Gikiewicz mógł trafić do Lubina. Ale nie tylko on

W ostatnim dniu okna transferowego kibice Widzewa żyli głównie sprawą Andiego Zeqiriego, ale okazuje się, że do samego końca ważyły się także losy Rafała Gikiewicza. Bramkarz mógł trafić do Zagłębia Lubin wraz z byłym kolegą z łódzkiej szatni.

Sytuacja Gikiewicza stała się bardzo trudna. Nie dość, że doświadczony golkiper stracił po drugim meczu sezonu miejsce między słupkami na rzecz siedemnaście lat młodszego Macieja Kikolskiego, to w ubiegłym tygodniu klub pozyskał utalentowanego Veljko Ilicia, który szykowany jest na nowym numer jeden przy Piłsudskiego. To oznacza, że „Giki” spadnie w aktualnej hierarchii dopiero na trzecie miejsce, czyli w praktyce jesienią raczej nie pojawi się już na boisku. Ratunkiem miała być dla niego zmiana barw, ale mimo starań nic z tego nie wyszło.

Od pewnego czasu 37-latek mówił wprost, że jest do wzięcia, ale mimo drobnych zapytań z Niemiec do żadnych poważnych rozmów nie dochodziło. Zawodnik dostał też propozycję rozwiązania umowy w Łodzi, ale nie chciał tego robić, dopóki nie znajdzie nowego zespołu, w którym mógłby odgrywać poważniejszą rolę. Szana pojawiła się w ostatnich dniach, gdy odezwali się włodarze Zagłębia Lubin. Jak podały Meczyki.pl, bramkarz był otwarty na przeprowadzkę na Dolny Śląsk i zaakceptował nawet znaczą obniżkę wynagrodzenia. Dlaczego ostatecznie do transakcji nie doszło, skoro wszystkie strony były na „tak”?

Z naszych ustaleń wynika, że powodem były wewnętrzne ruchy w gabinetach lubinian. Zamieszanie dotyczące obsady kluczowych stanowisk w klubie sparaliżowały proces transferowy i na dokończenie formalności w temacie Gikiewicza zabrakło czasu. „Miedziowi” z trudem wyrobili się też przed zamknięciem okna przy wypożyczeniu z Rakowa Częstochowa dwójki piłkarzy: Jesusa Diaza oraz Leonardo Rochy. Walka trwała jednak niemalże do ostatnich minut przed północą i ostatecznie zakończyła się sukcesem. Co ciekawe, WTM dowiedział się także, że bliski przenosin do Zagłębia był inny napastnik, Jordi Sanchez, którego rok temu widzewiacy sprzedali do Japonii. Sprawa rozbiła się o brak porozumienia z agencją Hiszpana.

Co dalej z przyszłością Rafała Gikiewicza? Kontrakt z RTS obowiązuje go do końca sezonu, więc na obecną chwilę czeka go wiele miesięcy siedzenia na trybunach. Do rozstania może dojść jednak zimą, gdyby udało mu się wtedy znaleźć nowy klub. Dla czerwono-biało-czerwonych byłoby to korzystne rozwiązanie, ponieważ z ekonomicznego punktu widzenia nie ma sensu płacić niezłego wynagrodzenia zawodnikowi mającemu bardzo niewielkie szanse na grę. Istnieje także niewielka szansa, że golkiper otrzyma atrakcyjną ofertę z ligi, w której okno transferowe jeszcze trwa, ale takich pozostało bardzo niewiele. W grę wchodziłaby na przykład Turcja (do 12 września), ale pytanie, czy widzewiakowi chce się jeszcze ruszać na przysłowiowy drugi koniec świata? W dodatku, z którego „uciekał” poprzedniej zimy.

Widzewowi nie udało się także rozstać z innym zbędnym bramkarzem. Chodzi o Mikołaja Biegańskiego, który już dawno dostał wolną rękę w poszukiwaniu pracodawcy. Poważnych propozycji najwyraźniej nie było, więc Biegański także będzie nadal związany z klubem. W jego przypadku umowa również obowiązuje do 30 czerwca 2026.