ŁKS – Widzew Łódź (13.04.1990)

10 stycznia 2010, 16:28 | Autor:

13.04.1990r. odbyły się na ŁKS-ie ostatnie przed spadkiem RTS-u do drugiej ligi (na jeden sezon) derby Łodzi. Były one dla nas niezwykle ważne z punktu widzenia wyniku sportowego, bowiem zwycięstwo a nawet remis mogły zaważyć na utrzymaniu RTS-u w szeregach pierwszoligowców. W prasie ogólnopolskiej spekulowano, że ŁKS (który grał o pietruszkę) „podłoży” się Widzewowi, bo niejednokrotnie wcześniej w przeszłości piłkarze jedenastki z Al. Piłsudskiego ratowali ełkaesiaków w podobnych sytuacjach i dzielili się punktami.

Spekulacje nie sprawdziły się, bo w 34 minucie Jacek Ziober strzelił bramkę na  1:0 dla ŁKS-u i takim wynikiem zakończyło się to spotkanie. Piłkarze z Al. Unii 2 walczyli z maksymalnym zaangażowaniem i robili wszystko, by pokonać Widzewiaków i „spuścić” ich do II ligi. Stąd pojedynek był bardzo zacięty i wyrównany. Po spotkaniu trener ŁKS-u, legendarny Leszek Jezierski, który doprowadził w sezonie 1975/76 Widzew do ekstraklasy z dumą w głosie wypowiadał się do dziennikarzy a sens jego słów sprowadzał się do tego, że tym wynikiem „ucięto łeb” plotkom o odpuszczeniu meczu przez ŁKS i że słabi muszą odpaść. Wszystko „pięknie” tylko, że pan trener ś.p. L. Jezierski zapomniał, wypowiadając się w ten sposób, że kiedyś Widzew był w podobnych sytuacjach dobrym wujkiem dla jego ukochanego, słabiutkiego, niezasługującego na grę w pierwszej lidze ŁKS-u. Ten mecz utkwił na długo w pamięci kibiców Widzewa i zapamiętano go przede wszystkim z uniesionego, środkowego palca (tzw. „fucka”) jaki pokazał kibicom Widzewa zaraz po zdobyciu bramki Jacek Ziober oraz nieustającej przyśpiewki kibiców ŁKS-u „Ostatnie derby”. W tym momencie niesamowity smutek pojawił się na obliczach widzewskich fanów, ale jak się później okazało „ten się śmieje, kto się śmieje ostatni”. Na spełnienie tego przysłowia przyszło czekać blisko 10 lat, ale satysfakcja ze spadku ŁKS-u do drugiej ligi była ogromna, tym bardziej, że w międzyczasie miały miejsce dwa inne ważkie wydarzenia, które „podkręciły” antypatię do tego klubu. Pierwszym było to, że piłkarz ŁKS-u Tomasz Wieszczycki udzielił wywiadu dla wiadomości sportowych łódzkiej TVP3, w którym powiedział, że największym jego sukcesem w karierze było „spuszczenie” Widzewa do drugiej ligi a drugim, że w czasie, gdy ministrem UKFiS był śp. Jacek Dębski (były szalikowiec ŁKS-u) kibice tego klubu na meczach ŁKS-u z jego udziałem krzyczeli pod jego i Widzewa adresem „rozp…dol ich”. W tym miejscu na zasadzie dygresji należy przypomnieć, że gdy w sezonie 2001/2002 ŁKS rozgrywał ostatni mecz z Lechem Poznań i decydował on o spadku bądź nie tego klubu do trzeciej ligi, ogarnął wszystkich Widzewiaków pusty śmiech, jak dziennikarz – znany sympatyk ŁKS-u p. W. Filipiak nawoływał kibiców Widzewa by również kibicowali ełkaesiakom (artykuł ukazał się tuż przed tym spotkaniem w Dzienniku Łódzkim). Widzew równolegle w Łodzi rozgrywał wtedy mecz ze Stomilem Olsztyn i 8 tys. fanów RTS-u krzyczało „III liga, III liga ŁKS” jasno dając do zrozumienia, że nie zapomina się o pewnych wydarzeniach z przeszłości i, że apele takich „Filipiaków i im podobnych” nikogo nie wzruszają. Dziennikarz ten o ironio, który znajdował się na liście współpracowników autorskich do książki o Widzewie z kolekcji klubów (encyklopedia piłkarska Fuji) apelował do Widzewiaków a jednocześnie w artykule starał się pomniejszyć tradycje Widzewa, wychwalając przeszłość ŁKS-u – śmiech na sali. Mecz od strony kibicowskiej wyglądał tak, że ok. 1000 osobowa grupa kibiców Widzewa zebrała się przed stadionem RTS-u na Al. Piłsudskiego i wyruszyła pochodem w kierunku stadionu ŁKS-u. W międzyczasie ok. 50 osobowa grupa ówczesnych hools Widzewa wsiadła do autobusu nr. 80 na Wydawniczej i odbywała „rytualną” podróż na derby w drugiej połowie lat 80-tych. Jadąc tym miejskim autobusem w kierunku stadionu ŁKS-u „kasowała” z barw ełkaesiaków jadących tą trasą ze Śródmieścia i Polesia. Przed stadionem na Karolewie wszyscy oni wysiedli i  dołączyli do głównej grupy Widzewiaków a następnie udali się na sektor pod zegarem na tym obiekcie. Były to ostatnie derby, na których kibice Widzewa (tutaj w sile 1500-2000 osób) siedzieli w tym miejscu. Na kolejnych derbach zarezerwowano już im miejsca na łuku za bramką naprzeciwko zegara. Podczas trwania spotkania doszło do przepychanek z policją, która agresywnym zachowaniem w stosunku do młodych 10-12 letnich kibiców Widzewa rzucających pocięte gazety, sprowokowała zajścia na sektorze. To był już czas, kiedy służby prewencyjne rozdzielały kibiców Widzewa i ŁKS, toteż poza słownymi utarczkami nie odnotowano na meczu większych konfliktów. Jeżeli chodzi o  pojecie „ultras” to korzystniej zaprezentowali się ełkaesiacy (widzewiakom do zabawy raczej nie było). Po meczu na pl. Barlickiego ok. 30 osobowa grupa hools Widzewa, która opuściła szeregi obstawionych przez agresywnych policjantów fanów RTS-u, zaatakowała liczniejszą grupę ŁKS-u rozganiając ją i „zdobywając” kilka szalików. Chuligańsko Widzewiacy byli wtedy mocni toteż nie było to żadną wielka rewelacja a właściwie łódzką codziennością.