Petrochemia Płock

Początki zgody z kibicami Petrochemii sięgają wiosny 1994r. Odkąd miejscowy klub Wisła Płock został przejęty przez właścicieli polskiej nafty (co wiązało się także ze zmianą nazwy klubu) pojawiły się również sukcesy sportowe i drużyna z prawdziwego zdarzenia. Wcześniej, bowiem kibice z Płocka mieli okazje oglądać co najwyżej III ligowe wyczyny swojej drużyny. Trzeba jednak zaznaczyć, iż wielu kibiców z Płocka jeździło również na mecze Widzewa (przez długi czas funkcjonował nawet fan-club Widzewa działający także w czasach zgody) i to od dłuższego czasu, ponadto kluby Widzew i Wisła utrzymywały dobrą współpracę od wielu lat (wymiana piłkarzy, współpraca organizacyjna) wszystko to powodowało, że w Płocku dla Widzewa i jego kibiców panował dość sympatyczny klimat (choć na pewno nie można też zapominać o miejscowej Legii). Początek lat 90tych przyniósł zmiany na kibicowskiej scenie, rozwój ruchu „szalikowców” powodował, że coraz częściej kibice z mniejszych miejscowości bądź miast gdzie tamtejsze kluby walczyły w niskich bądź bardzo niskich klasach rozgrywkowych, zaczynali kibicować aktywnie swoim drużynom a gdy do tego doszły sukcesy sportowe efekt bywał bardzo interesujący. Podobna sytuacja wystąpiła w przypadku kibiców Petrochemii Płock, którzy w sezonie 93/94 grali w II lidze a w dodatku ich drużyna szturmem wdzierała się do ekstraklasy. Na trybuny przy ulicy Łukasiewicza zaczynały walić tłumy, a fani „Petry” coraz regularniej zaczęli pojawiać się na swoich wyjazdach. Dobry klimat dla Widzewa, liczny „młyn” fanów z Płocka, który rokował nadzieję na wytworzenie się dość silnej i prężnie działającej ekipy powodowały, że w Łodzi coraz częściej patrzono w stronę Płocka i odwrotnie. Widzew chciał porządnego wsparcia I ligowego a „Petra” kogoś kto wprowadziły by ich na ogólnopolską arenę kibicowską i pomógł w niej zaistnieć. To wszystko spowodowało, że pojawiły się kontakty, które przerodziły się w oficjalną zgodę.

W maju 1994 roku (21.05.94) na derbach Łodzi pojawiła się 12 osobowa delegacja fanów z Płocka, która po rozmowach z ekipą fanatyków Widzewa ustaliła zgodę na linii Widzew – Petrochemia, która miała zostać oficjalnie potwierdzona tydzień później podczas wyjazdowego meczu w Bełchatowie GKS – Petrochemia. W dniu derbów goście z Płocka przed meczem aktywnie uczestniczyli w starciach z ŁKSem, a po meczu goszczeni byli w „Piekiełku” gdzie do późnych godzin nocnych trwała impreza. Tak jak uzgodniono na derbach na meczu GKS – Petrochemia pojawiła się ok. 50 osobowa delegacja fanatyków Widzewa, Petrochemia pojawiła się w sile dwóch autokarów (ponad 100), „młyn” miejscowych liczył około 50-70 osób. Oczywiście oficjalna zgoda stała się faktem i w trakcie spotkania trwała wspólna wymiana informacji i „przybijanie” zgody. Warto nadmienić, iż na tym spotkaniu definitywnie rozeszły się drogi pomiędzy fanatykami Widzewa a miejscowymi kibicami GKSu Bełchatów. Dobre relacje pomiędzy fanatykami Widzewa a GKSu skończyły się w 1989r. na pamiętnym meczu PP gdzie doszło do awantur. Fakt jest jednak faktem, że „młyn” miejscowych w tamtym czasie raczkował a awantura była wynikiem m.in. niezbyt „dobrego” zachowania gości, zaś walka toczyła się pomiędzy gośćmi a „niemym tłumem” (zgredzi itd.) a nie „szalikowcami” (ci w tamtym czasie mogli co najwyżej rzucać kamieniami z daleka). Mimo tych wydarzeń raczej nie można było mówić o jakiejś wielkiej niechęci do miejscowych. W Bełchatowie w dalszym ciągu istniała duża sympatia do Widzewa, mimo iż miejscowy klub zaczął odnosić sukcesy i fani GKS wyraźnie określili, że na pierwszym miejscu jest GKS. To w tamtym czasie zaczął rodzić się w nowej formie dzisiejszy FCB. Jakiejś szczególnej nienawiści nie wywołały nawet wydarzenia ze Zgierza gdzie goście z Bełchatowa zostali obici przez Widzew, ani fakt utraty flagi na korzyść RTSu w 1993 roku na meczu PP z Legią. Przed meczem z Petrochemią mimo kilku nieprzychylnych uwag, było spokojnie nawet z inicjatywy kilku kibiców odbyła się wymiana flag i fana Widzewa wisiała wśród flag GKSu, zaś Bełchatowa na sektorze gości. Miejscowi byli skłonni podjąć temat zgody, fani z Płocka również nie mieli nic przeciwko, niestety grupa osób nazwana przez niektórych „promilogłowych” oświadczyła, że „młyn” miejscowych to dzieciaki, że jak chcą zgody to niech o nią poproszą. Suma summarum w trakcie meczu poszły wspólne „wiązki” w przerwie B. zwrócił flagę GKSu i zabrał widzewską. Tak oto definitywnie rozeszły się drogi Widzewa i GKSu (na szczęście nie dotyczyło to fanatyków Widzewa z tego miasta, którzy rozwijali się prężnie i trwają w słusznej wierze do dnia dzisiejszego, zresztą naturalną rzeczą było, że ludzie z Bełchatowa jeździli na Widzew, bowiem czynili to od wielu lat a Widzew był klubem Łodzi oraz całego regionu centralnej Polski).

