TKzM: „Decyzyjni robią maturę”

13 lutego 2017, 19:53 | Autor:

twardy kibol z młyna

Po naprawdę długiej nieobecności na nasze łamy wraca kultowa pozycja, czyli blog „Twardego Kibola z Młyna”. Bezkompromisowy felietonista sam mówi o sobie, że wraca po ciężkiej kontuzji i jeśli organizm wytrzyma, na stałe wskoczy do pierwszej jedenastki. Nie mamy nic przeciwko temu, przy okazji polecając Wam najnowszy wpis! Tym razem w całości jest on poświęcony sąsiadom zza miedzy.

„Decyzyjni robią maturę”

Dzień dobry!

Witam po długiej przerwie, ale beka jak widzę sama się nie skręci. Nic mnie tak ostatnio nie rozbawiło, jak informacja na profilu „białokońcówkowych platfusów” ze Starego Polesia. Wydali oni bardzo groźny (jak vlepki Limanki) komunikat, w którym informują, że tzw. „decyzyjni”, którzy na mecze wchodzą za darmo, zadecydowali, że jak nie zapłacisz za karnet, to cię wykolegują z kibicowania temu lokalnemu klubikowi i zabronią ci w ogóle chodzenia na mecze. Czytam i nie wierzę! Czyżby po zbliżającej się rundzie rewanżowej, w Łodzi pozostać miało tylko 250 kibiców ŁKS? Czy tam 253?

Ale mało tego. Znaleźli również bardzo cwany sposób (równie cwany, jak wchodzenie na mecz przez dziurę w płocie), na nabycie karnetu. Otóż jak brzmi komunikat: „Jeśli nie masz funduszu na karnet – zapisz się do Cosinusa. Szkoła jest NIEOBOWIĄZKOWA I BEZPŁATNA, a w zamian za zapisanie otrzymasz CAŁKOWICIE DARMOWY karnet wiosenny”. Tłumacząc na j. polski:

– zapisz się do Cosinusa, a pójdziesz tam dwa razy, czyli pierwszy i ostatni, a to znaczy, że edukacja ci nie grozi
– zapiszesz się za darmo
– dostaniesz za to karnet
– klub nie dostanie w całości twojej gotówki, ale pewnie jakiś procent tej kwoty, wynikający z twojego zapisu do szkoły, w której nigdy się nie znajdziesz

To musiały wymyślić naprawdę „tęgie, decyzyjne głowy”. Zgaduję, że głównymi nabywcami darmowych karnetów będą chuligani i kumaci z ŁKS, tzw. „decyzyjni”. A to oznacza, że wymyślili promocję dla siebie, by wciąż za darmo wchodzić na mecze. I tu koło się zamyka. Od decyzji, decyzyjnych, do darmowego wejścia dla decyzyjnych! Myślę, że ta logika daje podstawy, by stwierdzić że ełkaesiacy znaleźli nową „dziurę w płocie” na miarę swoich możliwości i XXI wieku!

Już nawet karnety dla małoletnich zaczęli nazywać po naszemu „karnetami fundowanymi”. O ile kibicowsko dostaliśmy na koniec roku cios nożem kuchennym pod żebra, to po takich dramatycznych apelach z drugiej strony miasta wiem, że się nie wykrwawimy. Rana się zagoi, zabliźni, a skóra stwardnieje.

***

Nie da się przejść również obojętnie obok tego, że za nami mamy pierwszy event, „Warriors Fight Morherfuckers Kill Arena MMA Octagon” (sorry, nie mam pamięci do kolejnych nazw gal MMA), która zgromadziła polskie, chuligańskie ekipy na jednej hali, pod jednym dachem. Celebrycka otoczka wydarzenia pozwala sądzić, że po wielu latach zmieni się jedna rzecz. Mianowicie kiedyś kibole tłukli się na trybunach „Spodka” przy okazji turniejów piłki nożnej, a teraz piłkarze będą tłukli się na trybunach oglądając chuliganów w oktagonie, gdy ci wywieszą tylko groźne transparenty i będą wspólnie obrażać tych, którzy na takiej gali z nimi nigdy się nie znajdą…

Po jednej z walk, gdy „Rodowity Łodzianin z Piotrkowa Trybunalskiego” został sam na dwóch rywali z ekipy, która akurat nie miała nic wspólnego z klimatami kibicowskimi – Internet zapiał z zachwytu nad Rodowitym, bo sobie poradził z dwójką chłopców kopiących go w plecak pełny kredek i zeszytów. Ich nieporadność w sytuacji, gdy na łódzkiej ulicy taki zawodnik zostałby rozciągnięty na kole łamiącym i rzucony lwom na pożarcie, była dosyć zabawna, jednak nie wiedzieć czemu większość stwierdziła, że rodowity „jest kotem”! Może i jest, ale pokonanie tych dwóch przestraszonych sytuacją szkolniaków raczej o tym nie świadczy.

Natomiast creme de la creme gali były przybite piątki w finale przez zawodników Arki Gdynia i ŁKS, którzy przez wiele poprzednich lat walczyli o względy tego samego panicza, pana Lecha. Gdy wszyscy oczekiwali, że prędzej czy później dojdzie do jakiejś draki między Arką a ŁKS, przy okazji jakiegoś meczu Lecha, czy nawet przypadkowo podczas jakiegoś wyjazdu, to panicz Lech zaprosił swoje dwie koleżanki na tę samą kolację i chyba je pogodził kupując po „bukiecie róż”.

Na koniec przepraszam, że dziś tylko o ociemniałej stronie miasta, ale nie dało się przejść obok tego obojętnie.

Twardy Kibol z Młyna