Ruch Chorzów

Ruch Chorzów to klub, który posiada ogromne tradycje sportowe, grało tam mnóstwo znakomitych piłkarzy, wielu reprezentantów kraju. Kibice chorzowskiej drużyny zaliczani są do prekursorów ruchu kibicowskiego w Polsce, a na pewno w regionie Górnego Śląska. Na tyle na ile udało nam się ustalić, początki zgody kibiców Widzewa i Ruchu sięgają połowy 1978 roku. Wszyscy dotychczasowi rozmówcy podkreślali, że fakt ten miał miejsce podczas bezpośredniego meczu pomiędzy Widzewem a Ruchem, gdzie piłkarze Widzewa „pomogli” reprezentantom z Górnego Śląska pozostać w ekstraklasie.

Z analizy źródeł sportowych wynika jasno, że taka sytuacja miała miejsce właśnie w roku 1978. W ostatniej kolejce sezonu ligowego 1977/1978. Widzew rozgrywał na stadionie przy ul. Armii Czerwonej 80 spotkanie ligowe z Chorzowskim Ruchem. Obydwie drużyny walczyły o zupełnie inną stawkę: Widzew w zasadzie nie musiał grać już o nic bowiem miał pewne miejsce w ekstraklasie, zaś dla Ruchu była to walka o utrzymanie w piłkarskiej elicie. Mecz zakończył się tak jak się tego spodziewano czyli Widzew przegrał na własnym boisku z Ruchem 2-4, co oznaczało że ówczesny 13-krotny mistrz Polski utrzymał się w ekstraklasie. Ta sytuacja stała się powodem tego, że kibice „niebieskich” zapałali sympatią do sympatyków Widzewa i w ten sposób narodziła się kilkuletnia zgoda między kibicami Widzewa a Ruchu. W tamtych czasach dosyć często można było spotkać sytuacje, w których np. Wynik meczu piłkarskiego stawał się podstawą do „ocieplenia” wzajemnych relacji między poszczególnymi ekipami. Jeden z moich rozmówców stwierdził:

„Czasy były bowiem takie, że powodem do zgody było m.in. wtedy nie tylko przywitanie gości na dworcu ze skrzynką wódki, ale też właśnie puszczenie meczu przez przeciwnika, gdy dawało to wymierne korzyści np. utrzymanie w lidze”

Zdecydowana większość moich rozmówców podkreślała fakt, że z inicjatywą zawarcia zgody wyszli kibice Ruchu Chorzów. Dla stosunkowo młodej dopiero co rozwijającej się ekipy, jaką był wówczas Widzew, zgoda z jednym z potentatów ligi była na pewno mocno nobilitująca i pomagała nam wchodzić na „krajowe salony”. Trudno coś napisać o jej początkach, całkiem prawdopodobne, że koncentrowała się początkowo głównie przy okazji wspólnych meczów. Oto krótka relacja z takiego spotkania rozegranego 26 maja 1979 roku w Chorzowie przez kibica Ruchu:

„1979 mój pierwszy mecz z Widzewem 1:1 w Chorzowie (pełny stadion), na trybunach piękny doping, kibiców  Widzewa ok. 300- 400 (szalikowców i zwykłych kibiców) może i więcej. Bez wyzwisk i pełny dostęp do ich sektora. Jak było wcześniej nie wiem, ale wtedy przed, na i po meczu sielankowo. W każdym razie wtedy do Widzewa pełen szacunek.”

Brać trzeba pod uwagę fakt, że w tamtych latach (tj. na przełomie lat 70/80) młyn Widzewa dopiero się rozwijał, wyjazdy nie były taką codziennością jak dzisiaj, przypuszczać można że kontakty te były nieregularne a zgoda w niczym nie przypominała tej z obecnych czasów.

