Podsumowanie rundy jesiennej 2016 – transfery

17 grudnia 2016, 14:04 | Autor:

mateusz_michalski

Zajmowaliśmy się już dogłębną analizą piłkarzy, grających jesienią w Widzewie, z podziałem na boiskowe pozycje. Podsumowaliśmy też pracę obu trenerów, prowadzących łódzki zespół w ostatnich miesiącach. Teraz pod lupę bierzemy tych zawodników, którzy do Łodzi trafili w letnim oknie transferowym.

Latem Widzew zakontraktował aż jedenastu nowych piłkarzy. Dla dwóch z nich przyjście do klubu było tak naprawdę powrotem na stare śmieci. Mateusz Wlazłowski i Marcin Kozłowski są wychowankami RTS, dlatego w ich przypadku można mówić o transferze zwrotnym. Pozostała dziewiątka dopiero zaczęła swoją przygodę z czterokrotnym mistrzem Polski, choć kilku z nich szybko ją zakończyło.

Podsumowanie letnich ruchów transferowych podzieliliśmy na cztery kategorie. W pierwszej znaleźli się ci grace, którzy zdaniem WTM zdecydowanie sprawdzili się w Widzewie. W drugiej mamy zawodników, których można raczej zakwalifikować do tego grona. W trzeciej grupie mowa o piłkarzach, którzy za bardzo nas nie przekonali, a w czwartej o tych, których sprowadzenie z różnych względów było błędem.

TRANSFERY POZYTYWNE

Spośród jedenastu nowych piłkarzy bezwzględnym strzałem w dziesiątkę okazało się zakontraktowanie Mateusza Michalskiego i Daniela Mąki! Obaj stanowili kluczowe elementy w ofensywnej grze Widzewa. Pierwszy, choć grał na skrzydle, zanotował aż dziewięć trafień, ciągnąć grę drużyny nawet w końcówce rundy, gdzie większość zawodników nie miała już „paliwa”. Mąka to z kolei zawodnik przewyższający kulturą gry całą ligę. Potrafił grać nieszablonowo i nie tylko sam strzelał bramki, ale też kreował okazje kolegom. Zaliczył siedem goli, do których dołożył trzy asysty.

Jeśli obaj wiosną utrzymają formę, a być może osiągną nawet wyższą, od Michalskiego i Mąki trener Przemysław Cecherz będzie zaczynał układanie meczowej jedenastki. To piłkarze, bez których na chwilę obecną nie wyobrażamy sobie drużyny z Piłsudskiego 138!

TRANSFERY RACZEJ POZYTYWNE

W tej grupie naszym zdaniem znaleźć powinno się trzech piłkarzy. Pierwszym z nich jest wspomniany wyżej Kozłowski, który wrócił do klubu po roku gry w Legionovii Legionowo. Kibice spodziewali się po nim nieco więcej, ale umówmy się – większość czasu „Cinek” leczył kontuzję i to ona uniemożliwiła mu pełne rozwinięcie skrzydeł. Jednak w tych spotkaniach, w których zdążył zagrać, pokazywał się z naprawdę dobrej strony i dlatego bardzo żałujemy, że mógł pomóc zespołowi w większym stopniu.

Za w miarę pozytywne uważamy również pozyskanie Piotra Burskiego, który jednak wiosną w Widzewie już nie zagra. O drugiej połowie jesieni w jego wykonaniu napastnik i my sami chcielibyśmy już zapomnieć, ale przyznajmy, że tu również na przeszkodzie stanęły sprawy zdrowotne. Wcześniej Burski dużo dawał drużynie, strzelając ważne bramki w Tomaszowie czy Łowiczu lub ratując wygraną z Concordią Elbląg w ostatnich sekundach.

Po głębszym zastanowieniu do umiarkowanie pozytywnych transferów dorzucamy również angaż Macieja Szewczyka. To uniwersalny zawodnik, który grywał jesienią zarówno w środku pomocy, jak i na lewej obronie. Nie powalał swoją postawą na kolana, ale pewną minimalną solidność wnosił. Świadczy o tym 901 minut, jakie spędził na boisku. Wiosną może mieć problem z załapaniem się do jedenastki, ale wszystko w jego rękach i nogach. Nikt go na razie nie skreśla.

TRANSFERY RACZEJ NEGATYWNE

Zdaniem WTM dwóm piłkarzom, którzy paradoksalnie grali dość często, bliżej do pomyłek transferowych. Świadczą o tym m.in. ruchy kadrowe, jakie podjęto po przyjściu do klubu Przemysława Cecherza. Szkoleniowiec postanowił rozstać się z Norbertem Jędrzejczykiem oraz Kamilem Sabiłło – tą dwójkę mamy na myśli.

Jędrzejczyk był podstawowym zawodnikiem Widzewa. Gdyby nie przymusowa pauza za kartki przed meczem z Legią II, wystąpiłby we wszystkich spotkaniach od pierwszej do ostatniej minuty! Mimo to uważamy, że nie spełnił on swoich oczekiwań. Momentami potrafił nadrabiać swoje bramki mądrym ustawieniem, ale w większości przypadków był wolny, niedokładny, a czasami wręcz unikał walki. Tego zaakceptować nie można.

Zadziorności i charakteru odmówić nie można z kolei Sabiłło, ale ten na boisko wnosił jedynie cechy wolicjonalne. Brakowało mu umiejętności piłkarskich i zmysłu, jaki powinien mieć typowy napastnik. Zamiast ciągu na bramkę, piłkarz wolał wdawać się w przepychanki z obrońcami, wykonując trudną robotę, ale nie spełniając podstawowych wymagań.

TRANSFERY NEGATYWNE

W przeciwieństwie do poprzednich zbrojeń, latem pomyłek transferowych było sporo. Do tego grona zaliczyliśmy najwięcej, bo czterech zawodników. Uczciwie powiedzmy sobie jednak, że Joachim Pabjańczyk nie miał okazji, by zaistnieć w Widzewie. Szybko został wypożyczony do Sokoła, gdzie trapiony urazem przepadł bez wieści. To jedyny piłkarz, którego sprowadzenia nie możemy określić za udane, jaki zostanie w klubie. I słusznie, bo powinien dostać szansę.

Również niewiele okazji do gry dostawali Fabian Woźniak oraz Patryk Nouri. Obaj byli młodzieżowcami, którzy w III lidze powinni mieć sporo minut ze względu na przepisy. Ci jednak oglądani byli tylko w zespole rezerw. W przeciwieństwie do Pabjańczyka obaj przebywali jednak cały czas w klubie. Trenowali pod okiem Marcina Płuski, a później Tomasza Muchińskiego, więc szkoleniowcy mogli ocenić, czy należy im się szansa gry w pierwszej drużynie. Zdecydowanie przegrali rywalizację i dlatego wiosną ich już nie zobaczymy.

Na koniec kilka słów o Mateuszu Wlazłowskim, który koncertowo zmarnował swoją życiową szansę na zaistnienie w macierzystym klubie. Młody bramkarz wskoczył między słupki, wykorzystując kontuzję Michała Chorosia, i zawiódł na całej linii. Nie wytrzymał presji, dlatego uznano, że Widzewa nie zbawi i podziękowano mu za dalszą współpracę.