Widzew matematycznie pewny utrzymania

Z praktycznego punktu widzenia drużyna Widzewa mogła być już od pewnego czasu spokojna o swoją obecność w Ekstraklasie w przyszłym sezonie. W piątkowy wieczór doszła do tego matematyka – utrzymanie jest już niezagrożone.

Przed rozpoczęciem rozgrywek szefostwo łodzian planowało wykonać kolejny progres. Zadanie postawione przed zespołem polegało na zdobyciu w końcowej tabeli co najmniej pięćdziesięciu punktów, a więc o cztery więcej niż rok wcześniej. Przez większość jesieni piłkarze prowadzeni jeszcze przez Daniela Myśliwca mieli ten cel w swoim zasięgu, nawet mimo kiepskiej końcówki rundy. Problemy pojawiły się wiosną. Widzewiacy długo nie mogli odnieść zwycięstwa i stało się jasne, że wyznaczonego im planu nie wykonają. Zamiast tego, trzeba było zacząć się martwić o ligowy byt, bowiem strefa spadkowa zbliżała się z kolejki na kolejkę.

Kluczowy okazał się okres między 15 marca a 4 kwietnia, gdy łodzianie wywalczyli trzy zwycięstwa z rzędu. Serię zaczął jeszcze zastępujący tymczasowo Myśliwca jego asystent Patryk Czubak, a dokończył ją docelowy trener Zeljko Sopić. Później forma znów uleciała i jak na razie nie udało się zaliczyć kolejnego kompletu punktów, dlatego teoretycznie RTS wciąż mógł znaleźć się w I lidze. Szansa na taki scenariusz była jedynie iluzoryczna, ale istniała. Często w swoich wypowiedziach podkreślał to m.in. szkoleniowiec z Chorwacji.

Widzew mógł się jednak utrzymać nawet nie wybiegając na boisko, gdyby wyniki innych ekip potoczyły się dla niego korzystnie. Blisko było już przed tygodniem, gdy drużyna z Piłsudskiego pauzowała. Dwa z trzech warunków zostało spełnionych, ale do matematycznego zamknięcia sprawy jednego zabrakło. Klamka zapadła jednak wczoraj, w Zabrzu. Desperacko walczący o pozostanie w elicie Śląsk Wrocław nie zdołał pokonać Górnika, przegrywając z nim 0:2. To oznacza, że nie ma już żadnej możliwości, by podopieczni Sopicia znaleźli się na 16. miejscu lub niżej i do dzisiejszego starcia z Zagłębiem mogą przystąpić z całkowitym spokojem.

Maksymalna liczba punktów, jaka jest obecnie w zasięgu, to czterdzieści dziewięć – tyle można zgromadzić w przypadku wygrania wszystkich czterech ostatnich spotkań. Taki rozwój sytuacji jest jednak bardzo mało prawdopodobny. Po powrocie z Lubina, w terminarzu łodzian czekać będą jeszcze dwie domowe potyczki (z Legią Warszawa i Puszczą Niepołomice) oraz kończące sezon wyjazdowe zawody z Rakowem Częstochowa.