Z początkiem lat 80-tych sytuacja zaczęła się zmieniać, a kontakty na linii Łódź – Chorzów zaczęły przybierać na sile. Bardzo ważnym momentem było ostatnie spotkanie sezonu 1981/82 kiedy to w Chorzowie zmierzyły się jedenastki Ruchu i Widzewa. Padł remis, który powodował, że Ruch utrzymywał się w ekstraklasie a Widzew zdobywał Mistrzostwo Polski. Feta na stadionie była olbrzymia i cieszyli się wspólnie kibice obydwu drużyn (Widzewiaków ponad 100 szalikowców), co było świetnym prognostykiem na dalsze kontakty. Kolejnym meczem, na którym pojawili się kibice Ruchu i kontynuowano przyjazdne stosunki był mecz w Łodzi pomiędzy Widzewem a Rapidem Wiedeń w listopadzie 1982 roku (03.11). W czerwcu (dokładnie 5go) 1983 roku Widzewiacy pojawili się na ligowym meczu w Chorzowie, co przypieczętowało (potwierdziło) istniejący układ. Niektórzy nawet błędnie kojarzą ten z mecz z chwilą zawarcia zgody. W ogóle lata 83-84 wydają się najlepszym okresem we wzajemnych relacjach. 09 maja 1984 r. na Widzew przyjechał Ruch. Na meczu panowała bardzo przyjazna atmosfera, oto relacja z tego spotkania:

„Zgoda. Przyjechało ok. 50 kiboli „Niebieskich”. Część z nich siedzi Pod Zegarem, pozostali po przeciwnej stronie stadionu. Kibice Widzewa i Ruchu wywieszają razem swoje flagi na barierkach pod młynem RTS-u na przemian – raz flaga nasza, raz ich. Ruch wywiesza także flagi Piasta Gliwice (ponoć i my mamy z nimi zgodę).”

Niestety na dzień dzisiejszy trudno jednoznacznie ustalić z jakich przyczyn doszło do układu/zgody z Piastem Gliwice, wydaje się dość prawdopodobne, że faktycznie nastąpiło to w skutek dobrych układów obu ekip z Ruchem. Wiadomo tylko iż już na meczu finałowym PP w Piotrkowie Trybunalskim gdzie grała Lechia i Piast (czerwiec 1983) kibice Widzew sympatyzowali z obydwiema ekipami (choć oczywiście znacznie większym uznaniem cieszyła się Lechia).

Z ciekawostek z tamtego okresu, można zaliczyć epizod z kibicami Zagłębia Sosonowiec, z którymi zrobiono nawet zgodę, ale właśnie ze względu na Ruch Chorzów, inicjatywa ta trwała w zależności od źródła: jeden dzień lub jeden tydzień. Oto jak opisał to jeden ze starszych fanów pamiętających te czasy:

„Z Zagłębiem to była zgoda na jednym meczu 84/85 na jesieni w Łodzi (2:0).  Akurat Zagłębie nie miało zgody z Legią i wyszli do nas z propozycją. I na meczu mieliśmy zgodę. Ale już po paru dniach jednak okazało się że jej nie ma. Zadecydowało pewnie to że mamy zgodę z Ruchem. Fakt że jadąc 3 tyg. później na Ruch nasi zostali obici w pociągu przez Zagłębie. I tak się skończył romans z Sosnowcem.”

Warto też pamiętać, że na wzajemne relacje między kibicami Widzewa i Ruchu niebagatelny wpływ wywierał fakt, że w tym samym mniej więcej czasie obydwie ekipy należały do wspólnego układu Widzew-Jagiellonia-Wisła-Lechia-Ruch. Wiadomo, że trzymanie z tymi samymi ekipami wzmacnia zgodę oraz tworzy wspólną płaszczyznę porozumienia. Tak więc przy okazji wzajemnych spotkań pomiędzy kibicami Ruchu i Widzewa panowała pełna zgoda, wspólne imprezy, wspomaganie się na meczach (m.in. liczna delegacja kibiców chorzowskiego Ruchu zameldowała się w Warszawie w 1985 roku gdy Widzew rozgrywał mecz finał PP z GKS-em Katowice na Łazienkowskiej).

Już jesienią 1985 coś zaczęło się psuć i to na tyle poważnie, że wkrótce wszystko się posypało i zgoda stała się przeszłością. Istniało kilka przyczyn z powodu, których drogi kibiców Widzewa i Ruchu po kilku latach znajomości zaczęły się rozchodzić. Można je podzielić na trzy grupy: pośrednie, bezpośrednie i uzupełniające (mające znaczenie bardziej marginalne, ale mimo wszystko wywierające jakiś tam wpływ na relacje). Najważniejszą z nich była jak się z perspektywy czasu wydaje, sytuacja zmieniająca się w wielkim układzie Widzew-Jagiellonia-Wisła-Lechia-Ruch. 22 września 1985r. W Łodzi rozegrano w tym samym dniu dwa dość istotne mecze: Start – Jagiellonia oraz Widzew – Ruch. Oto opis tego wydarzenia:

„Na Starcie przed południem „gra” Jaga, po południu na Widzewie Ruch. Kibice z Chorzowa i Białegostoku spotkali się na dworcu, na Starcie dołączają do nich Widzewiacy (Ruch 70, Jaga 30, Widzew 50). Z Ruchem przyjeżdża także kilku gostków z Piasta Gliwice. Na Starcie spokój, ŁKS nie przyszedł, a na Widzewie dochodzi do małego zgrzytu – zerwana zgoda z Piastem (zostali wyproszeni spod Zegara, chorzowianie solidaryzowali się z nimi i też opuścili swoje miejsca Pod Zegarem).”