Wracając jednak do Petrochemii, początek zgody wiązał się z zacieśnianiem kontaktów a jedną z pierwszych okazji nadarzyła się już latem przy okazji meczu o Superpuchar pomiędzy Legią a ŁKSem rozegrany w Płocku, oto relacja:

Pojechaliśmy samochodem, gdy dojeżdżaliśmy do stadionu minęliśmy grupę legionistów silnie obstawioną przez policję. Na mecz spóźniliśmy się kilka minut i gdy weszliśmy na stadion wszystkie młyny były już na swoich miejscach. Przy wejściu, którym weszliśmy na stadion siedziała Petrochemia w sile ok. 200 kiboli. Wśród biało-niebieskich flag i szali przebijały się liczne barwy Widzewa, w drugim skrajnym sektorze siedziała Legia, która miała najliczniejszą ekipę 400-500 ludzi. Naprzeciw Petrochemii siedział młyn ŁKSu w liczbie 70 osób. Gdy na stadion wchodziła grupa legionistów, których minęliśmy pod stadionem w stronę kiboli Petrochemii poleciały teksty, „jude, jude RTS” i „je..ć frajera co przegrał 9 do zera” co by oznaczało, że Petrochemia to Widzew. To jeszcze jeden dowód, że ślepota to straszliwa choroba gdyż w młynie płocczan przeważały barwy Petrochemii. Z drugiej strony fajnie, że wszyscy wiedzieli, że w Płocku liczy się tylko „Petro” i Widzew. Wśród flag Legii wisiała jedna z napisem Płock co wywołało wściekłość miejscowych, którzy twierdzą że w Płocku jest tylko 3 kiboli Legii i kilku sympatyków a to za mało by wywieszać flagę z napisem Płock. Zapowiedzieli, że po meczu miejscowi legioniści zostaną ukarani. „Nafciarze” skroili dwa szale Legii oraz flagę z napisem „Gocław”. Dla mnie największym zdziwieniem była liczebność ŁKS, tylko 70 szali. Myślałem, że do Płocka przyjedzie ok. 500 ełkaesiaków a tu taka plama. Miejscowa prasa zapowiadała, że z Łodzi przyjedzie ok. 500-800 kiboli a z Warszawy dwa razy więcej, uprzedziła przy okazji, że miasto może być areną walk między kibicami, a tu nic spokój. Jedynym efektem takiej paplaniny było to, że odstraszono widzów od meczu i zjawiło się ich tylko 6000, a o jakichkolwiek burdach nie było mowy.

