My name is Pawlak. Rafał Pawlak

15 listopada 2014, 21:47 | Autor:

Pawlak_Bond

Trwa koszmar Widzewa i fatalna seria jego trenera. Rafał Pawlak, odkąd ponownie został opiekunem łodzian, zagrał dzisiaj po raz siódmy i po raz siódmy przegrał. Jego seria brzmi więc 0-0-7 i z tego powodu na trybunach nielicznie zgromadzeni kibice ironicznie porównywali go do słynnego brytyjskiego agenta, Jamesa Bonda…

Zespół pod wodzą Pawlaka nie robi żadnych postępów, a wręcz gra widzewiaków jeszcze się uwsteczniła. Widzewiacy nadal mają problem ze strzelaniem goli (w siedmiu meczach pod jego wodzą strzelili trzy, z czego dwa z karnych), a do tego pogorszyła się defensywa. Łodzianie po raz czwarty stracili trzy gole. Tak źle nie wyglądało to nawet za Włodzimierza Tylaka, a przecież nikt nie uwierzyłby 1 października, że zmiana na ławce może spowodować, że będzie jeszcze gorzej. Ale jest, a strata do bezpiecznego miejsca w tabeli powiększa się z tygodnia na tydzień.

Krytykowany Tylak wywalczył chociaż kilka punktów wygrywając w Gdyni i remisując u siebie. Widząc jak słaby skład przygotował mu Grzegorz Bakalarczyk (zachowując filmową tonację jest to widzewski „Q” – prawdziwy inżynier i wynalazca), zdecydował się na grę defensywną, co kibicom się nie podobało, ale przynajmniej pozwalało ciułać jakieś punkty. Jego następca jak na razie nie wywalczył ani jednego. Na dodatek widać, że trener miota się w swoich zamysłach. Pod presją mediów wrócił do gry z czwórką obrońców, ale za każdym razem blok ten tworzą inni zawodnicy, co ma dotkliwe konsekwencje w postaci wyników. Przed tygodniem Pawlak wymyślił sobie, że na stoperze wystąpi nienauczony tego Dimitrije Injac, a dziś na prawej obronie zagrał Piotr Mroziński.

Dla „Mroza” była to czwarta pozycja boiskowa w tym sezonie (wcześniej grał jako środkowy pomocnik, lewy obrońca i stoper) i widać, że ciągła rotacja mu nie służy. Mieszają mu się nawyki i całościowo obraz jego gry wygląda słabo. Przy drugim golu dla Olimpii to właśnie on odpowiadał za krycie Arkadiusza Aleksandra odpowiadał właśnie Mroziński. Rafał Pawlak był jednak innego zdania, według niego Mroziński do momentu zmiany grał niezłe zawody, a zejście z boiska wynikało z odnowienia się urazu kolana. Pytany o powody wystawienia go na nietypowej pozycji tłumaczył, że postawiono na czwórkę silnych obrońców w formacji defensywnej, włącznie z Cristianem del Toro, który zdaniem trenera jest…stoperem.
Wszystko to sprawia, że bilans opiekuna łodzian wygląda, jak koszmar. Wspomniane we wstępie 0-0-7 w meczach oraz nie mniej żałosne 4-16 w bramkach, to dokonania ka-ta-stro-fal-ne! Nawet biorąc poprawkę na to, że materiał ludzki Pawlaka nie rozpieszcza – sam trener nie wnosi nic.

Podczas konferencji prasowej Pawlak nie zająknął się nawet słowem na temat ewentualnego odejścia ze stanowiska. Nie słychać też, by zmianę szkoleniowca planował Sylwester Cacek, który przed sezonem zapowiadał, że „za tą drużynę nie będziemy się wstydzić”. Cóż, właścicielowi chyba faktycznie nie jest wstyd – po meczu wychodził z klubowych gabinetów z uśmiechem na twarzy. Parafrazując Bonda, nie był ani wstrząśnięty, ani zmieszany.
A Pawlak? Cóż, „śmierć” raczej nie nadejdzie jutro, jako agent Jej Królewskiej Mości spisuje się fatalnie, ale przynajmniej ma od swych mocodawców licencję na zabijanie. Zabijanie Widzewa..