Incydent z Piastem stanowił bezpośrednią przyczynę ochłodzenia wzajemnych relacji, ale główna istota problemu leżała gdzie indziej. Na Widzewie zgoda z Jagiellonią była niezwykle popularna i śmiało rzec można zdecydowanie numer jeden, również pozostałe ekipy miały swoje notowania i na tym tle kibice Ruchu schodzili na dalszy plan co musiało odbić się negatywnie. Jeden ze starszych fanów napisał:

 „…jeżeli szukać źródła późniejszego rozpadu zgody z Ruchem to może był to właśnie ten mecz… i sądzę, że mniej tu chodziło o Piasta (to kropla, która wtedy przelała czarę goryczy) a więcej o to, że Jaga była wtedy super podjęta a Ruch dostawał ochłapy ze stołu… musieli to odczuć… Wielu z Ruchu widziało, że równego traktowania ze strony Widzewa to nie ma… ponieważ wtedy wszyscy byli z wielkiego układu Widzew-Jaga-Wisła-Lechia-Ruch to Ruch musiał czuć się jak jakiś ubogi krewny… nawet o Lechię ktoś tam zawsze jakoś zadbał… Zaczęli oni [Ruch] tracić swoją pozycję w układzie, którą można scharakteryzować tak: do tego dochodziły coraz gorsze stosunki w zgodach Ruchu z Wisłą i Lechią… tylko z częścią Jagi mieli dobrą sztamę… Widać było gołym okiem, że Ruch wypada z szerokiego układu…”

Do tego wszystkiego dochodziły dodatkowo inne jeszcze czynniki drugoplanowe jak chociażby krótkotrwała zgoda z Zagłębiem Sosnowiec, która z pewnością ubodła kibiców Ruchu, ponieważ na Widzewie nie do końca rozumiano istotę niechęci miedzy kibicami z Górnego Śląska i z Zagłębia Dąbrowskiego. Spotkałem się nawet z opinią, iż tego typu podejście było faktyczną przyczyną upadku wspomnianej zgody Widzew-Ruch:

„Z Zagłębiem Sosnowiec była taka właśnie zgódka (Widzew -Zagłębie 2:0), po prostu nie rozumieliśmy, że antagonizm miedzy zagłębiakami a hanysami jest tak wielki. Wg mnie to główny powód upadku naszej pierwszej zgody.”

Kolejny czynnik, który do tej pory w całej Polsce wywołuje bardzo silne kontrowersje związany był z tak zwaną „niemieckością” mieszkańców Górnego Śląska i częstymi sympatiami pro-niemieckimi kibiców Ruchu:

„Drugim powodem napięć na linii Widzew – Ruch były coraz częstsze sympatie pro-niemieckie tych ostatnich. Kibole HKS-u otwarcie mówili, że chcieliby aby ich Ruch grał w Bundeslidze – nie mieściło nam się to w głowach. Co prawda na barierkach śląskich stadionów nie wisiały jeszcze niemieckie flagi, ale same wzmianki o Niemcach w dobrym tonie wzbudzały w kibicach Widzewa sprzeciw.”

Choć z większości relacji widzewskich uczestników tamtych wydarzeń wynika, że ten czynnik nie miał wielkiego znaczenia, to być może jednak chociaż dla części kibiców Widzewa jakiś tam wpływ wywierał.