Oprócz tego meczu w rundzie jesiennej jeszcze kilkakrotnie fani obu ekip wspierali się na meczach. Fanatycy Petrochemii w większej grupie pojawili się na derbach Łodzi (57 osób) oraz meczu Widzew – Legia gdzie dotarli w liczbie ok. 80-90 osób. Oto relacja z pierwszego z wymienionych spotkań okiem kibica Petrochemii:

Pierwszy derbowy pojedynek sezonu 1994/95 Widzew rozgrywał na stadionie ŁKSu. My kibice Petrochemii postanowiliśmy także wybrać się na ten mecz z dwóch powodów. Po pierwsze mamy zgodę z RTSem, a po drugie chcieliśmy pomóc w dopingu. Zbiórkę wyznaczyliśmy sobie o 13.00 na dworcu PKP. Po przybyciu na dworzec byłem mile zaskoczony faktem, że do Łodzi wybiera się ok. 60 kiboli Petry. Nastepnie zapakowaliśmy się do pociągu, z którego po przebyciu (20 metrów) zostaliśmy wyrzuceni przez policje za bójkę z obywatelami Rumunii. Tak więc do Kutna zmuszeni byliśmy jechać autobusem, a tam załapaliśmy się na pociąg do Łodzi. Na stadionie, na którym było już ok. 6000 tyś. fanów Widzewa pojawiliśmy się 30 minut przed meczem. […] Jeżeli chodzi o trybuny to także przewaga należała do „Czerwonych”, którzy po prostu byli lepiej zorganizowani (kolorowe race, czerwono białe balony, flaga poruszająca się po sektorze – jednym słowem czerwień i jeszcze raz czerwień). Po meczu trzydziestu naszych udało się do Płocka najbliższym pociągiem, którym także zabrali się fani Nobilesu Włocławek. Z relacji kibiców jadących tym pociągiem wiem, że często dochodziło do starć na pieści i kamienie z Nobilesem. My zaś w liczbie 16 szali wraz ze starszymi kibicami Widzewa udaliśmy się do widzewskiej knajpki „Piekiełko”. Tam oblewaliśmy wynik zwycięskiego meczu. Z grupy tej 11 Płocczan wyruszyło do Płocka o godz. 23.30. W Zgierzu do wspomnianej 11 dosiadło się jeszcze 20 fanów Petry i wspólnymi siłami „poturbowali” jeden z wagonów. Nasza piatka, która pozostała na dalsze spijanie procętów, po spożyciu wszystkiego także postanowiła wracać do domów. Przedtem obdarowaliśmy swoim klubowym szalikiem widzewskiego piłkarza, a on zafundował nam po kuflu piwa. Po tej przygodzie udaliśmy się na Kaliski a z tamtąd już do Płocka. Cel swój osiągnęliśmy o 6.00. Przyznac trzeba, że derby 39 będą tymi, o których pamieta się dłużej. Kończąc chcę a właściwie chcemy podziękować kibicom Widzewa za tak wspaniałe przyjęcie nas po meczu derbowym!

Ponadto 2 kibiców „Petry” pojechało razem z Widzewem do Zabrza na mecz Polska – Francja. Widzew też pojawiał się w Płocku, lecz nie ekipą a raczej w mniejszy liczbach. Trzech fanów Widzewa z FC Skierniewice wspomagało Petrochemia na ich debiutanckim wyjeździe do Warszawy na Legię, oto relacja:

O 7.15 z Płocka wyjechaliśmy w ok. 60 osób pociągiem do Kutna i po dwóch przesiadkach znaleźliśmy się w Skierniewicach. Mieliśmy 5 godzin na pociąg do Warszawy, więc towarzystwo porozchodziło się po mieście. Tam spotkaliśmy Widzewiaków ze Skierniewic i było chlanie. Na godzinę przed meczem zebraliśmy się na dworcu my i setka Widzewa. Oni jechali na mecz do Łodzi. Zrobiliśmy małą zadymę z gliniarzami i demolkę przed dworcem. 7 osób od nas i parę z Widzewa skręcili policjanci. Do Warszawy dołączyło do nas trzech gości ze Skierniewic. Za Żyrardowem wsiadała Renoma i pokasowała nas za jazdę bez biletów. Każdy był już wyluzowany, prawie wszyscy jechali z mandatem po bańce dwieście i na wszystko byliśmy przygotowani. Na dworcu spokój zero Legii. Gliny już na nas czekały i doprowadziły nas na stadion. Tam dołączył do nas jeszcze jeden kibol „Petry”, który mieszka w Olsztynie. W drodze powrotnej na stacji Warszawa – Włochy ok. 20 gości z Legii obrzucało pociąg kamieniami i śmietnikami. Dwóch wpadło do pociągu, ale nic nie było. Może byłoby lepiej ale znowu jechała z nami Renoma i zaczęła strzelać do Legii z gazówek. Reszta drogi bez przygód.

