Jak spędzili wiosnę niedoszli widzewiacy
9 czerwca 2014, 07:41 | Autor: RyanTradycją i stałym elementem każdej przerwy w rozgrywkach, czy to letniej, czy zimowej, są spekulacje na temat transferów. Dziennikarze prześcigają się w informowaniu kibiców o tym kogo planuje sprowadzić ich klub lub który piłkarz wkrótce opuści drużynę. Czasami plotki te znajdują potwierdzenie w rzeczywistości i dany gracz faktycznie zmienia barwy, czasem media mają rację co do obranego kierunku, ale transfer z różnych powodów nie dochodzi do skutku, najczęściej jednak doniesienia są tzw. kaczkami dziennikarskimi i tak naprawdę danego tematu nigdy nie było.
Również wokół Widzewa trwała zimą wrzawa medialna, a z łódzkim klubem łączono wiele nazwisk. Kilku piłkarzy Artura Skowronka widziano także w innych drużynach, ale my chcieliśmy skupić się na tych pierwszych. Przyjrzeliśmy się sylwetkom piłkarzy, o których w poprzednim okienku transferowych pisało się, jako o potencjalnych wzmocnieniach jedenastki z alei Piłsudskiego. Gdzie są dziś? Co osiągnęli? Czy Widzew ma czego żałować nie wiążąc się z nimi, czy może zrobił dobry ruch odpuszczając temat? Nasze zestawienie pomaga uzyskać odpowiedzi na te pytania.
BRAMKARZE
Zimą w Widzewie otwarto zapowiedziano, że nadszedł czas znalezienie odpowiedniego konkurenta do miejsca między słupkami dla Macieja Mielcarza. „Mały” zanotował kiepską jesień i uznano, że jednym z powodów takiej sytuacji był brak rywala. W kręgu potencjalnych nazwisk przewijały się trzy: Rafała Gikiewicza, Emilijusa Zubasa i Caleba Pattersona-Sewella.
Gikiewicz był skazany na banicję we Wrocławiu. Bronił jedynie w rezerwach Śląska, ale chcący wyciągnąć go z niebytu Widzew nie był w stanie spełnić wymagań finansowych tamtejszych działaczy. Golkiper dograł sezon w III lidze, a w międzyczasie podpisał kontrakt ze spadkowiczem 1. Bundesligi, Eintrachtem Brunszwik.
Zubas wyrobił sobie świetną markę w polskiej lidze pamiętnym sezonem, w którym dwoił się i troił, by uratować przed spadkiem GKS Bełchatów. Kiedy okazało się, że jest do wzięcia, spróbowano ściągnąć go do Łodzi. Do akcji szybko włączył się jednak duński Viborg, mający znacznie większe możliwości finansowe, i było po herbacie. Zubas w Danii jednak się nie przebił, zagrał tylko raz. Przegrał rywalizację z Michalem Peskovicem, byłym bramkarzem m.in. Polonii Bytom i Ruchu Chorzów, bratem eks widzewiaka, Borisa.
Najdłużej negocjowano z Pattersonem-Sewellem. Australijczyk był tylko rezerwowym w Gil Vicente, podobnie jak w swoich klubach ławę grzali konkurenci do gry w reprezentacji „Kangurów”. Bramkarz rozmawiał też z Zagłębiem, ale portugalski klub postawił tak wysokie żądania, że zarówno lubinianie, jak i Widzew, musieli temat odpuścić. Piłkarz ten do końca sezonu pozostał rezerwowym i tym samym zbliżający się Mundial w Brazylii obejrzy w TV.
OBROŃCY
Defensywa Widzewa była najbardziej krytykowaną formacją po rundzie jesiennej. Przy Piłsudskiego postanowiono więc skupić się na wzmocnieniach właśnie w bloku obronnym. Pozyskano aż trzech piłkarzy, ale byli też tacy, z których zrezygnowano.
Przez tydzień na testach w Łodzi przebywał Piotr Gurzęda. 27-letni obrońca zagrał nawet w sparingu z Lechią Gdańsk, ale szybko mu podziękowano. Zawodnik ostatecznie wylądował w II-ligowej Legionovii Legionovo i grał w pierwszym składzie, strzelając dwa gole. Pod koniec kwietnia złapał kontuzję i dotąd nie wrócił na boisko.
W Widzewie pojawił się także jego rówieśnik, Joni Aho. Grającemu na prawej obronie lub na środku Finowi wygasał kontrakt z Interem Turku, ale po kilku dniach pobytu na zgrupowaniu drużyny w Uniejowie wyjechał. Nie dostał nawet szansy w sparingu z Puszczą Niepołomice. Klub nie porozumiał się z defensorem w kwestiach finansowych i transfer odpuścił. Czy słusznie? Chyba tak. Aho wrócił do Interu i w fińskiej ekstraklasie zagrał w tym roku tylko raz.
POMOCNICY
Drugą linię Widzewa zimą wzmocniło trzech piłkarzy, choć w przypadku Patryka Mikity i Xhevdeta Geli słowo „wzmocnili” jest użyte nieco nad wyraz. Media pisały o zainteresowaniu łodzian jeszcze inną czwórką graczy.
