Widzew Łódź – Olimpia Poznań (25.05.1988)

10 stycznia 2010, 16:20 | Autor:

W dniu 25.05.1988r. odbył się w Łodzi wobec ponad 3 tys. widzów ligowy pojedynek pomiędzy Widzewem Łódź a Olimpią Poznań. W zapowiedzi do tego meczu pisano:

 

Kibicom widzewskiej jedenastki marzy się przekonywujące zwycięstwo. Być może w jakimś stopniu osłodziłoby ono gorycz pożegnania z nadziejami na występy w europejskich pucharach.

 

To, co działo się na tym meczu, to był po prostu skandal, bo gospodarze ewidentnie „oddali” to spotkania gościom. Ludzie nie wytrzymywali nerwowo patrząc na to, co się dzieje na boisku i jak Widzewiacy przechodzą obok gry. Tylu epitetów wykrzyczanych z trybun dawno nie słyszano i wszystko sprowadzało się do jednego hasła „Widzew grać k …a mać”. Szalikowcy Widzewa „Pod Zegarem” też mieli dosyć tego piłkarskiego teatrzyku. Pod koniec pierwszej połowy rozpoczęły się różnego rodzaju przyśpiewki a jedna z nich dobitnie przedstawiała przebieg dotychczasowych wydarzeń. Treść krótka i prosta brzmiała następująco: „Many, many, many – mecz sprzedany”. Zachowanie kibiców nie dziwiło, bo skoro w 42 minucie było już 0:3 po strzałach Kaziowa w 22 minucie i dwukrotnie piłkarza Borówko w 35 i 42 minucie, to takie „coś” mogło wyprowadzić z równowagi najspokojniejszych sympatyków faworyzowanego przed meczem Widzewa. Nie zmieniła tutaj niczego bramka, którą zdobył w 43 minucie piłkarz RTS-u, Rabenda bo praktycznie wiadomo było czego się po tym spotkaniu można spodziewać. W drugiej połowie wszyscy mieli już „piłkę nożną” głęboko w „d..ie” a dezaprobatę dla działań „kopaczy” wyrażano śpiewając: „Szła dzieweczka do laseczka…” czy „Sto lat, Sto lat Niech Żyją, Żyją Nam”. W tym beznadziejnym meczu był tylko jeden rodzynek. W 45 minucie wynik na 4:1 dla Olimpii ustalił strzałem z wolnego Burchardt. Była to przepiękna bramka, bo wolny był wykonywany z ponad 30 metrów od linii bramkowej a piłka ugrzęzła w samym okienku bramki bronionej przez Zajdę. Do końca nic się już nie zmieniło. Ciekawy i ironiczny komentarz po tym „spektaklu” ukazał się w Dzienniku Łódzkim, gdzie A. Wróbel napisał:

 

gdzie komentarz o wydarzeniach na boisku, na którym przecież 25 graczy (licząc rezerwowych) przez 90 min. grało w „pocie czoła”, walcząc” jak lwy” o ligowe punkty? Na ten temat może innym razem.

 

Skład Widzewa z tego haniebnego meczu to: Zajda, Przybyś, Walczak, Podsiadło, Myśliński, Cisek, Szulc, Iwanicki, Putek – Świątek, Rabęda (Wilk). Następny mecz Widzew grał u siebie z GKS-em Katowice i na tym meczu kibice Widzewa wywiesili transparent: „Widzew-Olimpia 1:4. Zmyć tą hańbę”. Zadra po meczu z Olimpią pozostała długo w pamięci, bo obok wielkich sukcesów Widzewa były też kompromitujące, jak ten występy. Na marginesie należy napisać, że mecz z GKS-em Katowice, który aspirował wtedy do gry w pucharach zakończył się remisem 0:0 i kolejnego blamażu nie było.