No i wreszcie doszło do pamiętnego meczu Ruch – Widzew na wiosnę 29 marca 1986r. Na to spotkanie w zależności od źródła wybrało się od 80 do 150 kibiców Widzewa. Od początku „coś” wisiało w powietrzu, chociaż na starcie nie było jeszcze agresji, oto relacja uczestnika, która chyba najlepiej oddaje klimat tamtego spotkania:

„Pojechaliśmy do Ruchu w kwietniu 86 i już na Batorym było widać, że coś jest nie tak. Na dworcu zero powitania. Pod stadionem jakiś gostek tłumaczył Bolowi że albo zrobimy zgodę z Piastem albo idziemy w odstawkę. Jako że na meczu nie było wtedy Studenta nie bardzo było komu podjąć decyzję. Nam tzn. ekipce z Retki nie w smak był szantaż ale się nie odezwaliśmy i poszliśmy do bufetu na dworcu. Po jakimś kwadransie zrobiło się niebiesko na dworcu. Okazało się, że Ruch przyszedł nas napier….. Oj działo się. Drogi ucieczki nie było, bo było tylko jedno wyjście. Kufle latały, krzesełka. Ale obroniliśmy się. Mniej szczęścia mieli ci co zostali pod stadionem. Załapali się na wpier…. Ogólnie to uważam, że zgodnie ze standardami Ruch powinien jasno powiedzieć: „Dobra, koniec zgody. Od następnego meczu kosa.” Tak się nie stało. Świadczy to o tym, że oni byli nastawieni na kosę.”

Tak jak wspomina uczestnik wydarzeń, tego dnia doszło do kilku mniejszych, większych starć czy to pod stadionem czy też w okolicznych pijalkach, jedni się obronili inni dostali po głowach. Tak czy inaczej był to definitywny koniec prawie 8 letniej zgody z Ruchem Chorzów.

Czas upływa, zmieniają się sytuacje, dawne zadry pokrywa mgła zapomnienia. W sezonie 1986/87 klub piłkarski Ruch Chorzów po raz pierwszy w swojej historii ląduje w II lidze. Po zaledwie rocznej kwarantannie chorzowianie ponownie pojawiają się w ekstraklasie, na stadion przy ul. Cichej walą tłumy, a po Polsce jeździła za swoimi piłkarzami całkiem zgrabna ekipa „Niebieskich”. Jak to często w życiu bywa nawet gdy kończy się jakaś zgoda nie musi to wcale oznaczać zaraz całkowitego zerwania kontaktów, a nawet jeśli to często jakiś tam sentyment pozostaje. W czerwcu 1988 roku w Łodzi był rozegrany finał Pucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa a Lechem Poznań. Impreza ta z uwagi na swoją ówczesną rangę stanowiła wielkie wyzwanie dla kibiców Widzewa, bo wiadomo było, że na takim spotkaniu pojawią się liczne delegacje fanatyków z różnych miast, a co za tym idzie mogło się wiele wydarzyć. I oto niespodziewanie pod stadionem przy al. Armii Czerwonej 80 pojawia się też delegacja kibiców Ruchu. Było to pewnym zaskoczeniem dla kibiców Widzewa, ale chorzowianie zostali zaakceptowani. Przyczyny tego stanu rzeczy wyjaśnia jeden z kibiców:

„…od rana pod kasami stadionu wśród licznej grupy Widzewa (plus zgody) czekało też trochę kibiców Ruchu. Ruch był nowym pierwszoligowcem, po rocznej przerwie powrócił do ekstraklasy. Kibole „Niebieskich” uzyskali w II lidze sławę nieustraszonych, a na kilka dni przed finałem wjechali w kilkaset osób do Warszawy, po drodze w Częstochowie zrobili dym o czym pisała szeroko prasa, robiąc im reklamę. Okazało się iż do Łodzi przyjechali zrobić zgodę i przerwać 2-3 letni okres kosy.. Przy okazji chcieli nawiązać kontakt z Wisłą i w ten sposób wmontować się w trójkąt Wisła-Widzew-Jaga. Byliśmy z tego radzi, gdyż chcieliśmy zrobić zgodę z kimś ze Śląska, najchętniej właśnie z Ruchem, gdyż już kiedyś była z nimi zgoda. Ruch trzymał też z Jagą, wtedy naszym przyjacielem. Szybko doszliśmy do porozumienia. Delegacja Ruchu pochodziła z Piotrowic. Ruch siedział razem z Widzewem <Pod Masztami>”

Mimo nawiązania kontaktów i teoretycznie wznowienia „zgody”, układ ten był bardzo kruchy. Wprawdzie jakiś czas później delegacja Ruchu wspomagała naszych kibiców na finałowym meczu Super Pucharu w Piotrkowie Trybunalskim (w sierpniu tego roku), gdzie grały Lech Poznań kontra Górnik Zabrze, ale to tak naprawdę niewiele znaczyło. Powodem był fakt, że odnowienie układów było dziełem zaledwie niewielkiej grupy kibiców z obu stron, które nie mogły zagwarantować, że ponownie zostanie ona zaakceptowana przez ogół fanatyków Widzewa jak i Ruchu. Wielu ludzi tak do końca nie wierzyło, bądź nie było przekonanych co do faktycznego odnowienia dawnej „zgody”.

