Widzew Łódź – Dynamo Mińsk (28.11.1984r i 12.12.1984)

10 stycznia 2010, 16:17 | Autor:

Mecz Widzew Łódź – Dynamo Mińsk, który odbył się 28.11.1984r. W ramach Pucharu UEFA był dużym rozczarowaniem dla kibiców. Zakończył się porażką 0:2 (0:1) a oglądało to spotkanie na stadionie ŁKS-u 15 tysięcy widzów. Przed meczem Widzew był faworytem, bowiem miał już swoją markę w Europie, natomiast Dynamo nie miało takiego uznania.

Mecz przebiegał w ten sposób, że Widzew atakował (ale bez pomysłu), a przeciwnik z rzadka kontratakował. Jedna z takich kontr zakończyła się bramką w 36 min. strzeloną przez Zygmuntowicza i tak do przerwy było 1:0 dla gości. W drugiej połowie łodzianie zauważyli, że to nie przelewki i nie można lekceważyć tego rywala. Zaczęli konstruować groźniejsze akcje lecz goście „czując zapach sukcesu” jeszcze mocniej scementowali szyki obronne. Bronili się skutecznie a gdy Widzew zupełnie się odkrył potrafili to wykorzystać. Sam na sam znalazł się z Bolestą w 90 min. Rumbutis i nie dał mu żadnych szans obrony. To była katastrofa, bo chyba nikt nie spodziewał się porażki 0:2. Klub Kibica Widzewa siedział na tym meczu w sektorze obok Galery (przy wyjściu) od strony dzisiejszego sektora dla gości na ŁKS-ie. Liczebnie było nas ok. 400-500 osób. W tamtym okresie przestano przywiązywać uwagę do miejsca gdzie się siedzi. Bywało, że przed przerwą siadano gdzie indziej niż po przerwie, toteż nie było większego zdziwienia, że na tym meczu zadecydowano tak a nie inaczej. Doping i jego organizacja był w tym spotkaniu słaby i można to chyba przypisać „atrakcyjności” rywala, który nie należał do najwyższej półki. Z tym meczem wiąże się pewna legenda i dotyczy osoby Antała, nieżyjącego już, ale znanego i oddanego Widzewowi kibica z Dąbrowy, a później mieszkańca Teofilowa. Reagował on bardzo impulsywnie na widok „białych końcówek” i gdy na meczu z Dynamem ujrzał kilku osobników z takimi końcówkami wpadł w szał. Wyciągnął swój charakterystyczny „scyzoryk” i obcinał te końcówki po kolei jak leciało, co było olbrzymim zaskoczeniem dla butnych i pewnych siebie ich posiadaczy. Przed stadionem ełkaesiacy” polowali” na nasze barwy i nie było to jakimś odkryciem, bo od 2-3 lat było to już prawie normą przy okazji rozgrywania meczów pucharowych przez Widzew na ŁKS-ie.

Mecz rewanżowy rozegrany 12.12.1984r. W Tbilisi (Gruzja) odbywał się przy głośnym dopingu dla Widzewa, ponieważ miejscowa publiczność kibicowała Polakom. Wygraliśmy ten mecz 1:0 i można powiedzieć, że tylko 1:0. Sam D. Dziekanowski mógł rozstrzygnąć ten mecz, albowiem po wykorzystaniu karnego w 10 min. miał jeszcze co najmniej dwie stu procentowe sytuacje. Po jednej z nich będąc sam na sam trafił w poprzeczkę i wydawało się niewiarygodne, że nie wykorzystał tej sytuacji. Drużyna Widzewa zagrała o niebo lepiej niż w Łodzi, ale niestety odpadliśmy z Pucharu UEFA. Spotkanie to pokazało, że gdyby Widzewiacy byli należycie skoncentrowani i nie zlekceważyli rywala w pierwszym meczu to konfrontację tę zakończyliby zwycięsko. Warto w tym miejscu napisać kilka słów o  Marku Dziubie-wychowanku ŁKS-u, kupionym przez Widzew w 1984r, który występował w tym meczu (jak i we wszystkich meczach omawianej edycji pucharu UEFA w barwach Widzewa). Kibice ŁKS-u mieli za złe kierownictwu swojego klubu, że sprzedano własnego wychowanka do Widzewa. Sam zawodnik w rozmowie z dziennikarzami powiedział:

 

Chciałbym wreszcie chociaż raz wystąpić w europejskich pucharach. Taką szansę daje mi aktualnie tylko gra w Widzewie. Dlatego chętnie skorzystałem z propozycji konkurencyjnego, ale przecież bratniego, łódzkiego klubu.

 

Marzenia Marka Dziuby i świetnego obrońcy spełniły się a on wraz z kolegami dotarł do trzeciej rundy pucharu UEFA.