P. Klementowski: „Jestem naładowany widzewską energią”

31 października 2016, 20:00 | Autor:

klementowski_krakus

Wybór Przemysława Klementowskiego na nowego członka zarządu Widzewa był dla kibiców dość zaskakujący. Nie jest to nazwisko, które fanom kojarzy się szczególnie mocno. W rozmowie z WTM biznesmen  (na zdjęciu z lewej) zapewnia jednak, że z klubem łączą go silne więzi.

– Jest Pan nowym członkiem zarządu Widzewa, a do tego dla większości kibiców w ogóle nową postacią w klubie. A to już nieprawda.

– Chciałbym na samym początku zaznaczyć, że nikt mnie do Widzewa nie musiał namawiać. Jestem widzewiakiem od dziecka, a teraz jeżdżę na jego mecze razem z moim dorosłym synem. Nie opuściłem Widzewa nawet wtedy, kiedy był Pan Cacek. Z dużą niechęcią, ale jeździłem nawet na mecze do Byczyny. Jak każdy widzewiak, nie mogłem pogodzić się z upadłością, dlatego na bieżąco śledziłem powstawanie „nowego” Widzewa. Pomagać zacząłem już na początku roku a teraz chcę się bardziej zaangażować.

– Wejście do zarządu klubu to chyba nie jest łatwa decyzja? Często bywa to tzw. pocałunkiem śmierci.

– Zdaję sobie sprawę z tego, że przestaję być osobą anonimową. Odczuwam to już od pierwszych chwil po ogłoszeniu komunikatu z naszego ostatniego spotkania. Proszę mi jednak wierzyć, że jeżeli chodzi o Widzew, to wiele zniosę i wiele też zamierzam zrobić. Jestem naładowany widzewską energią i chcę, aby to się przełożyło również na klub.

– Co się właściwie stało w ostatnich dniach?

No wydarzyło się tyle rzeczy (śmiech). Weźmy na przykład…

– …Pytam oczywiście o Widzew.

– Najkrócej podsumowałbym to chyba tak, że doszło do szerokiej dyskusji na temat dalszej formuły funkcjonowania Widzewa. Spora cześć z nas, członków Stowarzyszenia Reaktywacja Tradycji Sportowych, uznała, że klub potrzebuje nowego impulsu, a trwająca dotychczas formuła zaczyna się pomału wyczerpywać. Że koła zaczynają buksować w miejscu. Ogromne zaangażowanie Marcina Ferdzyna i Rafała Krakusa w sprawy reaktywacji Widzewa przełożyło się chyba na, nazwijmy to, zmęczenie materiału. W efekcie tak, jak wszyscy, dowiedzieliśmy się z ostatniego komunikatu, że Marcin Ferdzyn złożył rezygnację i ustąpił z władz Widzewa. Co do Rafała, to nic się nie zmieniło i dalej jest w zarządzie.

– Takie odejścia zazwyczaj bywają przykre.

– Fakt, trochę szkoda. Pamiętam, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy na początku tego roku i omawialiśmy widzewskie sprawy. Czuć było entuzjazm, chęć budowy czegoś wielkiego. To ważne, bo przecież rezygnacja z funkcji prezesa nie oznacza chyba, że Marcin całkowicie porzuci Widzew.

– Zwolnienie trenera Płuski to był element tego nowego impulsu?

– W tym przypadku znów trzeba wyjaśnić ważną sprawę. Według mojej wiedzy trener Płuska wcale nie musiał odchodzić z Widzewa. Jego odejście nie było punktem wyjścia do rozmów, o których trener opowiadał w magazynie sportowym w TV Toya. Faktem jest natomiast, że rozmowy potoczyły się tak, że Marcina w klubie już nie ma. Jako kibic Widzewa będę pamiętał jego serię ponad trzydziestu meczów bez porażki i wywalczony awans w ubiegłym sezonie. Trzeba życzyć mu powodzenia na jego dalszej drodze kariery. Ściskam za niego kciuki.

– Waszym zdaniem ten ruch był przemyślany?

– W klubie musi dojść do kilku zmian jeśli chcemy, aby Widzew się rozwijał. Musimy szukać nowych rozwiązań. O jednym z nich rozmawialiśmy z trenerem, ale nie udało nam się dojść do porozumienia.

– Rozmawiając z ludźmi będącymi u władz Widzewa usłyszałem, że mają oni nadzieję, że pana dołączenie do zarządu będzie magnesem dla innych biznesmenów. To byłby taki realny impuls. Podziela pan to zdanie?

– Tak, kolejni członkowie Stowarzyszenia, którzy podobnie jak ja pamiętają wielkie sukcesy naszego Widzewa, powinni być właśnie takim pozytywnym impulsem, o jakim mówimy. Na bieżąco losami klubu interesują się przecież dziesiątki osób, które prowadzą własne biznesy, zajmują wysokie stanowiska, są prawnikami, lekarzami itd. Jeśli pokażemy im, że Widzew zarządzany jest profesjonalnie, to z pewnością zechcą dołożyć swoją cegiełkę do odbudowy Widzewa.

– Wciąż pomagają wam też kibice. Mamy WOWP i wpłaty na klubowe konto.

– Liczę oczywiście, że pozostali kibice będą nadal tak, jak dotychczas, uczestniczyć we wsparciu Widzewa. Nie mówi się chyba o tym głośno, ale osób wpłacających na WOWP i bezpośrednio na konto klubowe jest już kilkaset. To wielka siła, bez której nie bylibyśmy dzisiaj w tym miejscu. Z tego miejsca zachęcam też tych fanów, którzy jeszcze do akcji nie dołączyli!

– Póki co jest pan dla kibiców Widzewa osobą anonimową. Czy możemy się dowiedzieć co o panu prywatnie?

– Nie ma za bardzo o czym opowiadać. Pracuję w branży spożywczej, jestem producentem żywności. Oprócz tego mam jeszcze inne zajęcia. Wśród moich pasji Widzew zajmuje szczególne miejsce. Czas to uczucie przekuć na realne działania dla klubu!

Rozmawiał Ryan