Relacja z wyjazdu do Białegostoku

11 października 2016, 12:27 | Autor:

dsc07760

Niedzielny mecz z rezerwami Jagiellonii miał byś wielkim kibicowskim świętem, a skończyło się na smutnych obrazkach pustego sektora dla gości. Fani Widzewa nie mogli wejść w komplecie na stadion, dlatego wszyscy solidarnie zostali poza obiektem.

Do Białegostoku wybrało się pociągiem specjalnym 1600 kibiców RTS. Tysiąc z nich posiadał bilety, reszta miała otrzymać dodatkową pulę na miejscu. Po dojechaniu na stację PKP, wyjazdowicze zostali przewiezieni autobusami na ul. Słoneczną, gdzie rozpoczęły się żmudne rozmowy z organizatorem meczu.

Zdaniem gospodarzy, najpierw na stadion miały wejść osoby posiadające bilet, natomiast pozostali fani mieli zakupić sobie wejściówki w kasie. Sposób ich dystrybucji, w jednym okienku kasowym, na 40 minut przed pierwszym gwizdkiem, łatwo sobie wyobrazić. Do obsłużenia było przecież ok. sześćset osób. Każda z nich musiałaby podać dokument ze zdjęciem, nr PESEL itd. Ostatni kibic kupiłby bilet długo po meczu.

Grupa wyjazdowa nie chciała się zgodzić na zmianę wcześniej ustalonego sposobu wejścia na obiekt. Bilety dla dodatkowych osób miały czekać przygotowane, by cały proces usprawnić i o czasie zameldować się na trybunach. Negocjacje nie przynosiły rezultatu i atmosfera zaczęła robić się coraz gorętsza. Wystarczy postawić się w roli kibica, który przejechał pół Polski, by odstać dwie godziny pod stadionem i ruszyć w drogę powrotną. Zdenerwowanie z czasem przerodziło się w agresję i doszło do kilku spięć z ochroną oraz policją.

Gdy sytuacja się uspokoiła, fani skupili się na dopingu dla piłkarzy, którzy za murami stadionu walczyli o punkty. Śpiewy były dobrze słyszalne, często dołączali się do nich ci, którym dane było zakupić bilety w kasie i wejść na trybuny Jagiellonii. Po strzelonej bramce dało się wychwycić nawet bębny, nadające rytm piosenkom. Miejscowi nie mobilizowali się specjalnie na mecz, młyn „Jagi” opanowany był grupkami, które zerwały się z dopingiem dwa-trzy razy. Warto zaznaczyć, że okrzykami skierowanymi do policji ochrony, wspierali oni także gości.

Po zakończeniu spotkania do zgromadzonych pod stadionem kibiców wyszli piłkarze Widzewa, dziękując im za obecność. Żeby dostać się w okolice ogrodzenia, musieli oni zaliczyć małe spięcie z ochroniarzami, którzy nie chcieli dopuścić ich bliżej. Ostatecznie drużynie udało się zamienić kilka słów ze swoimi sympatykami. Usłyszeli oni wiele motywacyjnych zdań na temat zbliżających się Derbów Łodzi.

Kilkadziesiąt minut później 1600 widzewiaków zostało odwiezionych na dworzec, skąd pociąg wrócił w kierunku Łodzi.