29 lat temu Widzew awansował do Ligi Mistrzów!
21 sierpnia 2025, 18:07 | Autor: RyanDokładnie dwadzieścia dziewięć lat temu wszyscy kibice Widzewa Łódź przeżyli jeden z najpiękniejszych wieczorów w historii klubu, przynajmniej tej najnowszej. 21 sierpnia 1996 roku drużyna z al. Piłsudskiego przegrała na wyjeździe z duńskim Broendby Kopenhaga, ale wystarczyło to, aby awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów!
Widzewiacy, po zdobyciu trzeciego w historii mistrzostwa kraju, do spotkania z Duńczykami przystępowali pełni optymizmu. Pierwsze starcie zostało rozegrane przy al. Piłsudskiego. Do przerwy na tablicy widniał bezbramkowy remis, ale w drugiej połowie sytuacja zrobiła się fantastyczna. Po golach Jacka Dembińskiego oraz Sławomira Majaka gospodarze prowadzili bowiem 2:0! Niestety, jedenaście tysięcy widzów obejrzało tego wieczora jeszcze bramkę dla Broendby, autorstwa Ole Bjura, przez którą sytuacja zrobiła się bardzo nerwowa.
Na wyjazd podopieczni Franciszka Smudy jechali pełni obaw. Zdaniem ekspertów, drużyna z przedmieść Kopenhagi miała przed własną publicznością przycisnąć rywali i bez większych problemów awansować. Zespołowi z północy Europy wystarczało zwycięstwo jednym golem, jednak już po czterdziestu pięciu minutach prowadzili 2:0, gdy do siatki trafili Peter Moller oraz ponownie Bjur. Liga Mistrzów zaczynała się zatem wymykać z rąk. Obraz tragedii pogłębił się zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy. Gdy tuż po wznowieniu gry Macieja Szczęsnego pokonał Kim Vilfort zdawało się, że marzenia trzeba będzie odłożyć na kiedy indziej.
Po raz kolejny dał jednak o sobie znać słynny „widzewski charakter”! Nie mając nic do stracenia, goście ruszyli do ataku. Bardzo szybko przyniosło to efekt. W 56. minucie honorową – przynajmniej tak się zdawało – bramkę zdobył Marek Citko. Do wyeliminowania przeciwnika Widzew potrzebował jeszcze jednego trafienia, ale musiał myśleć także o obronie. Jedna kontra Broendby zamknęłaby bowiem zawody. Kierowana przez Tomasza Łapińskiego defensywa łodzian jednak wytrzymała, a nagrodą za trud i nieustępliwość była akcja z 88. minuty, gdy w dużym zamieszaniu piłkę do duńskiej bramki posłał Paweł Wojtala!
Rezultat 3:2 sprawił, że miejscowi całkowicie się otworzyli. Mało brakowało, a przyjezdni doprowadziliby dzięki temu do remisu! Po szybkiej kontrze świetną okazję zmarnował jednak Dembiński. Mimo nerwowej końcówki i starań gospodarzy, więcej goli już nie padło. Widzew przegrał z Broendby, ale mógł cieszyć się z historycznego awansu do magicznej Champions League, w której występowało wówczas jedynie szesnaście zespołów, w tym sami mistrzowie!
Do annałów polskiego futbolu przeszedł nie tylko sam awans. W pamięci kibiców zapisał się także radiowy komentarz autorstwa Tomasza Zimocha, który wykrzykiwał w kierunku prowadzącego tamto starcie Ahmeta Cakara słynne „Turku, kończ ten mecz!”. Dziś mija dwadzieścia dziewięć lat od tamtego cudownego wieczora.
Broendby IF – Widzew Łódź 3:2 (2:0)
31′ Moeller, 44′ Bjur, 48′ Vilfort – 56′ Citko, 88′ Wojtala
Broendby:
Krogh – Colding, Eggen, P. Nielsen, Skarbalius – Bjur, Vilfort (73′ Daugaard), A. Nielsen, Ravn – Bagger (66′ Sand), Moller (85′ Hansen)
Rezerwowi: Andersen – Bjerregaard
Trener: Ebbe Skovdahl
Widzew:
Szczęsny – Wojtala, Łapiński, Michalczuk, Szymkowiak (61′ Bajor) – Wyciszkiewicz (46′ Dembiński), Czerwiec, Majak, Michalski – Siadaczka (74′ Szarpak), Citko
Rezerwowi: Muchiński – Zając
Trener: Franciszek Smuda
Żółte kartki: Bagger, A. Nielsen – Wyciszkiewicz, Michalski, Bajor
Sędzia: Ahmet Cakar (Turcja)
Widzów: 19 000
Az obejrze sobie skrot, moze tym razem Dembinski wyrowna na 3:3 i nie bedzie nerwowej koncowki.:-)
Dziś mija dwadzieścia dziewięć lat od tamtego cudownego wieczora. WIECZORU.
Ale to już było i nie wróci więcej/szybko,od ostatnich 25 lat wiele sie zmieniało . Ale sie zrymowało pod teks piosenki
Oglądałem w domku letniskowym i prułem się na całą okolicę xD A teraz jedna kwestia: całe szczęście, że klub przejął RD. Zobaczcie jakie było halo, że wydajemy rekordowe pieniądze na transfery. Jakoś się tak wszystko zbiegło, że teraz większość klubów wydała wielkie pieniądze na transfery i wcale nie my najwięcej i wcale, póki co, nie gromimy innych ekip. Gdyby nie te nasze wzmocnienia, to z ligi byśmy się już w tym sezonie koncertowo spierniczyli. Po prostu przyjście RD pozwoliło nam pozostać w pociągu zwanym Ekstraklasa.
Legendarny mecz, legendarny komentarz. Za każdym razem łzy radości i wzruszenia. Dla takich chwil się żyje.
Redaktor Zimoch umiał oddać i przekazać te sięgające wtedy zenitu emocje pod koniec tego pojedynku i co istotne, jeszcze panował nad nimi… Nie tak, jak pewien komentator (niegodny, by wypowiadać jego nazwisko), co komentując kluczowy o wyjściu z grupy mecz podczas Mundialu, nie wiedział, jaki wynik jest potrzebny, by… awansowała Polska! A wydzierał się wniebogłosy, jakby finał MŚ komentował… Dziękujemy!
Pamiętam, było wtedy bardzo gorąco, pokłócony z ojcem o przebieg meczu wyszedłem z domu i Widzew strzelił brameczkę :)
Oglądałem to na Olimpii w Karsznicach. Piękne czasy.
Co tam się wtedy działo…
Luz pachwina. Za rok na 30lecie awansujemy znowu.