Kwestia ta rozstrzygnęła się nadzwyczaj szybko, acz niestety boleśnie dla części fanatyków Widzewa, których zgubiła wiara i naiwność… II kolejka rundy jesiennej sezonu 1988/89 i wyjazdowy mecz Szombierki Bytom – Widzew. Już przed meczem okazało się że nie wszyscy kibice Ruchu pałali sympatią do Widzewa, w drodze na mecz jedna z naszych grup została obita i wykrojona. Oto relacja:

„Tak się złożyło, że Widzew pierwszy wyjazd w rozgrywkach 88/89 grał w Bytomiu z Szombierkami. Zgoda z Ruchem wydawała się pewnikiem. Na pierwszym meczu sezonu flaga HKS wisiała na barierce widzewskiego stadionu, naszej flagi na meczu Ruchu nie było widać?! Gdy dotarliśmy na Śląsk nic nie stało na przeszkodzie żeby odwiedzić znajomków z Piotrowic zwłaszcza, że jeden z nich bawił w Łodzi od pamiętnego finału i obecnie pełnił rolę naszego przewodnika. Przyjęcie w Piotrowicach było przyjazne, kalendarz rozgrywek był tak ułożony, że po zakończeniu meczu z Szombierkami zdążylibyśmy na derbowy mecz Ruchu z GKSem, nasze zamierzenia uzgodniliśmy z miejscowym, czas szybko minął a piwo zostało wypite trzeba było ruszać na mecz. Udaliśmy się na dworzec, żeby jechać na nasz mecz, na stacji spotkaliśmy kolejnych kibiców z Chorzowa, ci o dziwo nic o naszej zgodzie nie wiedzieli, ale że to my mieliśmy przewagę liczebną łatwo przekonaliśmy ich, że zgoda jest i basta. W końcu nadjechał pociąg cały zapchany kibicami Ruchu, w ich oczach malowało się zaskoczenie. Widzew?? Skąd tutaj Widzew?? a my nie zwracając na nic uwagi wpychamy się gdzie każdy może się wcisnąć i jak gdyby nic zaczynamy gadać, przybijać piątki itd. Młyn Widzewa rozsypał się po calutkim składzie, w jednym wagonie pięciu w innym mniej w innym więcej… Pociąg ruszył i zaczęła się maniana. „Niebiescy” poczęli przejmować inicjatywę. Cóż było robić mówimy im, że jest zgoda. Tamci nie wierzą i głośno zastanawiają się co z nami zrobić. Nie szło im to składnie, bo piwska wypili więcej niż my. W końcu postanowili nas lać. Gdy decyzja została podjęta sytuacja Widzewiaków była beznadziejna. Otoczeni ze wszystkich stron przez przeciwników musieliśmy ulec. Wielu z naszych nawet nie mogło się ruszyć, Ślązacy zaczęli nas okładać, Widzewiacy oddają razy, mimo że wielu przeciwników ma posturę górniczego bizonu. Pamiętam, że jeden taki misiu lał mi kumpla, więc ja zacząłem okładać go, ten całą uwagę skupił na mnie z tym, że był chyba o dwie głowy większy, a łapy miał jak łopaty. Jedynym wyjściem było wyskakiwać z pociągu!!! Niezdecydowanym pomagają kopniaki chorzowian inni decydują się sami. Byłem w szoku, pociąg odjeżdża w nim wielu naszych. Jak się później okazało nie we wszystkich wagonach sytuacja wyglądała tak źle. Gdzieniegdzie kibice wymienili się na barwy. W sumie Widzew stracił ok. 10 szali i jedną koszulkę, kilku naszych zostało nieźle obitych ale obeszło się bez pomocy lekarzy. Z naszych informacji wynikało, że Widzewiaków obili chorzowscy z Mikołowa.”

Pozostali, którzy jechali bezpośrednio na mecz nie mieli takich przygód. Cóż los bywa czasem bardzo przewrotny, a naszym pozostało uczyć się na błędach… i tak zakończył się ten epizod „ponownej zgody”.

