Wraca temat licencji Czubaka

We wtorek Patryk Czubak został ogłoszony nowym trenerem Widzewa. To już drugie jego podejście do tej roli w krótkim czasie i drugi raz na tapet trafia sprawa jego uprawnień do prowadzenia zespołu. Co na ten temat mówią przepisy?

Pierwsza, awaryjna wówczas kadencja Czubaka zaczęła się w lutym, gdy powierzono mu drużynę po odsunięciu Daniela Myśliwca. Początkowo planowano taki manewr jedynie w meczu z Radomiakiem Radom, ale później wydłużono go na dwa kolejne spotkania. Po pierwsze dlatego, że piłkarze dobrze zareagowali na jego rządy, po drugie po to, by dać sobie nieco więcej czasu na wybór docelowego szkoleniowca. Ani wtedy, ani teraz 32-latek nie posiadał jednak licencji UEFA Pro, wymaganej na poziomie Ekstraklasy oraz I ligi.

Czubak zasiadał na ławce w starciach z Radomiakiem, Jagiellonią Białystok oraz GKS Katowice dzięki warunkowej zgodzie ze strony Zespołu ds. Kształcenia i Licencjonowania Trenerów. Przepisy umożliwiają wydane takiego pozwolenia raz w sezonie, maksymalnie do czasu zakończenia aktualnie trwającej rundy. Wówczas nie przejmowano się specjalnie, co będzie dalej, ponieważ stery nad widzewiakami przejął Zeljko Sopić, a jego poprzednik wrócił do roli asystenta.

Teraz problem jest poważniejszy, ponieważ Czubak ma prowadzić czerwono-biało-czerwonych na stałe, a więc także w przyszłym roku. Zasady jednak się nie zmieniły, więc klub będzie musiał ponownie wystąpić o warunkową licencję. Zapewne będzie to jedynie formalność, ale schody zaczną się po przerwie zimowej. Wyjścia z tej sytuacji będą wtedy dwa. Najlepszym rozwiązaniem będzie udział szkoleniowca w kursie Polskiego Związku Piłki Nożnej, który może dać mu licencję UEFA Pro, a więc nie tylko dać możliwość formalnego kierowania drużyną w trakcie meczów o punkty, ale też podnieść jego kompetencje i teoretyczną wiedzę. Dobrze się składa, ponieważ kolejny taki kurs rozpoczyna się w styczniu, a sama obecność na liście przyjętych pozwala uzyskać warunkową zgodę komisji na cały okres trwania szkoleń. Trzeba jednak pamiętać, że na jedno miejsce w Polsce przypada najczęściej trzech chętnych, więc aby znaleźć się w gronie kursantów, trzeba pokonać niemałą konkurencję. Nie wystarczy sama wola kandydata czy praca na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.

Drugą opcją jest wpisywanie do meczowego protokołu innej osoby, posiadającej uprawnienia, na przykład Marcina Pogorzały, który ma odpowiednią licencję. Tego typu praktyka bywa nierzadko stosowana przez kluby, ale siłą rzeczy nie wygląda zbyt dobrze wizerunkowo, a przecież Widzew chce dążyć do bycia super profesjonalną organizacją. W obecnie trwającym kursie udział bierze Łukasz Włodarek, więc i on mógłby zostać tzw. słupem. Co ciekawe, na liście są też inni trenerzy, pracujący obecnie lub całkiem niedawno w Ekstraklasie, jak Dawid Kroczek (poprzedni opiekun Cracovii), czy Mariusz Misiura ( aktualnie Wisła Płock). Są tam również głośne nazwiska, jak byli reprezentanci Łukasz Piszczek czy Dariusz Dudka oraz były widzewiak Marcin Płuska.

O te formalne trudności pytany był podczas wtorkowej konferencji prasowej dyrektor sportowy RTS. „Nie jestem w stanie powiedzieć, co będzie, jeżeli trener Czubak nie dostanie się na kurs. Zrobimy wszystko, żeby Patryk rozpoczął w styczniu kursy UEFA Pro. Mamy nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży i skończymy z nim sezon – tego byśmy sobie życzyli” – powiedział Mindaugas Nikolicus. Intrygujące było też wtrącenie z jego strony, że Patryk Czubak mógłby zdobyć uprawienia… w innym kraju. Licencje trenerskie są bowiem uznawane globalnie.