Dariusz Dudka, po nieudanej przygodzie z angielskim futbolem, szukał klubu najpierw zagranicą, a gdy tam nie doczekał się ofert, skierował starania na polski rynek. Dziennikarze pisali, że otarł się też o Widzew, choć akurat w jego przypadku jedynie wstępnie sondowano taką możliwość. Były reprezentant kraju ostatecznie wylądował w Wiśle, z której wyjeżdżał na podbój Europy. W Krakowie grał na środku obrony. Zaliczył 12 występów, nie strzelił żadnej bramki, raz wyleciał z boiska z czerwoną kartką.Tuż przed startem rudny wiosennej Widzew chciał sprowadzić jeszcze jednego piłkarza. Tak, jak Gela jest on Finem z bałkańskimi korzeniami. To skrzydłowy Erfan Zeneli, który zimą był do wzięcia za darmo z drużyny wielokrotnego mistrza Finalndii, HJK Helsinki. Zeneli byłby prawdziwą bombą transferową łodzian, ale na jego pozyskanie zabrakło pieniędzy. Klub liczył na pomoc lokalnego biznesu, ale ostatecznie z piłkarza zrezygnowano. Z pocałowaniem ręki przyjęło go w swoje szeregi izraelskie Maccabi Petah Tikva, w którym zawodnik rozegrał 10 meczów, strzelając jednego gola.
Najbliżej transferu do Łodzi był Jakub Wilk. Jego agent rozmawiał z kilkoma klubami polskiej ekstraklasy, grał na zwłokę, zwodził, aż ostatecznie wynegocjował ciekawe warunki na Litwie. Skrzydłowy wrócił do Żalgirisu Wilno, gdzie szybko stał się jednym z najważniejszych ogniw zespołu. W 15 meczach strzelił 8 goli i wraz z drużyną prowadzoną przez Marka Zuba pewnie zmierza po kolejny tytuł mistrzowski.
Czwartym pomocnikiem, luźno łączonym z Widzewem, był skrzydłowy Maciej Makuszewski. Łodzianie nie mieli jednak żadnych argumentów w walce o wypożyczenie go z Tereka Grozny. Najkorzystniejszą ofertę złożyła Lechia Gdańsk i Makuszewski został jej podstawowym piłkarzem. Wystąpił we wszystkich wiosennych kolejkach, strzelił trzy bramki.
NAPASTNICY
Atak był najmniej popularną formacją w zimowych doniesieniach transferowych dotyczących Widzewa. Szefowie klubu uznali, że pewniakiem do gry w pierwszym składzie jest Eduards Visnakovs i specjalnie nie skupiali się na wzmocnieniu tej pozycji. Na testach pojawił się jedynie anonimowy Francuz, Steven Lecefel. Okazało się, że to totalny amator, na którym w Łodzi szybko się poznano i podziękowano za przyjazd. Po fakcie wyszło na jaw, że Lecefela i dwóch innych niedzielnych piłkarzy po starej znajomości chciał wypromować Mirosław Tłokiński. Wspominamy o Francuzie, bo był to jedyny napastnik, który miał zimą jakikolwiek związek z Widzewem. Z ciekawości dodamy, że Internet nie przekazuje na temat jego dalszej kariery ani słowa.
Jeszcze późną jesienią o ewentualnym transferze na Piłsudskiego pisało się w kontekście Patryka Małeckiego. Temat szybko jednak upadł, gracz wybrał dużo lepiej płatną ofertę z Pogoni Szczecin, a na dodatek to zdecydowanie bardziej ofensywny skrzydłowy, jak snajper.
Podsumowując niedoszłe zimowe transfery tak naprawdę żałować można tylko Erfana Zeneliego. Piłkarz ten poradził sobie w wymagającej ekstraklasie izraelskiej, a więc w Polsce byłby wyróżniającym się graczem. Klub jednak nie mógł pozwolić sobie na jego zatrudnienie, podobnie jak w przypadku Makuszewskiego czy Wilka. Widzew, nie mający tak silnej pozycji na rynku, jak dekadę temu, a do tego zamykający tabelę, często wykorzystywany był przez menedżerów do podbicia stawki, a piłkarze przechodzili mu koło nosa. Ci, z których łodzianie rezygnowali świadomie, lądowali w niższych ligach lub na ławkach rezerwowych. Trudno więc zarzucić szefom klubu jakąś wielką pomyłkę, jak w przypadku historii np. z Marcinem Robakiem rok wcześniej.






Wisła Płock
Górnik Zabrze
Raków Częstochowa
Jagiellonia Białystok
Cracovia
Radomiak Radom
Lech Poznań
Zagłębie Lubin
Korona Kielce
Pogoń Szczecin
Arka Gdynia
Lechia Gdańsk
Widzew Łódź
GKS Katowice
Motor Lublin
Legia Warszawa
Termalica Nieciecza
Piast Gliwice
Legia II Warszawa
Warta Sieradz
ŁKS Łomża
Ząbkovia Ząbki
Wigry Suwałki
Wisła II Płock
Świt Nowy Dwór Maz.
Broń Radom
KS CK Troszyn
Lechia Tomaszów Maz.
Olimpia Elbląg
Widzew II Łódź
Jagiellonia II Białystok
GKS Bełchatów
Mławianka Mława
GKS Wikielec
KS Wasilków
Znicz Biała Piska