M. Stefaniak: „Liczę, że w przyszłym sezonie pokażę w Widzewie swoje umiejętności”

Wiosną tego roku do Widzewa trafił Marcel Stefaniak. Młody lewy obrońca nie dostawał on jednak zbyt wielu szans od trenerów i jesienią zdecydował się na wypożyczenie do Bałtyku Gdynia. Jak ocenia swój pobyt zarówno w łódzkim, jak i gdyńskim klubie?

– Chyba nie tak miał wyglądać twój pobyt w Widzewie.

– Na pewno nie wszystko poszło po mojej myśli. Miałem trochę inne cele i plany. Są jednak rzeczy, na które nie mamy wpływu. Muszę nadal iść do przodu i robić swoje. Nie załamuję rąk. Wierzę, że pobyt w Gdyni zaprocentuje i wrócę na odpowiednie tory. Najważniejsza jest dla mnie gra, a w Bałtyku mogę liczyć na grę w pełnym wymiarze czasowym.

– W rundzie jesiennej w Bałtyku zagrałeś w dziewięciu ligowych spotkaniach, natomiast w ostatnich trzech kolejkach pauzowałeś.

– W ostatnim meczu, w którym wyszedłem w podstawowym składzie, doznałem urazu stawu skokowego, który wykluczył mnie z gry do końca rundy. W zeszły czwartek zakończyłem leczenie pod okiem Radosława Grabowskiego. Jestem już zdrowy i od stycznia ruszam do przygotowań na 100%.

– Jesteś wypożyczony do Bałtyku do końca sezonu z opcją jego skrócenia w przerwie zimowej. Jak obecnie przedstawia się twoja sytuacja?

– Były rozmowy odnośnie skrócenia wypożyczenia, ale razem z Rafałem Pawlakiem oraz sztabem szkoleniowym doszliśmy do wniosku, że lepiej dla mnie jest zostać w Gdyni i grać wszystkie mecze w pełnym wymiarze czasowym.

– Z czego wynikało, że trenerzy w Widzewie nie dawali ci szans gry?

– W poprzedniej rundzie wracałem do piłki po dość poważnej kontuzji. Być może wróciłem zbyt szybko i zdarzały mi się mikrourazy, które eliminowały mnie z gry. Wiosną nie byłem w pełni formy i nie przekonałem trenerów. W okresie przygotowawczym czułem się już bardzo dobrze, byłem gotowy do gry. Pokazałem, na co mnie stać. Szkoda, że nie dostałem szansy, bo na pewno bym ją wykorzystał. Liczę, że w przyszłym sezonie, po awansie do I ligi, pokażę w Widzewie swoje umiejętności.

– Trafiłeś do Bałtyku, w którym grał Maciej Kazimierowicz, a później we władzach znalazł się Jacek Paszulewicz.

– Jeżeli chodzi o wybór Bałtyku, to sam Kazik mnie namawiał do tego. Dzięki niemu zdecydowałem się na ten krok. Prezes Paszulewicz był moim trenerem w Widzewie. Teraz został prezesem Bałtyku do końca sezonu. Wierzę głęboko, że poukłada on ten zespół i utrzymamy Bałtyk w trzeciej lidze.

– W międzyczasie gruchnęła również wiadomość, że zostaliście oszukani przez sponsora.

– Gdyby ktoś mi powiedział, że coś takiego może się stać, nie uwierzyłbym. Nie życzę nikomu takiej sytuacji. Jak widać takie rzeczy się zdarzają. Teraz nie jest to najważniejsze. Ważne jest to, co przed nami.

– Jesteście na ostatnim miejscu w tabeli, ale strata do bezpiecznego miejsca jest bardzo mała.

– Jestem przekonany, że ta strata na wiosnę zostanie odrobiona. W kolejnej rundzie pokażemy na co naprawdę nas stać, choć drużyna na pewno zostanie przebudowana. Czuję, że damy radę i podołamy ciężkiemu wyzwaniu, czyli utrzymaniu w trzeciej lidze.

– Czego możemy ci więc życzyć w nadchodzącym roku?

– Przede wszystkim zdrowia, a reszta już przyjdzie sama. Zdrowie jest dla mnie najważniejsze, mam nadzieję, że to już koniec niemiłych przygód związanych z kontuzjami.

Rozmawiał Bercik