L. Selahi: „Widzew chciał mnie najbardziej ze wszystkich”

13 lipca 2025, 08:56 | Autor:

Wraz z początkiem lipca do drużyny łódzkiego Widzewa dołączył Lindon Selahi. Reprezentant Albanii miał oferty z innych krajów, ale zdecydował się na polską drużynę. O czym mówił w rozmowie z portalem Weszło?

O transferze do Polski

„Kiedy jako piłkarz masz kilka ofert i z tego jedną ze środowiska, które bardzo, ale to bardzo cię chce – jest inaczej. Coś takiego naprawdę robi różnicę, zwłaszcza gdy klub i trener wykazują duże zaangażowanie. Tak było z Widzewem.

To prawda, że miałem inne oferty, ale czułem, że Widzew chciał mnie najbardziej ze wszystkich. A w futbolu właśnie o to chodzi, żeby iść za uczuciami. Po rozmowach z różnymi klubami one zostały w Łodzi”.

O przyczynach odejścia do Ekstraklasy

„Wydaje mi się, że trafiłem do trudniejszej i ciekawszej ligi niż ta, w której byłem. Owszem, chorwackie rozgrywki są mocne i mają kilka zespołów, które rywalizują w Europie. Ale byłem tam cztery lata i chciałem coś zmienić, a Ekstraklasa wygląda na duże wyzwanie. Zrobiłem research na temat ligi, klubu, całej otoczki. Widzę tutaj siłę i wiem, że dwa kluby dotarły do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Łączy mi się to wszystko w fakt, że podjąłem właściwą decyzję. A przynajmniej taką mam nadzieję”.

O znajomości z trenerem Sopiciem

„Tak, współpracowaliśmy razem w Chorwacji. Znam metody jego pracy, wiem, jak chce grać i czego dokładnie ode mnie oczekuje. Uważam, że z tego względu moja adaptacja przebiegnie szybciej, niż miałoby to się wydarzyć w innym klubie. Poza tym Widzew przedstawił mi ciekawy projekt w dłuższej perspektywie, który ma przywrócić klub na dawne miejsce. Tu jest piękna historia i widziałem na wideo, że również świetni kibice.

Mamy fajną chemię. Prawie wygraliśmy dwa trofea, ale skończyliśmy na drugim miejscu w lidze i jako finaliści pucharu. Pomijając futbol, to po prostu bardzo dobry człowiek. Jest bliski piłkarzom, dużo żartuje, choć kiedy jesteś na boisku, wymaga ciężkiej pracy. W moim przypadku sprawa była prosta, bo trener pokazał mi, jak ważną rolę mam odegrać w Widzewie”.

O oczekiwaniach

„Nie czytam zbytnio komentarzy i nie zaglądam do mediów, bo skupiam się na pracy. Ale jeśli oczekiwania są wysokie, podoba mi się to. Lubię, gdy presja rośnie. Po to jest właśnie futbol. Fani czekają, aż zrobisz coś fajnego na boisku. Dla mnie to bardzo ważne, żeby byli głośni, wspierali cię, żyli twoimi zagraniami. Choć na koniec i tak się na tym nie skupiasz jako piłkarz, bo jesteś wyłączony tylko na to, co dzieje się na murawie”.

O kibicach w Chorwacji

„Pamiętam, że jak wygraliśmy ligę, wszyscy wbiegli na boisko, cieszyli się i brali od nas rzeczy. Potem na ulicach świętowało jakieś 40 tysięcy ludzi. To był najlepszy moment w mojej karierze. Jeden kibic wraz z małym synem przytulili mnie i płakali. Ten człowiek mógł być moim ojcem, a rozpłakał się, bo daliśmy im powód do radości. Miałem w głowie: “wow, to się nazywa miłość do klubu i zawodników”. Dlatego Rijekę zawsze będę miał w sercu. Miałem tam niesamowity czas i właśnie w tym klubie moje nazwisko zaczęło być rozpoznawalne. Jestem skromny i nie czułem, że stałem się jakąś gwiazdą, ale ta różnica w odbiorze była zauważalna”.

O lidze chorwackiej

„To bardzo dobra liga, ale mamy w niej tylko 10 klubów i z każdym gra się po cztery razy… Może nie nuda, a w Rijece czułem się jak w domu i ze wszystkimi miałem świetne relacje. Ale, tak jak powiedziałem, po czterech latach potrzebowałem czegoś nowego. Gdy masz średnio 40 meczów na sezon, w których w zdecydowanej większości jesteś w wyjściowym składzie, przychodzi naturalna myśl o wyjściu ze strefy komfortu”.

