R. Kowalczyk: „Gdyby nie zwolnienie Płuski, zrobilibyśmy awans”

17 października 2017, 20:47 | Autor:

Robert Kowalczyk marzył o grze na nowym stadionie. Jako wychowanek Widzewa chciał tego dokonać oczywiście w czerwono-biało-czerwonych barwach, ale będzie o to trudno. W sobotę napastnik przyjedzie na Piłsudskiego, by ograć byłych kolegów. Co mówił nam o zbliżającym się meczu?

– W końcu doczekasz się meczu na nowym stadionie. Szkoda tylko, że w charakterze gościa. Chyba nie tak to sobie wyobrażałeś jeszcze rok temu?

– Masz rację. Po awansie do III ligi złapałem jedną kontuzję za drugą i zagrałem tylko kilka razy. Gdy się już wyleczyłem, to nikt nie dał mi szansy, żebym mógł się pokazać. Dziwne było to, że decyzję podjął zarząd, a nie trener. Dlatego do Przemysława Cecherza nie mogę mieć pretensji. Nawet z nim nie rozmawiałem – pożegnano mnie jeszcze przed wyjściem na pierwszy trening. Czuję się, jak bym został wyrzucony przez zarząd, a nie trenera.



– Czuję, że siedzi w tobie jeszcze sporo żalu.

– Szkoda, że tak to wyszło. Nie obrażam się na klub i życzę Widzewowi awansu.

– Liderem w tej chwili jest Sokół Aleksandrów Łódzki, czyli zespół, w którym wylądowałeś po rozstaniu z Widzewem. To nie była udana runda, bo nie wywalczyłeś sobie miejsca w pierwszym składzie.

– Trzeba byłoby zadać pytanie trenerowi Kupce, dlaczego nie grałem w pierwszym składzie. Na treningach dawałem z siebie wszystko a i tak nie grałem. Wchodząc z ławki na pięć czy dziesięć minut ciężko jest coś zrobić tym bardziej że zespół bardziej skupiony był na obronie wyniku niż na powiększaniu przewagi.

– Stracone pół roku?

– Myślę, że tak. Dla mnie to była zupełnie nowa sytuacja, że siedzę na ławce w III lidze. Zdrowy. Wcześniej zawsze byłem podstawowym piłkarzem. Sam trener Kupka przyznał później, że liczył na mnie i myślał, że zostanę, zacisnę zęby i powalczę o skład. Miło mnie zaskoczył, bo w takim razie jednak miał o mnie pozytywne zdanie po tych kilku występach na moim koncie. Dostałem tydzień, żeby zdecydować o powrocie do Łowicza i tak wybrałem.

– To miejsce, w którym wcześniej dobrze się prezentowałeś.

– Łowickie powietrze mi służy (śmiech). Po drugie zdecydował fakt, że drużynę objął trener Płuska. Dla mnie to było ważne.

– Widzieliśmy się ostatnio w sierpniu i wyglądałeś fizycznie bardzo dobrze.

– To wszystko efekt pracy z trenerem, który ma naprawdę dużą wiedzę. Dużo schudłem, czuję się dobrze. To zasługa trenera. Żałuję, że nie dane nam było dłużej popracować w Widzewie. Jestem pewny, że gdyby nie zwolnienie go po jednym przegranym meczu, zrobilibyśmy awans. Przynajmniej zajęli drugie miejsce, które dawało II ligę. Wszyscy pamiętamy w jakich okolicznościach ją przegraliśmy. Z trenerem Płuską nie stracilibyśmy tyle punktów w końcówce rundy jesiennej i następnej rundzie wiosennej.

– W Pelikanie nie macie tak dużej presji. Postawiono przed wami jakieś konkretne cele?

– Interesują nas miejsca od pierwszego do piątego. Oczywiście na każdy mecz wychodzimy po to, żeby wygrać. Im więcej ich wygramy, tym więcej punktów zdobędziemy. Dodatkowa motywacja jest przed meczem z Widzewem. Wygrać z nim to nie to samo, co z GKS Wikielec czy Wartą Sieradz.

– Macie problemy z grą na wyjazdach. Jak to poprawić przed sobotą? Może paradoksalnie fakt, że tym razem rywal będzie zdecydowanym faworytem, pozwoli wam zachować koncentrację?

– Jeszcze nie wiem, jak zagramy. Trener dopiero nam to nakreśli. Rzeczywiście, w poprzednich meczach brakowało nam koncentracji. Traciliśmy przez to kuriozalne bramki. Mam nadzieję, że ilość kibiców na stadionie i ta atmosfera sprawią, że przez całe 90 minut będziemy maksymalnie skupieni. Teraz wygląda to niecodziennie. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, że wygrywam mecz 4:1, a następny przegrywam 1:4. Gdyby nie te nasze błędy z tyłu…

– … Spośród wszystkich czterech najwyższych lig w Polsce macie najwięcej strzelonych goli, ale też sporo straconych.

– No właśnie. Te drużyny, które strzeliły prawie tyle, co my, są albo liderami, albo są w czołówce w swoich rozgrywkach. Dlaczego? Bo traciły mniej bramek. Śmiem twierdzić, że gdyby nie te głupio stracone gole, bylibyśmy dzisiaj zagrożeniem dla Sokoła i Widzewa. Brakowało nam jednak koncentracji i uwagi. Zbyt łatwo przeciwnicy wykorzystywali nasze błędy. Oby teraz na Piłsudskiego ta wrzawa cały czas trzymała nas pod prądem.



– Ciebie mobilizować jakoś specjalnie nie trzeba.

– Nikogo nie trzeba. Wszyscy będziemy sobie zdawać sprawę z tego, gdzie jesteśmy i z kim gramy. Mnie ta atmosfera nie zdeprymuje. Widzew to mój klub, zawsze chciałem w nim grać. Postaramy się jednak o to, żeby wywalczyć tam punkty.

– Załóżmy, że strzelasz zwycięską bramkę. Będzie radość?

– Nie, żadnego okazywania radości nie będzie. Wiadomo, dlaczego. Nie zmienia to jednak faktu, że wyszło jak wyszło i teraz muszę zrobić wszystko, żebyśmy to my cieszyli się po końcowym gwizdku.

Rozmawiał Ryan

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x