M. Kazimierowicz: „Ciągnie do I ligi, bo to już tylko krok od Ekstraklasy”

18 stycznia 2018, 08:11 | Autor:

Jak na razie, na tytuł bohatera największej transferowej telenoweli tej zimy bez wątpienia zasługuje Adam Radwański. Ale i przy nazwisku Macieja Kazimierowicza przewijały się różne scenariusze. Defensywny pomocnik był bliski przenosin do Bielska-Białej. Jaką decyzję podjął ostatecznie widzewiak?



– Najważniejsze pytanie, Maciek: zostajesz już na 100%?

– Wszystko wskazuje na to, że tak. Przynajmniej taką podjąłem decyzję. Oczywiście, to jest sytuacja na chwilę obecną, bo jak wiadomo, w piłce jest tak, że w każdej chwili może coś się wydarzyć. Jeśli jednak nie nastąpi nic nieoczekiwanego, to wiosną dalej gram w Widzewie i pomagam w walce o II ligę.

– Będziesz pewnie podwójnie zmotywowany. Jak odniesiecie sukces, nie będzie w tobie poczucia żalu, że nie wybrałeś od raz I ligi.

– Przede wszystkim ja awansu z Widzewem do II ligi nie odbierałbym w kategoriach sukcesu. Miejsce tego klubu jest w Ekstraklasie i dopiero wtedy, gdy się w niej znajdzie, będzie można mówić o sukcesach. Na razie jest to po prostu żmudna droga powrotu. Poszczególne awanse są w niej przystankami. Dla nas wygranie rozgrywek jest po prostu celem. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że nie uda nam się go wykonać. Co do tego żalu, to raczej nie będę się tym kierował.

– Jeśli zestawić cię z Adamem Radwańskim, to jesteście na dwóch różnych biegunach. On wybrał I ligę już teraz.

– Wiadomo, ciągnie do I ligi, bo stamtąd już tylko krok do Ekstraklasy. Ale tak zdecydowałem. Dobrze czuję się w Widzewie. Jestem tutaj właściwie traktowany i nie zamierzam tego zamieniać. W naszej poprzedniej rozmowie mówiłem, że czuję się widzewiakiem, a to jednak do czegoś zobowiązuje. Natomiast Adam podjął inną decyzję i miał do tego prawo. Ja będę mu oczywiście kibicował i trzymał za niego kciuki.

– Na razie luka po nim w składzie nie została wypełniona. Może się zdarzyć, że wiosną będziesz miał jeszcze więcej pracy w destrukcji.

– Rzeczywiście, Adam często wracał do tyłu i potrafił pomóc w odbiorze. Dzięki temu czasami mogłem pójść wyżej, bo wiedziałem, że w razie czego Radwański mnie zaasekuruje. Nie wiem, jak będzie teraz. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Do startu rozgrywek ligowych jeszcze prawie dwa miesiące i wszystko się może zdarzyć. Być może do klubu przyjdzie jeszcze jakiś zawodnik o podobnej charakterystyce do Adama i założenia taktyczne niewiele się zmienią? Może przyjść też ktoś na moje miejsce, więc ja też nie mogę zakładać z góry, że będę w jedenastce z automatu. Też muszę walczyć o swoje.



– Początek przygotowań macie raczej spokojny.

– Tak, te pierwsze dni są dość spokojne. Oczywiście nie oznacza to, że na Łodziance jest tylko zabawa. Przed każdym treningiem mamy półgodzinną przebieżkę, potem wchodzimy na boisko i wykonujemy różne ćwiczenia, a potem jeszcze mamy gierkę. Intensywność może nie jest wielka, ale nie narzekamy na nudę.

– Więcej zacznie się za dwa tygodnie.

– Spodziewam się tego. Rozmawiałem niedawno z moim kolegą, Bartkiem Śpiączką, który pracował z trenerem Smudą w Górniku Łęczna. Śmiał się, że jak byli na obozie, to 200-metrową odległość z boiska treningowego do hotelu pokonywał pół godziny (śmiech). Wiem, że dostaniemy mocno w kość, ale to wszystko ma zaprocentować w rundzie wiosennej. Tak już musi być.

– Byłeś zaskoczony tym, że w przyszłym tygodniu czeka was blisko tygodniowa przerwa w treningach?

– Nie, dlatego że mieliśmy to zapowiedziane. Już przy okazji grudniowego roztrenowania docierały do nas informacje, że tak to może wyglądać. Teraz się to potwierdza – przygotowania będą o tydzień krótsze. Nie uważam, żeby był to problem. Dwa miesiące to naprawdę dużo czasu.

Rozmawiał Ryan



Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x