Demjan o transferze do Widzewa: „Chciałem zagrać na tym stadionie”

Robert Demjan może być tym elementem w widzewskiej układance, którego ostatnio drużynie brakowało. Bramkostrzelny napastnik może wprowadzić spokój przy wykańczaniu akcji. Słowak mówił, dlaczego wybrał ofertę Widzewa.

Demjan przyznał, że w pewnej chwili miał już dość gry w piłkę. „Mam swoje lata, ale kocham futbol. Dostałem propozycję z Widzewa, czyli dużego klubu z wieloma kibicami i ogromnymi ambicjami. Osoba trenera Franciszka Smudy też miała wpływ na moją decyzję. Tak samo jak pojawienie się Murapolu” – mówił na łamach „Przeglądu Sportowego”.

Słowacki napastnik mógł grać dwa poziomy rozgrywkowe wyżej, ale odrzucił opcję z I ligi. „Miałem kilka propozycji z I ligi, choćby od władz Wigier Suwałki. Ale to już nie dla mnie, za daleko od domu. Wytłumaczyłem to trenerowi. Gdyby Suwałki były bliżej słowackiej granicy, to tak, pewnie bym się zastanawiał, jednak tak daleko, nie ma szans” – powiedział Demjan.

Za przenosinami do Łodzi stał również atut znakomitej atmosfery wokół klubu. Zwłaszcza w trakcie ligowych spotkań. „Stęskniłem się za meczami, które ogląda trochę więcej kibiców. Na Słowacji w najlepszym przypadku na trybunach siedziało tysiąc osób. W Łodzi będziemy grać przy 15 tysiącach. To robi różnicę. Obejrzałem kilka filmików z dopingiem i stwierdziłem, że chcę zagrać na tym stadionie” – stwierdził napastnik Widzewa.

Co ciekawe, widzewiakowi najtrudniej było prowadzić negocjacje w temacie przeprowadzki na Piłsudskiego nie z jego zarządem, a… własną żoną! „Początkowo nie chciała słyszeć o powrocie do Polski, miała dość przeprowadzek. Zgodnie z planem mieliśmy zostać na Słowacji. Poza tym Łódź nie jest tak blisko Słowacji jak Bielsko. Nie było łatwo ją przekonać… w sumie wciąż nie jest. Jak przyjdzie na mecz, to może będzie łatwiej” – śmieje się Robert Demjan.