M. Koniarek: „Miło było spotkać się z kibicami”
14 września 2021, 20:00 | Autor: MateuszPiątkowy wieczór w „Sercu Łodzi” swoją obecnością postanowił uświetnić Marek Koniarek. Legenda łódzkiego i katowickiego klubu odwiedziła najpierw klubowe muzeum, a następnie obejrzał spotkanie, które zakończyło się wynikiem 3:1 dla gospodarzy. Z tej okazji przepytaliśmy go o wrażenia związane z tym dniem.
– W ósmej kolejce I ligi zmierzyły się ze sobą dwa ukochane przez pana kluby, czyli Widzew Łódź i GKS Katowice. W piątek przy alei Piłsudskiego mocniej zabiło serce?
– Jak zawsze w takich meczach między tymi drużynami. Wiadomo – parę lat grało się w jednym klubie, parę lat w drugim. To zawsze jest przeżycie.
– Jakie ma pan wrażenia po spotkaniu?
– Wydaje mi się, że w pierwszej połowie to GKS miał więcej sytuacji, których nie wykorzystał. Dostali bramkę pod koniec pierwszej połowy. W drugiej połowie to Widzew był drużyną lepszą i zasłużenie wygrał. Prowadzili grę, zdobyli trzy bramki. Tak że zwycięstwo zasłużone.
– Któryś z łódzkich graczy wyróżniał się na tyle, że szczególnie wpadł panu w oko?
– Powiem panu szczerze, że nie było tam jakiejś postaci zdecydowanie wyróżniającej się. Trudno byłoby mi teraz kogoś szczególnie wyróżnić, jeśli chodzi o najlepszego zawodnika.
– Jak podobała się panu atmosfera w „Sercu Łodzi”? W tym meczu padł rekord frekwencji na stadionie w tym sezonie. Trybuny pękały w szwach, w tym również sektor zajmowany przez kibiców z Katowic.
– No właśnie, fajnie że było prawie tysiąc kibiców z Katowic. Zajęli cały sektor. Na stadionie było prawie osiemnaście tysięcy widzów, atmosfera była wspaniała. Choć powiem szczerze, że na niektórych obiektach, gdzie może wejść jeszcze więcej ludzi, to jednak nie ma takiej atmosfery jak na Widzewie. Atmosfera była świetna, kibice elegancko poprowadzili doping.
– Jak ocenia pan początek sezonu w wykonaniu piłkarzy Widzewa?
– Nie pamiętam już wszystkich meczów dokładnie, ale widać, że coraz lepiej to wygląda. Piłkarze się ze sobą zgrywają, wygrywają coraz więcej spotkań. I miejmy nadzieję, że będzie tak dalej. Teraz czeka ich trudny mecz w Tychach. Łatwo nie będzie, ale zobaczymy. Miejmy nadzieję, że w tym sezonie uda się ten awans zrobić.
– Czyli wierzy pan, że uda się w tym sezonie awansować?
– Jeszcze daleka droga, trochę tych spotkań jest. Jest kilku kandydatów, ale wygląda na to, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Pamiętam sezon w drugiej lidze, kiedy Widzew zremisował dziesięć razy z rzędu. Po pierwszej rundzie mieli już mieć pewny awans, a później cały czas remisowali. Na razie nie można więc zbyt daleko wybiegać w przyszłość. Ale z tą publicznością, niezłym składem, który mają, coraz lepszą grą – myślę, że sobie poradzą.
– Przed piątkowym meczem odwiedził pan również Muzeum Widzewa. Wspomnienia z dawnych lat wróciły?
– Wszystko fajnie to wyglądało. Miło było spotkać się z kibicami i trochę powspominać dawne czasy. Trochę mało miejsca mają, ale nie ma co narzekać. Miło było odwiedzić to miejsce.
– Jest pan niekwestionowaną legendą łódzkiego Widzewa. Co najlepiej wspomina pan z okresu gry w czerwono-biało-czerwonych barwach?
– Trudno mi teraz powiedzieć, co najlepiej wspominam. Było trochę tych meczów. Na pewno mistrzostwo Polski to było duże przeżycie. W tym sezonie nie przegraliśmy ani razu – było tylko siedem remisów, reszta zwycięstw. Nikt tego jeszcze nie zrobił. To była fajna rzecz. Różnie bywało, były momenty lepsze i gorsze. Człowiek jednak zawsze pamięta te lepsze.
– Możemy się częściej spodziewać pana wizyt w „Sercu Łodzi”?
– Jak będzie jakiś fajny mecz, to na pewno podjadę. Zawsze jest tu fajnie przyjechać. Myślę, że na jesień jeszcze raz się pojawię.
– Czego życzy pan kibicom Widzewa?
– Życzę, żeby drużyna była jak najdłużej na tym pierwszym, drugim miejscu – żeby piłkarze zrobili ten awans. Żeby nie było powtórki z zeszłego sezonu. Myślę, że teraz tak nie będzie. Miejsce Widzewa jest w Ekstraklasie, a nie w I lidze. Chcę też podziękować kibicom Widzewa za takie przyjęcie mnie na stadionie. To było naprawdę wzruszające.
Rozmawiał Mateusz Chudzicki