O przygodzie w Belgii

„Po tym okresie, gdy dostałem szansę, do Standardu przyszedł nowy trener. Myślałem, że to będzie kontynuowane, ale okazało się, że nie ma mnie planach na przyszłość. Stąd transfer do Twente, gdzie miałem bardzo fajny pierwszy sezon. Grałem prawie wszystko, niestety przyszedł koronawirus i skończyliśmy ligę w marcu. Potem w klubie pojawił się nowy szkoleniowiec i wydarzyło się to samo, co w Belgii. Dlatego w futbolu czasami chodzi o to, żeby mieć odrobinę szczęścia i trafiać do różnych miejsc w odpowiednich momentach. Mi być może tego szczęścia zabrakło, ale takie jest życie. Każdy ma swoje kariery, a ja niczego nie żałuję, bo w każdym klubie robiłem, co mogłem”.

O swoich cechach

„Jestem wojownikiem. Zdarza się, że w trakcie gry wszędzie mam na sobie krew, ale to część mojej tożsamości. Trzeba szanować ludzi, którzy płacą, żeby oglądać cię na stadionie. Musisz dawać maksa. 

W moich żyłach płynie albańska krew, moja rodzina jest z Albanii i nawet jeśli urodziłem się w Belgii, nie zapomniałem, skąd pochodzę. Mogłem nawet grać dla Turcji, bo moi dziadkowie żyli tam kiedyś przez pięć lat. To samo tyczyło się Macedonii. Mimo wszystko, moje serce zawsze było albańskie”.

O grze w reprezentacji

„Towarzyszą przy tym takie emocje, że trudno je opisać. Kiedy dorastasz i oglądasz piłkarzy w telewizji, a potem sam zaczynasz nosić tę samą koszulkę, czujesz, że to coś innego niż w klubie. Wtedy pojawia się duma za wszystkich wokół: rodziców, rodzinę czy żonę. W duchu dziękujesz im, że możesz grać dla kadry, że cię wspierali. Dla mnie reprezentacja to najlepsza rzecz, jaka może przytrafić się w profesjonalnej karierze”.

O wiedzy o Ekstraklasie

„Rozmawiałem z Shehu. Powiedział mi same dobre rzeczy o Widzewie i podkreślił, że szczególnie teraz dzieje się dużo dobrego dzięki energii, jaką wniósł nowy właściciel. Chwalił warunki i mówił, że wewnątrz jest teraz bardziej stabilnie. A mimo że jestem w Widzewie dopiero od kilku dni, zauważyłem, że profesjonalizm jest na wyższym poziomie niż w Chorwacji.

Więcej ludzi w sztabie, grupa osób od mediów, wszystko zapewnione. To niesamowite. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego w aż takim stopniu. Podobnie jest w Belgii i Holandii, choć raczej tylko w największych klubach: PSV czy Ajaxie. Normalnie masz jednak około 10 ludzi z klubu, a na jednym treningu w Widzewie zobaczyłem 25 osób, nie licząc piłkarzy”.

O piłkarskich wzorcach

„Takim wzorem i idolem z dzieciństwa zawsze był dla mnie Luka Modrić. Nie jestem tak dobry jak on, ale dla mnie to być może najlepszy pomocnik w historii futbolu. Nie jestem największy, nie najsilniejszy, ale jeśli zobaczysz mnie na boisku, czasami dwumetrowy piłkarz przegra ze mną pojedynek, bo jestem bardziej zawzięty. Wszystko tkwi w nastawieniu”.

Subskrybuj
Powiadom o
5 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Polska
8 godzin temu

Mistrza Chorwacji już masz, teraz przyszedł czas ma mistrza Polski.

Toma
7 godzin temu

Największym wstydem pozostaje niestety brak jednego nawet boiska naturalnego a nie jakiś hybryd. w ciagu 10 lat ani jeden zarząd o tym nie pomyślał a kasa była na wszystko. To żałosne boisko przy stadionie, które z dumą dała nam szczerząca cycata radna to śmiech na sali. Szkoda, oby jak najszybciej powstał bukowiec a miasto dopiero zacznie nam rzucać kłody pod nogi

Markoni
7 godzin temu

Ciekawy charakterek. Takich nam trzeba.

Jazz1910
7 godzin temu

Wielkie „wow”. Prawdziwy gladiator i wojownik, a do tego pięknie mówi o swojej ojczyźnie. Nastały złote czasy Widzewa. Za sześć dni wszystko się zacznie!

R_E_D
7 godzin temu

Widać, że chłopak jest poukładany i wie czego chce.
„…nie chciałem iść do czołowej ligi dla samego faktu, żeby po prostu tam być. To nie ma żadnego sensu. Miałem teraz okazję przenieść się do Serie A, ale nie czułem tego.”
To będzie nasz wojownik.

5
0
Would love your thoughts, please comment.x