Przez następne lata panowała „kosa” i kilka razy doszło do mniejszych lub większych awantur pomiędzy fanami Widzewa a Ruchu. Mimo to w drugiej połowie lat 90tych znów nastąpiło pewne „ocieplenie” wzajemnych relacji, którego apogeum nastąpiło w 1998r. Kilkunastu Widzewiaków wspomagało Ruch podczas pamiętnego turnieju z katowickim Spodku, a w maju podczas meczu obydwu drużyn w Chorzowie prowadzono poważne rozmowy na temat zgody, która ostatecznie nie została zawarta (warto wspomnieć, iż kibice Widzewa jako jedni z melicznych byli w tamtym czasie wpuszczani na stadion Ruchu, bowiem obiekt przy ul. Cichej ze względów bezpieczeństwa – remont drogi przyległej do stadionu, był przez dłuższy czas zamknięty dla kibiców gości). Zgody nie było a wkrótce znów relacje uległy ochłodzeniu, nie na tyle jednak by pozytywne aspekty zostały zupełnie zapomniane. Zmieniły się kolejne generacje kibiców, sytuacja kibicowska w kraju uległa przemianom i znów pomiędzy ekipami Widzewa a Ruchu nawiązały się pozytywne relacje. Początkowo dotyczyło to dość wąskiego grona, lecz z czasem wspólne grono zaczęło się powiększać. Pierwsze kontakty nawiązały się w roku 2002 i dotyczyły głównie przedstawicieli tzw. ekip „sportowych”. Od tego momentu pojedyncze osoby zaczęły (nieoficjalnie) pojawiać się na niektórych spotkaniach (m.in. jeden z fanów Ruchu brał czynny udział w zdobyciu kawałka flagi GKSu podczas jesiennego wyjazdu Widzewa do Katowic – 11.08.2002). Pozytywne relacje na kanwie chuligańskiej w roku 2003 przerodziły się w tzw. „układ”. Początkowo miał on obowiązywać głównie podczas meczów reprezentacji, ale z czasem przerodził się w coś więcej. W 2003 zwłaszcza dwa mecze kadry odbiły się głośnym echem to jest spotkanie Polska–Węgry w Chorzowie, gdzie na oklep od kibiców Ruchu i Widzewa załapały się Polonia Bytom, GKS Katowice czy Górnik Zabrze. Jesienią przy okazji spotkania Polska – Szwecja na ciężkie bicie załapali się fanatycy ŁKS. Coraz częściej też przy okazji niektórych meczów pojawiały się delegacje danych kibiców, fanatycy Widzewa byli m.in. w Opocznie, Bełchatowie czy Radomsku przy okazji wizyt piłkarzy Ruchu. Podczas wiosennej wizyty fanatyków Widzewa został rozegrany mecz pomiędzy przedstawicielami obydwu stron, a atmosfera na trybunach była neutralna, fani gości opuścili trybuny wraz z gospodarzami. Jesienią spora grupa Widzewiaków wspierała Ruch podczas ich wyjazdu do Łodzi na ŁKS, przedstawiciele Ruchu pojawili się za to w Zabrzu na meczu Górnik – Widzew. Wiosną 2004r. na plan pierwszy wybił się słynny mecz Ruch– ŁKS, podczas którego doszło do gigantycznej awantury z policją. W następnym sezonie na trybunach przy al. Piłsudskiego pojawili się kibice Ruchu, którzy zasiedli wśród kibiców gospodarzy a wyjazdowa flaga „PF” zawisła na środku trybuny „prostej” wśród flag gospodarzy. Nieubłaganie trwał proces, podczas którego „układ” chuligański zaczął przeradzać się w dużo mocniejsze relacje. Kulminacja tego faktu nastąpiła 16.04.2005r. podczas meczu Ruch– Widzew. Mimo iż oficjalna zgoda tego dnia nie była planowana spontaniczne „zbratanie” publiki spowodowało, że oczywistym faktom nie było już co zaprzeczać. Po meczu decyzyjne osoby zadecydowały o powstaniu oficjalnej zgody, która jak czas pokazał trwa do dziś i ma się naprawdę dobrze, co pokazały chociażby niedawne mecze na stadionie Śląskim w Chorzowie.

Opis pochodzi z książki „WIDZEW ŁÓDŹ. Zarys historii Klubu i jego kibiców”.