Widzew solą w oku

28 listopada 2013, 15:22 | Autor:

Widzew_gol

W tzw. środowisku coraz częściej słychać głosy, że Widzew jest solą w oku reszty ligowej stawki. Klub, który minimalnym kosztem ma realne szanse utrzymać się w T-Mobile Ekstraklasie może wyrządzić wielu osobom niemałą krzywdę. Może warto więc pozbyć się „zgniłego jaja”?
Łódzki klub nie może liczyć na życzliwość ani u konkurencji, ani w strukturach związkowych. Zaczęło się latem od nałożenia chorych i wręcz głupich ograniczeń transferowych. O ile zakaz zakupów gotówkowych nowych piłkarzy można jeszcze zrozumieć, o tyle zakaz bezpłatnych wypożyczeń zakrawa na idiotyzm, a 5 tysięcy złotych brutto na miesiąc płaci się w niejednym klubie III-ligowym.
Już wtedy odezwały się zastępy ekspertów i krytyków, którzy przewidywali Widzewowi pewny spadek z ligi z wielkim hukiem. Póki co jest ciężko, jest trudno, ale drużyna de facto znajduje się nad strefą spadkową! Gdyby więc sezon kończył się dziś, łodzianie pozostaliby w elicie.
Pomimo mocno związanych rąk, pion sportowy dokonał jako-takich uzupełnień wąskiej kadry i zespół został złożony. Inauguracja dawała „ekspertom” powody do dumy, że ich prognozy okażą się trafione, a konkurentom ulgę: „no, niech biedaki spadają; przecież nie da się utrzymać drużyny za grosze!”.
Dalsze wyniki, choć nie rewelacyjne (zwłaszcza brak punktów na wyjazdach), pozwoliły utrzeć nosa bogatej Lechii, czy czającej się tuż za czołówką Pogoni. Największa frustracja musi jednak panować w Lubinie. Co prawda Zagłębie pokonało łodzian w bezpośrednim starciu, ale w tabeli wciąż znajduje się za Widzewem. Prezesi muszą sobie rwać włosy z głowy, bowiem miesięczne utrzymanie zespołu jest kilkukrotnie większe, jak przy Piłsudskiego.

Również całe środowisko piłkarzy, nie tylko tych z Lubina i Bielska-Białej, nie jest specjalnie zachwycone. W każdej chwili mogą usłyszeć od właścicieli płacących im ciężkie pieniądze: „Skoro widzewiacy potrafią biegać i walczyć za taką kasę, to i wy nie zasługujecie na więcej”. A przecież nie jest tajemnicą, że „gwiazdy” w polskiej lidze są niesamowicie przepłacane, jeśli zestawić ich zarobki z prezentowanymi umiejętnościami.
Wszyscy spinają się więc na Widzew, który jest im po prostu nie na rękę. Osobnym tematem jest sprawa sędziowania. Próbowałem przypomnieć sobie choć jedno spotkanie, w którym arbiter prowadziłby zawody w sposób nie krzywdzący łodzian. Sędziowie, kiedy się już mylą, to dziwny trafem zawsze na korzyść przeciwnika. Jako przykład niech posłużą wydarzenia z ostatniego meczu w Bydgoszczy, gdy Luis Carlos strzelał ze spalonego, a przy nie uznanym golu Alena Melunovica absolutnie go nie było. Przykłady można mnożyć, tylko po co? Ktoś się tym przejmie, zareaguje? Wątpliwe.
Nie chcę, broń Boże. usprawiedliwiać słabej gry piłkarzy! Chodzi po prostu o zwyczaje stwierdzenie faktu.

Na koniec wróćmy do PZPN. W Centrali chyba zauważyli, że najlepiej osłabić Widzew wyrywając mu najmocniejsze ogniwo. Jak się dowiedzieliśmy w poprzednim tygodniu ponownie na tapetę wróciła sprawa Eduardsa Visnakovsa. Nie trzeba być fachowcem, żeby wiedzieć, iż łodzianie bez jednego z najlepszych ligowych snajperów będą o wiele mniej groźni. Najlepiej więc pozbawić drużynę Łotysza pod pretekstem nieprawidłowości kontraktowych.

Wszystkim pasowałoby więc spuścić Widzew z ligi. Czy to poprzez sędziów, naciski PZPN, czy boisko. Niech sobie dziaduje w niższych ligach. W ekstraklasie nie ma miejsca na biedaków. Tu się zarabia kolosalne pieniądze dając w zamian wielkie g….no. I tak ma pozostać! Klub, który za grosze chce obcować w elicie, jest niewygodny i trzeba po nim spuścić wodę. „Życzliwi” zapomnieli jednak, że, jak mawiał nomen-omen Zbigniew Boniek, „Widzew można ugiąć, ale nie można go złamać!”.

Ryan