Najważniejszym meczem było jednak bezpośrednie spotkanie Widzewa w Płocku gdzie doszło do prawdziwej integracji i wzmacniani zgody. Do Płocka pierwsi Widzewiacy docierali już od środy (mecz w niedzielę), potem ok. 100 osobowa grupa dotarła pociągiem w sobotę wieczorem, główna ekipa wyruszyła w niedzielę o 4 rano, a późniejszym składem pojechało jeszcze ok. 200 osób. Ogółem liczba fanów Widzewa szacowana była na ok. 1100 fanatyków co jak na tamte czasy było doskonałym wynikiem. Na stadionie wspólna impreza, wygonienie płockiej Legii i wiele innych atrakcji towarzyszących meczom przy takich okazjach. Ogólnie jeśli chodzi o fanatyków Widzewa to od 1989 roku mieli po raz pierwszy okazję jechać do miasta gdzie byli bardzo gościnnie przyjmowani.

Kolejna okazja do wspierania kibiców Petrochemii nastąpiła już na samym początku nowego roku gdy 11.03.1995 płocczanie przyjechali na mecz do Łodzi z ŁKSem. Około 150 osobowa grupa płockich szalikowców wspierana była przez taką samą liczebnie ekipę Widzewa, oto relacja kibica z Płocka:

Na mecz z ŁKSem szykowaliśmy się od dłuższego czasu. Powodem był fakt, że kibice biało – czerwono – białych odgrażali się, że to właśnie dziś poznamy smak swej krwi. Tak więc na mecz z Płocka wyrusza ekipa w sile ok. 150 szali. W Łodzi meldujemy się 5 godzin przed meczem. Część naszych udaje się z kibicami Widzewa na wspólne picie, część ląduje na promocji piwa „Brok”, a kilku następnych hasa po Łodzi wraz z fanami RTSu w poszukiwaniu ełkaesiaków. Nie są oni jednak tego dnia bardzo widoczni. Po tak kształcących wycieczkach fani „nafciarzy” wracają na stadion bogatsi o dwa szale zdobyte w potyczce z ŁKSem. Przed pierwszym gwizdkiem na stadionie pojawiają się widzewscy fani i jest nas w sumie ok. 300. W pierwszej połowie nasza jedenastka podejmuje równorzędną walkę z ŁKSem, w drugiej zaś po starcie bramki nasze orły tracą wiarę w osiągnięcie pozytywnego wyniku. Młyn „białych końcówek” liczył coś ok. 500 szali. Po zakończeniu spotkania następują wzajemne pożegnania – Petra żegna Widzew i na odwrót. Po raz kolejny o wielkim szczęściu mogą mówić fani Nobilesu Włocławek, którzy tylko dzięki nadgorliwości naszej obstawy uniknęli porządnego lania. Ale co się odwlecze to nie ucieczce stwierdzili fani płockiej Petrochemii. PS. Chcemy podziękować fanom łódzkiego Widzewa za wsparcie nas swoim dopingiem na meczu z ŁKSem.

Oprócz meczu z ŁKSem fani Widzewa jeszcze kilkakrotnie pojawiali się w Płocku. Oczywiście największym zainteresowaniem cieszył się pojedynek ligowy Petrochemia – Legia na którym pojawiło się najwięcej fanów Widzewa. Na mieście przed meczem doszło do wielu drobnych potyczek z różnymi grupami legionistów docierającymi samochodami na mecz, trochę barw tego dnia zmieniło swoich właścicieli. Na trybunach było już spokojnie, oto relacja:

Podczas meczu trwa słowna walka obu młynów. Petrochemia rozwija dużą flagę, która krąży nad głowami. Podczas meczu spokój, jedynie pod koniec doszło ze strony Legii do próby skrojenia flagi. Jeden samobójca wyskoczył na murawę i po szamotaninie z porządkowymi dobiegł do sektora Petrochemii. Tu czekał już na murawie na niego jeden z Widzewiaków, lecz przed większymi przypadłościami uratowali go porządkowi „skręcając” go. Po meczu udaliśmy się z kibicami „Petry” do ich lokalu o nazwie „Ekstraklasa”. Przy piwku wśród porozwieszanych szalików i flag przez dwie godziny rozbrzmiewały chóralne śpiewy ZKS i RTS. Zadowoleni z meczu, z wyniku (1-1) i z wrażeń wyjazdowych udaliśmy się w drogę powrotną do Łodzi. Później dowiedzieliśmy się, że także Widzewiacy podróżujący pociągiem mieli bogate wrażenia. W pociągu skasowali paru legionistów zdobywając szale wrogiej drużyny. Tak zakończył się wyjazd Widzewiaków do zaprzyjaźnionej drużyny z Płocka.

