M. Czaplarski: „Głód piłki jest ogromny!”

9 stycznia 2017, 09:27 | Autor:

Michał_Czaplarski

Runda jesienna to dla Michała Czaplarskiego stracony czas. Widzewiak dobrze wszedł w sezon, będąc liderem nie tylko formacji obronnej, ale i całej drużyny. Niestety ciężka kontuzja barku, jakiej nabawił się w meczu z Lechią, wyeliminowała go z gry do końca roku. Teraz „Czapla” wraca głodny piłki!

– Wszystko dobrze z moją ręką, nie odczuwam już w codziennym życiu żadnych większych problemów. Biegam, ćwiczę na siłowni. Jestem w 100% gotowy do treningów. Oczywiście wiem, że będę się musiał najpierw odbudować, bo samo bieganie, to żaden trening piłkarski. Tego czucia piłki na pewno będzie mi na początku brakowało. Mamy jednak długą zimę, więc spokojnie zdążę z formą.

– Pewnie zdążyłeś już mocno stęsknić za adrenaliną meczową czy nawet treningami z drużyną.

– Bardzo, nawet za takim zwykłym pograniem w piłkę. Wiadomo, że będziemy mieć teraz sporo biegania, ale będziemy trenować też z piłkami. A ja tego nie robiłem praktycznie od tego pechowego meczu w Tomaszowie Mazowieckim. Głód piłki jest ogromny!

– Pod koniec okresu roztrenowania udało ci się trochę poćwiczyć z kolegami.

– Tak, ale w zasadzie bez piłki. No, trochę ją popykałem. W gierkach jednak nie mogłem uczestniczyć. Ostatnio zrobiłem sobie takie przetarcie na turnieju w Łowiczu.

– Przed wami chyba najbardziej nielubiany okres w sezonie. Przynajmniej dla tych, którzy aż takiego głodu gry nie mają.

– Wiadomo, że przygotowania do rundy wiosennej to najbardziej żmudny okres w roku, ale jednak bardzo potrzebny. Piłkarze go nie lubią, ale trzeba się nastawić na ciężką pracę w trudnych warunkach – śnieg, mróz. Nie ma jednak co narzekać, bo wszyscy mają takie same warunki. No może poza drużynami z Ekstraklasy, które stać na pobyt w ciepłych krajach. Jestem jednak na to gotowy, choć patrząc na termometr, bez bielizny termicznej ani rusz.

– Wrócisz już do trochę innej szatni. W czasie twojej rekonwalescencji spora grupa piłkarzy pożegnała się z Widzewem.

– Miało nie być rewolucji, a ta jest naprawdę spora. Odeszła w zasadzie połowa drużyny. Przyszło na razie trzech piłkarzy, podejrzewam, że jeszcze trzech-czterech dołączy. Widać, że zarząd spokojnie do tego podchodzi, więc pozostaje ufać, że wie co robi. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie odpowiednio poukładane. Natomiast my i trener będziemy robić swoje.

– Zaskoczyło cię odejście jakiegoś zawodnika? Nie pytam o nazwiska, bo nie wypada ci nikogo wymieniać personalnie, ale jednak jakieś swoje ogólne spostrzeżenia, jako członek Rady Drużyny, na pewno masz.

– W przypadku kilku zawodników mogło być to zaskoczeniem. Gdybym to ja podejmował decyzję, może paru z nich bym jeszcze oszczędził. Trochę ta rewolucja mnie zaskoczyła, ale nie mnie to oceniać. Tak zadecydowano – ja jestem od grania. Zobaczymy, jak będzie z tymi, którym trener dał czas na pokazanie się do końca stycznia. Reszta ma u niego czystą kartę i od pierwszego treningu będzie walczyć o swoją pozycję w zespole.

– Jednym z nich będzie najprawdopodobniej Maciek Humerski, z którym dobrze się znacie. Pojawiły się jednak głosy, że to nieco dziwne, że będzie on rywalizował z dwoma innymi bramkarzami, będąc też ich trenerem. Jak to oceniasz?

