P. Cecherz: „Ta porażka bardzo boli”

29 maja 2017, 19:35 | Autor:

Cecherz_Mąka

Zdaniem Przemysława Cecherza awans do II ligi w tym sezonie jest w zasadzie nie do wywalczenia. Szkoleniowiec przyznał, że porażka w Ełku bardzo go zabolała, ale był przygotowany na to, że marzenia o wygraniu rozgrywek w każdej chwili mogą zostać brutalnie zdeptane przez ligową rzeczywistość.

– To chyba najsłabszy mecz ligowy na wiosnę.

– Zagraliśmy źle, zwłaszcza piłkarze odpowiedzialni za aspekty ofensywne. Nie można im odmówić tego, że próbowali i walczyli, ale niektórzy wyglądali wyraźnie słabiej. Pewnie jakiś wpływ miały też kłopoty kadrowe. Nie było Maćka Kazimierowicza i Mateusza Michalskiego, a na rozgrzewce wypadł nam jeszcze Piotrek Okuniewicz.

– Wcześniej zawsze narzekaliśmy na skuteczność, a teraz nawet tego nie można zrobić.

– Nie oszukujmy się, nie było nawet sytuacji, z których mogła paść bramka. Może poza tym, co miał Mąka po dośrodkowaniu Gromka. Ani my, ani przeciwnik, nic nie stwarzaliśmy i tak ten mecz wyglądał. A bramka dla rywali była kuriozalna.

– Patryk Wolański zrobił to samo, co bramkarz Huraganu w poniedziałek.

– Szczerze mówiąc, to nie widziałem, co zrobił Patryk, bo patrzyłem już do przodu. Jak usłyszałem gwizdek, to domyśliłem się, co się stało. Uczulałem zespół na odprawie, że MKS szybko gra auty czy rzuty wolne, ale Wolański był chyba zbyt zajęty machaniem rękoma do sędziego. Za takie coś się płaci.

– Pańskim zdaniem o awansie można już zapomnieć?

Oczywiście, że tak. Awans od początku był bardzo trudny do wywalczenia, bo mieliśmy dwanaście punktów straty. Swoją postawą i wynikami zbudowaliśmy jednak nadzieję. Punkty zaczęli tracić Drwęca i ŁKS i ciągnęliśmy to bardzo długo. Taki słabszy mecz musiał się w końcu trafić i odpadamy. ŁKS miał trzy słabsze spotkania, ale dzięki przewadze punktowej z jesieni dalej jest w grze. To moja pierwsza porażka z Widzewem w lidze i przyznam, że bardzo boli.

– Boli, bo to pierwsza czy dlatego, że raczej zamyka drogę do awansu?

– I z tego powodu, i z tego. Czułem, że jedna porażka zamknie nam drogę.

– Trwają już spekulacje odnośnie tego, co drużyna pokaże w meczu z Drwęcą. Są różne głosy. Pewnie pan się domyśla, jakie padają sugestie.

– Na dzień dzisiejszy nie chciałbym niczego mówić na temat tego meczu. Zobaczymy, jak będzie wyglądać zespół. Co będzie z Michalskim, Kazimierowiczem. Nie wiemy, co będzie z Okuniewiczem. Na rozgrzewce zabolał go mięsień pachwiny. Trzeba sprawdzić, czy to tylko naciągnięcie czy może naderwanie. Kłopoty kadrowe nadal będą.

– Teraz można już skupić się na budowie drużyny na kolejny sezon.

– Pewne ruchy już są robione. Z niektórymi zawodnikami kontrakty są już przedłużone. O przyszłym sezonie to my myślimy od zimy. Takie plany robiliśmy już w chwili, gdy przychodziłem do klubu. Nie wiedzieliśmy tylko, jak długo będziemy w grze o awans. Nie sądziliśmy, że ŁKS i Drwęca będą w takim tempie tracili punkty. A przecież przy naszym odrobinie większym szczęściu mogło być jeszcze lepiej.

– Co pan ma na myśli?

– Mówię o tych trzech remisach. OK, z ŁKS-em był zasłużony, ale dwa pozostałe nie musiały się tak zakończyć.

– Niektórzy piłkarze, z którymi rozmawiacie, mogą teraz odmówić. Kilku uzależniało przyjście od tego, czy będzie II liga.

– Są takie sytuacje, ale liczę na to, że przemówi na naszą korzyść fakt, że o Widzewie jest głośno w mediach. Wszyscy na nas patrzą i powinno być nam łatwiej w kontraktowaniu piłkarzy.

– Nie boi się pan, że cała otoczka pod hasłem „Gonić lidera” runie?

– Teraz nadzieje spadły, ale mimo to liczę na wysoką frekwencję w dwóch ostatnich meczach. Później może być różnie, choć uważam, że przed sezonem wszyscy będą ciekawi, jak się będziemy prezentować i to zainteresowanie Widzewem wróci.

– Będzie pan rozmawiał z zarządem o swojej przyszłości w Widzewie czy dla pana sprawa jest oczywista?

– Byłbym samobójcą, gdybym podjął się pracy zimą z myślą, że liczy się tylko awans. Kontrakt został tak sporządzony i takie były rozmowy z zarządem, że zostaję na półtora roku. Inaczej bym się przecież tego nie podjął. Zimą sprawa była jasna: robimy co się da, ale głównie myślimy o przyszłym sezonie.

Rozmawiał Ryan