Z innych meczów można jeszcze wspomnieć m.in. o spotkaniu z Zagłębiem Lubin:

07.05.95 wraz z siedmioma kumplami wybraliśmy się samochodami na mecz Petrochemia – Zagłębie. Droga do Płocka upłynęła spokojnie. Na godzinę przed meczem zameldowaliśmy się pod kasami, gdzie spotkaliśmy znajomych fanów Petry. Od nich dowiedzieliśmy się, że na stadionie jest już 20 fanów Zagłębia. Postanowiliśmy oblukać lubińskich kibiców. W cztery osoby podeszliśmy do klatki. Fani Zagłębia wyglądali na mocno zmęczonych podróżą, lecz nasz widok szybko ich otrzeźwił, a widok naszych widzewskich barw wywołał u nich agresję. Byliśmy zaskoczeni, bo nasze intencje były pokojowe, a tutaj wyglądało na to, że szalikowcy Zagłębia zaraz przeskoczą barierkę i zaczną nas lać. Zadziałała adrenalina i nim ktokolwiek się zorientował jeden z naszych ściągnął z szyi zagłebiaka szal. Chłopcy z kraju miedzi wpadają w amok, mocno zbulwersowani poczęli forsować barierkę, a nam na pomoc biegną już fani Petrochemii. Do dymu jednak nie doszło gdyż przeszkodziły służby mundurowe. Na kilka minut przed początkiem meczu dobiła druga grupa lubinian, w sumie było ich 35. Na meczu spoko. Wraz z gwizdkiem sędziego szparą między ziemią a barierką przecisnął się najchudszy fan Zagłębia i w odwecie za skrojony szal, zdobył niewielką flagę Płocka. Teraz z kolei Petra chciała ukarać Lubin. Lecz podobnie jak za pierwszym razem przeszkodziła policja.

Petrochemia w mieście Łodzi pojawiała się przy okazji wiosennych derbów Łodzi, a przede wszystkim podczas bezpośredniego spotkania Widzew – Petrochemia (10.05.1995) gdzie goście pojawili się w liczbie ok. 300 osób co stanowiło ich najlepszy wynik wyjazdowy w całym sezonie. Przed meczem wspólne pijaństwo, na trybunach dobra atmosfera (goście zaprezentowali m.in. małą sektorówkę w barwach). Przyjezdni siedzieli w „klatce” dla gości, ale można było swobodnie poruszać się po koronie stadionu dlatego część z nich była obecna także na miejscach dla gospodarzy i odwrotnie. Niestety okazja do powtórzenia takiego spotkania miała szybko nie nastąpić bowiem pod względem sportowym I liga okazała się zbyt silna dla płockiego beniaminka i po roku gry w ekstraklasie piłkarze z tego miasta spadli do II ligi. Nie było już bezpośrednich meczów, ale oczywiście nie oznaczało to braku wspólnych kontaktów. Na jesieni „Petra” pojawiła się w Łodzi przy okazji m.in. derbów Łodzi, a także w liczbie 30 osób wspomagali Widzew podczas spotkania I rundy pucharu UEFA z Czernomorcem Odessa w Łodzi. Nie zabrakło też ich na jesiennym meczu Widzew – Legia gdzie wspierali kibiców Widzewa w sile ok. 90 osób. Kibiców Widzewa w Płocku również nie brakowało przy okazji spotkań Petrochemii, lecz brak było wyjazdu w jakiejś większej ilościowo ekipie, oto relacja z pierwszego meczu „Petry” w II lidze z Jeziorkiem Iława:

