K. Możdżonek: „Czuję się dobrze. Mogę biegać 90 minut”

8 listopada 2016, 09:27 | Autor:

krzysztof_mozdzonek

Od kilku tygodni Krzysztof Możdżonek znajduje się w niezłej dyspozycji. Wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie i to nie tylko dlatego, że ma status młodzieżowca. W Nowym Mieście Lubawskim filigranowy pomocnik zapisał na swoje konto efektowną asystę. Co mówił WTM po meczu z Drwęcą?

– Tomasz Muchiński powiedział na konferencji prasowej, że wasze porażki biorą się z braku sił. Jak się do tego odniesiesz?

– Nie wiem, czy to na pewno jest tak, że odcinam nam prąd. Może siedzi to w naszych głowach? Mówi się dużo, że widać po nas brak przygotowania, ale może to chodzi o głowę? Każdy z nas musiałby wypowiedzieć się za siebie. Ja czuję się dobrze, mam siłę biegać przez 90 minut.

– Co się z wami stało w przerwie? Pierwszą połowę graliście koncertowo, w drugiej na boisku był inny zespół.

– W szatni mówiliśmy sobie, że musimy grać tak, jakby ciągle było 0:0. Mieliśmy wyjść na boisko i walczyć dalej. Strzelać kolejne bramki. Drwęca miała przewagę w drugiej połowie, ale tak naprawdę nie stworzyła sobie żadnych korzystnych okazji. Dwie bramki znów straciliśmy po stałych fragmentach gry, jedną po wrzutce z bocznego sektora.

– Znów te stałe fragmenty…

– Pracujemy nad tym na treningach. Wtedy wszystko wygląda dobrze, ale później przychodzi mecz o punkty i gubimy się. Jednemu uciekł zawodnik, ktoś inny nie pokrył w porę i tak to wygląda.

– Trener ujawnił na konferencji, że Mateusz Wlazłowski mocno przeżył swój błąd. Drugi gol idzie na jego konto.

– Owszem, na jego konto. Jednak nawet po stracie tej bramki mielibyśmy remis i szansę na punkty. Przegrała cała drużyna i nie można mieć do Mateusza pretensji. To nie przez niego przegraliśmy.

– Czujecie, że cel się od was oddala? Strata robi się coraz trudniejsza do odrobienia.

– Gotuje nam się w głowach, to na pewno. Ale rozwiązanie problemów jest banalne – musimy wygrywać. Nie możemy patrzeć do tyłu. Przegraliśmy, to przegraliśmy. Teraz już nic się z tym nie da zrobić. Punkty już stracone. Musimy wyciągnąć wnioski i patrzeć do przodu. Na to, co jeszcze możemy zrobić. Trzeba za wszelką cenę wygrać za tydzień. Nie ma innej opcji!

– Z tobą w składzie? Nie dotrwałeś do końcowego gwizdka.

– Rywal mocno mnie przetrącił, dlatego musiałem zejść. Odpocznę i będzie OK. W poniedziałek trochę poboli, ale za tydzień chcę być gotowy do gry.

– Pomijając wyniki drużyny, ty możesz być zadowolony ze swojej gry w ostatnich meczach. Jesteś w składzie nawet wtedy, gdy na boisku są już dwaj młodzieżowcy, więc nie o twój wiek tu chodzi.

– Postawiłem sobie, jak każdy, cele indywidualne. One są ważne, ale najważniejszy jest cel drużynowy. A na razie średnio to wygląda w naszym wykonaniu. W głębi ducha jestem zadowolony, że gram, że dostaję szansę. Zaliczyłem drugą asystę w sezonie – to cieszy. Niestety, wyniki całego zespołu nie idą w parze z moim małym sukcesem.

– Ta podróż z nieba do piekła zostanie wam w głowach czy zdążycie się „zresetować” przed sobotą?

– Nie ma o czym mówić. Naszym zadaniem jest skupiać się na każdym meczu i wygrywać. Tego się od nas oczekuje i to będziemy chcieli zrobić w meczu z Sokołem.

– Presja związana z bezwzględnym żądaniem awansu do II ligi na pewno nie pomaca, co?

– Każdy, kto przychodził do Widzewa, doskonale zdawał sobie sprawę, jaka będzie tutaj presja wyniku. Wiemy, że celem jest wywalczenie awansu rok po roku. Nie możemy usprawiedliwiać się presją, oczekiwaniami kibiców, zarządu itd. Każdy z nas musi być na to przygotowany.

Rozmawiał Ryan