ściągać, żeby potem nie powoływać do kadry.

– Niedawno otrzymałeś powołanie do kadry, jeszcze od trenera Fornalika. Liczysz, że Adam Nawałka zwróci na Ciebie uwagę?

– Na razie skupiam się na grze dla Pogoni. Jeżeli moja forma będzie wysoka, to selekcjoner automatycznie zainteresuje się moją osobą. To powołanie od Waldemara Fornalika było dla mnie zaskakujące, ale pokazało, że jeśli napastnik jest skuteczny i strzela bramki, to może załapać się do reprezentacji. Będę się starał, aby cały czas być w orbicie zainteresowania nowego selekcjonera.

Rozmawiał Ryan