02.08.95 byłem w Płocku na meczu Petrochemia – Jeziorak. Pomimo złej pogody (deszcz), wakacji, dnia rozegrania meczu środa i faktu, że Petra spadała do II ligi na trybunach było prawie 6 tysięcy ludzi. Młyn nafciarzy to ok. 100 osób. Przez większą część meczu byli oni wspomagani dopingiem z zadaszonej trybuny. Na 10 minut przed meczem kibole Petry rozwieszali swoja flagę Ultras Podolszyce. Jeden z płocczan przeskoczył ogrodzenie i pobiegł po flagi JKSu. Przyjezdni zbyt późno się zorientowali i stracili jedno z dwu wiszących niebiesko – białych płócien. Po jakiś dwu minutach bojąc się chyba o drugie zdjęli je i rozłożyli na ławkach. Z Iławy przyjechało autokarem 45 osób, jednak w żaden sposób nie mogłem doliczyć się nawet 10 szalikowców. Doping ich ograniczał się jedynie do skandowania JKS i Jeziorak Iława. Podczas przerwy fani Petry przyszli pod sektor gości, aby bliżej im się przyjrzeć. Jeden z nich miał na nodze zdobyczny szalik Jezioraka. Reszta zabawiała się rozdzieraniem flagi. Na oba te fakty fani JKSu patrzyli w milczeniu, szyderczo się uśmiechając. W drugiej połowie nad stadion nadciągnęła burza. Płoccy fanatycy rozebrali się do spodni i jeszcze głośniej dopingowali swoją drużynę. W końcówce meczu podszedłem do klatki Jezioraka, aby zrobić im fotkę. W moim kierunku posypały się bluzgi, a gdy zobaczyli, że biegnie do mnie policjant, jeden z iławskich szalikowców zawołał „jeb… go tą pałą w łeb”. Niestety policjant go nie posłuchał. Nie będę się rozpisywał na ten temat, ale fani z Iławy chyba jeszcze nie bardzo wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi.

W następnym roku płocczanie niestety nie awansowali ponownie do ekstraklasy co spowodowało, że przez cały rok kibice Widzewa i ZKSu nie mieli okazji do bezpośredniego spotkania. Mimo to wzajemnych okazji do odwiedzin nie brakowało. Fanatycy Widzewa pojawiali się na meczach w Płocku a Petrochemia w Łodzi. Jeśli chodzi o „Petrę” to na pewno pojawili się na wiosennych (ok. 30) oraz jesiennych derbach Łodzi, w ok. 30 osób zawitali w lutym 1996 na halę Anilany przy okazji Turnieju Kibiców organizowanego przez Fanatyków RTSu, a także w 18 osób na słynnym meczu z Legią w Warszawie (1-2). Oto relacja z turnieju w Łodzi:

Na hali Anilany zameldowało się 30 kibiców Petrochemii. Prócz nas byli: Widzew, Chrobry, Lechia, Śląsk, Legia, Pogoń i Broń. Z Chrobrym na tej imprezie zrobiliśmy oficjalną zgodę. Na samym turnieju atmosfera zajebista: śpiewy, wódka, piwo itd. Były również solówki w wykonaniu przedstawicieli Legii i Śląska oraz Widzewa i Śląska. Było również kilka pościgów za ŁKSem. Ci wpadli (my byliśmy wtedy w barze na wódce) w kilka osób na halę z siekierami, ale zostali utemperowani.

Jesienią delegacje z Płocka pojawiły się na pewno przy okazji pucharowych meczów Widzewa z Broendby, Atletico (ok. 100) oraz z Borussią. Kilku z nich (9) uczestniczyło także w pucharowej espadzie do Dortmundu.

Wiosna 1997r. miała się okazać początkiem końca zgody na linii kibice Widzewa – kibice Petrochemii. Początkowo nic nie zapowiadało takiego scenariusza. Fanatycy z Płocka w ok. 30 osobowej grupie zameldowali się w Łodzi na wiosennych derbach Łodzi, potem w II kolejce 15 „Nafciarzy” wspomagało Widzew podczas eskapady do Olsztyna na spotkanie ze Stomilem. „Petra” na drugoligowym froncie radziła sobie coraz lepiej i w perspektywie miała spore szanse na ponowny awans w szeregi pierwszoligowców. Fani Widzewa oprócz wizyt w Płocku wspomagali także płocczan na wyjeździe do Opoczna w sile ok. 25 osób (głównie z FC Tomaszów Mazowiecki). Wszystko układało się pozytywnie aż do 10.04.97 gdy w Pucharze Polski los zetknął obydwie ekipy. Właściwie wszystko wskazywało, że będzie to jedna wielka impreza integracyjna, ale jak się okazało wydarzenia potoczyły się innym torem, oto relacja:

Płock od Łodzi dzieli jedynie 102 km trudne do przebycia ze względu na tragiczne połączenia komunikacyjne. W ostatnim „Widzewiaku” napisaliśmy, że do Płocka każdy jedzie na własną rękę. Informacje tą zdezaktualizował spiker komunikatem, że Klub Kibica organizuje wyjazd pociągiem z Łodzi Kaliskiej. Ci którzy przyszli na ów pociąg mogli przekonać się, że pociąg ten nie kursuje w dni powszednie. Wielu Widzewiaków do Płocka wyjechało z jednodniowym wyprzedzeniem. Nie wszystkim wyszło to na zdrowie. We wtorkowy wieczór na Żabieńcu naszych obili ełkaesiacy. Na stadionie sektor „Czerwonych” obiegła wiadomość, że w tej bójce straciliśmy flagę. Nic takiego nie miało miejsca, skorzy do przechwałek ełkaesiacy owszem skroili plecak, lecz w środku było… kimono!!! Inną atrakcją tego wyjazdu było spotkanie z Pogonią w Kutnie. Ogółem było nas ok. 700 szali. Mecz to całkiem inny rozdział. Pierwsza połowa to zdecydowana przewaga Petry i nieprzekonywująca, nieporadna gra naszych chłopców, słowem mały horror. Na trybunach między „szalikowcami” zgoda ale zgredzi nie zawsze odnosili się do nas miło. Nie ma co ukrywać po usunięciu Podolskiego, karnym i zdobyciu zwycięskiej bramki czujemy się zupełnie jak na wrogim stadionie. Taka sytuacja mogła i na pewno oburzyła wielu z nas, lecz chyba nikt nie mógł być zdziwiony po tym, w jaki sposób rozgrywała się sytuacja na boisku. W takiej sytuacji nawet iskra mogła doprowadzić do konfrontacji z miejscowymi i tylko zdrowy rozsądek „szalikowców” zarówno jednej jak i drugiej strony doprowadził do zachowania spokoju. Nie ma co tuszować, iż zarówno w czasie drugiej połowy jak i po meczu musieliśmy wysłuchiwać od miejscowych dziadków tekstów w stylu „wy widzewskie kur..”, jednak czego nie robi się dla przyjaciół? Doszło też do kilku niewielkich bójek co zrozumiałe w tak emocjonujących chwilach oraz przebiciem kilku opon w samochodach z łódzkimi rejestracjami czego wytłumaczyć się nie da w żaden sposób!! Co do zgody z fanami „Petry” to jasno trzeba sobie powiedzieć, że niektóre sprawy trzeba wyjaśnić, lecz niech stanie się to na łonie „rodzinnym” bez zbędnych emocji.

Niestety po tym spotkaniu w wyniku postawy „ogółu” sympatyków z Płocka wzajemne relacje uległy praktycznie „zamrożeniu”, choć o definitywnym zakończeniu zgody jeszcze chyba mało kto myślał.

Taki stan zawieszenia trwał do lata, w tym czasie piłkarze z Płocka ponownie pojawili się w szeregach pierwszoligowców, pojawiła się więc kolejna okazja do bezpośredniego pojedynku na linii Widzew – Petrochemia. Pierwszy mecz został rozegrany w Płocku w dniu 10.09.1997r., trzy dni wcześniej w Łodzi pojawiła się 10 osobowa delegacja z Płocka (przy okazji towarzyskiego spotkania Widzew – Schalke 04), podczas rozmów ustalono, że zgoda trwa nadal i sytuacja zaczęła powracać do normy. Oto relacja z wyjazdu do Płocka:

Na mecz do Płocka z Łodzi Kaliskiej o 10.20 wyrusza ok. 150 fanów Widzewa pod eskortą policji. W czasie podróży  zachowywali się oni prowokująco, ale kanar był w porządku. W Płocku jesteśmy ok. 13 i na dworcu czekają na nas fani Petry jak i łódzkiego Widzewa, którzy przyjechali wcześniej na picie. Na meczu melduje się nas ok. 400 osób, a reszta przyjechała PKSami i samochodami. Nasi piłkarze przegrywają 1-0. Po meczu część z nas została zaproszona na picie przez fanów Petrochemii, a reszta pociągiem udała się do Łodzi. W drodze powrotnej na Żabieńcu ustawiło się na nas 15 „Wojowników z Galery”, którzy mieli niezłego farta, że jechała z nami służba mundurowa, która nas nie wypuściła z pociągu. Natomiast na Kaliskim ok. 100 naszych chuliganów szukało wrażeń w postaci kibiców ełksy, których jednak nie znaleźli.

