„Cóż szkodzi obiecać” boisko dla Widzewa?

Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, w Łodzi szykowano by się właśnie do otwarcia boiska treningowego przy stadionie Widzewa. Wstęgi jednak nikt przecinać nie będzie, bo nie dość, że płyty do gry nadal nie ma, to nawet nie zaczęto jej budować!

Pierwsze wzmianki na temat tej inwestycji zaczęły pojawiać się już pod koniec 2022 roku. „Gazeta Wyborcza” informowała wówczas, że klub zawarł porozumienie z Miastem na temat zagospodarowania działki znajdującej się pomiędzy „Sercem Łodzi” a ul. Sępią, a zakładała ona powstanie naturalnego pełnowymiarowego boiska z systemem podgrzewania. Środki na to miały pochodzić częściowo z rządowego programu, dedykowanego właśnie tym celom, a także z budżetu miasta. Urzędnicy rzeczywiście wykazali się operatywnością, bo wniosek złożyli i dostali od Ministerstwa Sportu i Turystyki dotację w kwocie 6 milionów złotych.

W maju 2023 roku ówczesny prezes Mateusz Dróżdż powątpiewał jednak czy inwestycja zostanie wykonana w planowanym terminie. Przyjęto to z wielkimi obawami, ponieważ drużyna RTS nie dysponowała (i nadal nie dysponuje!) żadną naturalną nawierzchnią, na której mogłaby trenować. Występujący od trzech lat w Ekstraklasie piłkarze muszą korzystać z obiektów sztucznych lub hybrydowych, w dodatku przez długi czas były to płyty o bardzo złej jakości, a najlepszym dowodem, do czego może to prowadzić, była skomplikowana kontuzja Bartłomieja Pawłowskiego, przez którą pauzował przez dziewięć miesięcy. Gwiazdor i kapitan łodzian… wpadł w dziurę na Łodziance! Perspektywa przesunięcia w czasie oddania nowego boiska powodowała więc zaburzenie całego procesu szkoleniowego.

Przetarg na zaprojektowanie i wykonanie boiska oficjalnie uruchomiono wreszcie w marcu 2024 roku, a więc prawie rok po otrzymaniu środków rządowych! Zakładał on powstanie nie tylko murawy, ale też niezbędnej infrastruktury (m.in. oświetlenia, nawodnienia czy parkingów). Po otwarciu kopert z ofertami pojawiły się problemy, ponieważ – jak to często bywa – żadna kwota nie mieściła się w przewidzianym budżecie. Trzeba oddać władzom miasta, że podeszły wówczas do tematu bardzo pozytywnie i dołożyli brakujące pieniądze. Dzięki temu można było podpisać umowę z wykonawcą, którym został Dropservice. Zgodnie z zapisami, na ukończenie prac firma miała trzynaście miesięcy od momentu zawarcia porozumienia, co oznaczało powstanie boiska przed rozpoczęciem sezonu 2025/2026, a więc miało być gotowe najpóźniej za trzy tygodnie.

Jak wiadomo, termin ten nie zostanie dotrzymany, ponieważ żadnych robót przy Piłsudskiego nawet nie rozpoczęto! Powodem kolejnego opóźnienia miały być kolizja lokalizacyjna z planowaną inwestycją w kolejową w ramach Centralnego Portu Komunikacyjnego, a także rura ciepłownicza, przebiegająca na tym terenie. Przez wiele miesięcy trwała więc „papierkologia” i „spychologia” pomiędzy przeróżnymi instytucjami, a czerwono-biało-czerwoni trenowali w tym czasie w warunkach wstydliwych dla całej Ekstraklasy. Przełom w sprawie ogłoszono dopiero niedawno. W dniu 9 kwietnia „Wyborcza” opublikowała wypowiedź wiceprezydenta Łodzi, który przekazał zakończenie procedur formalnych. „Dopiero niedawno dostaliśmy odstępstwo od spółki CPK, żeby wydać pozwolenie na budowę boiska treningowego przy stadionie. To boisko powstanie w tym roku, dowieziemy ten projekt” – zapewniał Adam Wieczorek. To odważna deklaracja, bo według różnych ekspertów, taka budowa zajmie około roku, a przecież ta się jeszcze nie zaczęła. „Podam przykład: samo zasianie trawy, aby ta się właściwie ukorzeniła, można wykonać jedynie na przełomie sierpnia i września, a później dopiero w kwietniu” – mówi nam jeden ze specjalistów z branży. Najwidoczniej, Wieczorek ma w tym temacie większą wiedzę, bo przecież nikogo by nie okłamywał, prawda?

Zresztą to, co miało wydarzyć się już wkrótce, nie nastąpiło do dziś. Minęło dwa i pół miesiąca, a pozwolenia na budowę jak nie było, tak nie ma. Rządząca Łodzią ekipa nie ma już wymówek w postaci CPK czy rur, ale nadal postępuje w całej sprawie – mówiąc łagodnie – wyjątkowo opieszale. Coraz bardziej sfrustrowani są tym zwykli kibice, którzy doskonale rozumieją, jak ważne dla ich ukochanej drużyny jest powstanie treningowego boiska. Przy obecnej pogodzie można jeszcze przymknąć na to oko, ale późną jesienią i zimą zawodnicy Zeljko Sopicia znów będą mieli wielki kłopot. Fani co jakiś czas zagadują o to obecnych w mediach społecznościowych polityków, a ci robią to, co potrafią najlepiej: ściemniają. Przykład dostają zresztą z góry, w myśl znanego hasła z niedawnej kampanii prezydenckiej „Cóż szkodzi obiecać?”, wygłoszonego przez innego członka Platformy Obywatelskiej.

Tak pisałem wielokrotnie, będzie lada moment pozwolenie na budowę, zgodnie z pierwotną komunikacją o czerwcu/lipcu. Biorąc pod uwagę harmonogram projektu, powinien wykonawca wbić przysłowiową łopatę przełom lipiec/sierpień. Pozdrawiam.

— Adam Pustelnik (@AdamPustelnik) June 26, 2025

Najnowsza wypowiedź w tej sprawie pochodzi od innego wiceprezydenta, Adama Pustelnika. Mieniący się kibicem Widzewa urzędnik zapewnia, że pozwolenie będzie lada moment, czyli powiela wcześniejszą narrację kolegi z Magistratu. Zdaniem Pustelnika, termin przystąpienia do realnych prac to przełom lipca i sierpnia, co widać na powyższym wpisie w serwisie X. Pytanie, ile osób wierzy jeszcze w te zapewnienia i łudzi się, że tym razem politycy dotrzymają słowa. Wątpliwą wiarygodność wiceprezydentów zweryfikujemy już niebawem…