– Myślę, że będzie to dobry ruch. To jest przecież III liga. Nie ma sensu chyba inwestować dodatkowych pieniędzy w osobnego trenera bramkarzy. Pamiętam, że przed przyjściem na stałe Tomasza Muchińskiego też nie było do tego odpowiedniego człowieka i taką nieformalną rolę pełnił grający przecież Michał Sokołowicz. Trener Płuska mówił bramkarzom: „Panowie, my idziemy się rozgrzewać, a wy macie 40 minut, żeby być gotowym”. Wtedy „Najer” szedł z bramkarzami i razem we trojkę pracowali, podpatrywali, jak on wykonuje pewne elementy. Nie wiem, jak to będzie teraz rozwiązane, ale w żaden konflikt interesów zbytnio nie wierzę.

– Trochę zdziwiły mnie plany sparingowe. Przez pierwsze trzy tygodnie nie gracie wcale, a potem praktycznie dziesięć spotkań co trzy dni.

– Przesadzasz. W pierwszej fazie przygotowań sparingi nie są aż tak istotne. Nie znam planów trenera Cecherza, ale przypuszcza, że na początku będzie chciał przyjrzeć się drużynie, poznać zawodników. Może da nam też mocniej w kość, żeby zrobić jakąś podbudowę. Dopiero później, jak on pozna nas, a my jego pomysł na grę, będzie można to sprawdzać w warunkach meczowych w trakcie sparingów. Trener wyrobi sobie też pogląd na to, gdzie kto może występować.

– Ty siebie widzisz cały czas na środku obrony czy jesteś gotów pójść wyżej?

– Nie chciałbym już rotować. Wolałbym od początku skupić się już na tej pozycji. Dobrze czułem się na środku obrony i od początku chciałbym przygotowywać się pod kątem gry właśnie tu. Będę walczył o miejsce w składzie, a jak okaże się, że są lepsi, to trzeba będzie to zaakceptować, a nie szukać innych rozwiązań. Zresztą mamy dobrze obsadzoną drugą linię, więc nie trzeba będzie rzucać nikogo po boisku. Będę dobry, to będę grał.

– Dwóch konkurentów do składu ci odeszło, ale są szykowane inne rozwiązania.

– Przyszedł Sebastian Olczak, a na stoperze próbowany ma być też Przemek Rodak. Środkowym defensywnym pomocnikom stosunkowo łatwo jest przejść na środek defensywy, więc mogą być silną konkurencją. W składzie został też Sebastian Zieleniecki, a czytałem też, że testowany ma być Marcin Nowak. Nie wiem, ja u niego ze zdrowiem, ale na pewno będzie chciał się pokazać. Przydałby się, bo to doświadczony zawodnik.

– Potrzeba nam nie tylko rutyniarzy, ale i młodzieżowców.

– Zgadza się, ale ja nie rozumiem, dlaczego tak ciężko o nich. Widzew to wielki klub, teraz posiadający jeszcze dodatkowy atut w postaci nowego stadionu. Gdybym ja miał 18 czy 19 lat, to za darmo chciałbym tutaj grać!

– Wspominałeś o Łowiczu. Jak podobał ci się występ w turnieju?

– Było bardzo sympatycznie. Imprezę zorganizowano znakomicie. Fajnie było się trochę poruszać. Graliśmy każdy z każdy, więc mieliśmy cztery mecze, dwa razy po 8 minut. Także było sporo grania. Szkoda, że nie udało się wygrać – zadecydowało ostatnie spotkanie z raperami. Najważniejsze, że organizatorom udało się zebrać ponad 40 tysięcy złotych w szczytnym celu, a mnie poczuć trochę piłkę. Choć przyznam się, że pojechałem lekko przeziębiony, co potem skończyło się grypą i Sylwestra spędziłem w łóżku, przed telewizorem (śmiech).

– Słyszałeś, że Przemek Rodak chce cię zdystansować w kwestii zarostu? (śmiech)

– Słyszałem, ale nie sądzę, żeby miał szansę mnie „pokonać”. Postanowiłem, że nie będę się golił aż do pierwszego meczu. Najwyżej będę wyglądał, jak żul (śmiech). Zresztą myślę, że Przemek nie wytrwa. Wtedy ucieszą się dzieciaki, do których trafią karnety fundowane.

Rozmawiał Ryan