Atmosfera panująca na meczu była dość dobra, choć nie ma co ukrywać iż wyczuwało się pewną rezerwę. Tak czy inaczej wszystko szło w dobrym kierunku. Od tego momentu znów odżywają wzajemne kontakty. Gdy Petrochemia przyjeżdża do Łodzi w październiku na ŁKS wspomaga ich ok. 70 fanatyków Widzewa (w tym FC Kutno, który podróżuje z gośćmi razem jednym pociągiem), goście z Płocka pojawiają się też przy okazji derbów Łodzi zaś Widzew pojawia się w Płocku przy okazji m.in. meczu Petrochemia – Legia.

Mimo odnowienia kontaktów, nie wszystko wyglądało tak „różowo”. Dla większości zwykłych kibiców wszystko było OK., lecz mimo to sporo osób miało za złe fanom z Płocka pamiętny mecz w PP. Ponadto fanatycy Widzewa potrzebowali w lidze dobrego silnego „partnera”, który pomógłby w rywalizacji z kibicami innych klubów, tymczasem kibice Petrochemii choć liczni, dopiero co (u boku Widzewa) uczyli się swojego kibicowskiego rzemiosła w rywalizacji z najlepszymi ekipami w Polsce. To powodowało, że fanatycy Widzewa (zwłaszcza chuligani) nie mieli dostatecznego wsparcia np. na kadrze ze strony „Petry”. Wszelkie porażki „Petry” na kibicowskim szlaku w znacznym stopniu utożsamiane były z Widzewem i odbierane przez kibicowską społeczność jako minus dla kibiców Widzewa, bowiem za swojego zgodowicza mieli tak „słabego” partnera. Z drugiej strony kibice z Płocka narzekali, że Widzew zbyt rzadko „ekipą” wspomagał ich na własnych spotkaniach podczas gdy oni zawsze meldowali się w Łodzi przy okazji np. derbów Łodzi czy innych ważniejszych imprezach. Inna sprawa, że gra w różnych klasach rozgrywkowych też nie ułatwiała sprawy, brak częstych wzajemnych możliwości bezpośrednich meczów nie ułatwiał integracji a co za tym idzie zbyt mała liczba osób utrzymywała wzajemne kontakty. Wszystkie te kwestie w mniej lub bardziej wyrazisty sposób dawały o sobie znać i wpłynęły na decyzję, która zapadła podczas powrotu fanatyków Widzewa z Lubina (29.03.1998), a dotyczyła definitywnego zakończenia zgody na linii fanatycy Widzewa–fanatycy Petrochemii. Oficjalne zakończenie zgody nastąpiło podczas powtórzonego meczu z Pogonią Szczecin na początku kwietnia (01.04.1998), wtedy to na trybunach pojawiła się 3 osobowa delegacja z Płocka, której przekazano powyższe ustalenia. Na najbliższym meczu ligowym miał jeszcze obowiązywać „rozejm” a później wszystko miało się potoczyć wedle uznania stron.

W dniu 11.04.98r. piłkarze Widzewa podejmowali na własnym stadionie zespół Petrochemii Płock. Mecz zapowiadał się interesująco, bowiem było to teoretycznie pierwsze spotkanie po zakończeniu zgody, choć tak naprawdę to poza niewielką grupą osób nikt jeszcze nie wiedział na 100% czy to już był definitywny koniec. Tak czy inaczej podczas tego spotkania miała panować „neutralna” postawa. Przed meczem doszło do ostatecznych rozmów, a nawet do kilku „solówek”, ale atmosfera na samym spotkaniu jak i po jego zakończeniu była spokojna, neutralna. Każda ze stron skoncentrowała się na dopingu dla swojej drużyny. Jeszcze przez dłuższy czas na stadionie Widzewa pojawiali się kibice w łączonych szalikach Widzew&Petra, ale z czasem zgoda ta przeszła definitywnie do historii, choć jeszcze wtedy mimo wszystko nic nie wskazywało, że jej koniec przerodzi się w aż tak chorobliwą nienawiść do Widzewa ze strony płockich fanów (jeszcze przez dłuższy czas z kibicami Petry dobre relacje mieli zwłaszcza Widzewiacy z FC Kutno, którzy niejednokrotnie mimo braku zgody wspierali „Petrę” przy niektórych okazjach). Nienawiść wśród płockich fanów zrodziła się mniej więcej pod koniec 1999r. i trwa niezmiennie do dnia dzisiejszego. Tak właśnie w wielkim skrócie przedstawiały się powyższe relacje na linii Łódź – Płock