Nikolicius i Cerina opuszczają Widzew!

Nikolicius pojawił się przy Piłsudskiego na początku marca tego roku. Miał być osobą realizującą nową strategię klubu, zakładającą zwiększenie roli dyrektora sportowego na politykę kadrową pierwszej drużyny. Poprzednik, czyli Tomasz Wichniarek, był jedynie jednym z członków tzw. komitetu transferowego, a nowa doktryna zakładała przekazanie następcy zdecydowanie większej decyzyjności, a co za tym idzie także odpowiedzialności. 

Pierwszym ważnym wyborem Litwina było zatrudnienie w roli trenera Zeljko Sopicia. Ruch ten udał się tylko połowicznie, ponieważ szkoleniowiec zrealizował cel na dalszą część sezonu 2024/2025, utrzymując zespół w Ekstraklasie, ale z drugim wyzwaniem nie radził sobie zbyt dobrze. Jego rolą miało być zbudowanie nowej drużyny, znacząco lepszej piłkarsko dzięki olbrzymim wydatkom w letnim oknie transferowym. Proces zgrywania nowego składu szedł opornie, a do tego Sopić ewidentnie nie miał szczęścia do decyzji sędziowskich. Nie bronił się więc wynikami, a oliwy do ognia dolewał jego sposób bycia, etos pracy czy komunikacja wewnętrzna czy zewnętrzna. Pod koniec sierpnia uznano więc, że dalsza współpraca nie ma sensu i zwolniono Chorwata. Fakt, iż utrzymał się na stanowisku zaledwie pół roku, uznano za porażkę Nikoliciusa.

Kolejnym trenerem wybrano dotychczasowego asystenta Patryka Czubaka, co od początku poddano sporej krytyce ze względu na znikome doświadczenie 32-latka. Wraz z tą decyzją zaczęły się także pojawiać pogłoski, że nie był to autonomiczny ruch dyrektora sportowego, ale w dużym stopniu efekt nacisków ze strony zarządu, głównie ówczesnego wiceprezesa Macieja Szymańskiego. Na konferencji prasowej, na której ogłaszano zmiany, Nikolicius wyraźnie dawał do zrozumienia, że angaż Czubaka w roli opiekuna łodzian to nie jego własna koncepcja, a pomysł całego „klubowego managementu”. Niemniej jednak wziął za niego odpowiedzialność, twierdząc m.in., że to „najlepszy możliwy wybór”. Jak wiadomo, do kolejnej dymisji szkoleniowca doszło raptem półtora miesiąca później.

Początków końca Mindaugasa Nikoliciusa należało dopatrywać się z chwilą zatrudnienia w roli pełnomocnika zarządu ds. sportu Dariusza Adamczuka. Wówczas działania tej dwójki zaczęły się dublować, co rozmywało odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Podczas prezentacji Igora Jovićevicia postanowiono jednak jasno określić nowy podział obowiązków w Widzewie. Dokonał tego sam Adamczuk, wprost przyznając, że to on był pomysłodawcą zatrudnienia Jovićevicia i osobą zatwierdzającą ten ruch, a Nikolicius wykonywał przy tym jedynie zadania robocze. Stało się więc oczywiste, że wpływ Litwina na sprawy sportowe został znacznie zmarginalizowany, a pytanie o jego przyszłość w klubie otwarte.

Wstępnie wydawało się, że w Łodzi będą chcieli jednak postawić na wspólną pracę tego duetu. Właściciel klubu Robert Dobrzycki jeszcze niedawno twierdził, że jest bardzo zadowolony z pracy „Niko„, któremu potrzeba po prostu większego wsparcia. Nie pierwszy raz zmienił jednak zdanie i wbrew swoim słowom dokonał innego ruchu. Biznesmen poszedł za sugestią Adamczuka, uznając że Nikolicius stał się osobą zbędną, co wynika ze słów pełnomocnika zarządu. „Odkąd dołączyliśmy do klubu z Piotrem Burlikowskim analizujemy sytuację w Widzewie. Mamy pierwsze spostrzeżenia, oceny i wnioski. Chcę, by w dziale sportowym obowiązywał model pracy proponowany przeze mnie. Dlatego też rekomendowałem, by z pewnymi zmianami nie czekać do przerwy zimowej, ale wykonać je już teraz” – powiedział na łamach widzew.com.

Jednocześnie dowiedzieliśmy się, że to właśnie Dariusz Adamczuk przejmie wszystkie obowiązki dotychczasowego dyrektora. „Docelowo nie chciałbym, żebyśmy w Widzewie mieli do czynienia z rozproszeniem odpowiedzialności za tak ważne kwestie jak transfery piłkarzy. Wiadomo, że nad ruchami „do” i „z” klubu zawsze pracuje zespół ludzi, natomiast na końcu jest osoba, która je akceptuje, zatwierdza, a następnie firmuje. W Widzewie teraz to moja odpowiedzialność i chcę, by było to wyraźne również w strukturze działu sportowego” – przyznał były szef sportu Pogoni Szczecin.

Wraz z Mindaugasem Nikoliciusem widzewskie szeregi opuszcza także Igor Cerina, którego Litwin osobiście sprowadzał do klubu. Obaj współpracowali wcześniej w Hajduku Split, gdzie Cerina odpowiadał za skauting i takie też zadania otrzymał w RTS. Dlaczego postanowiono mu podziękować? Można się domyślać, że przyczyny są dwie. Po pierwsze, niedawne zatrudnienie zaufanego człowieka Adamczuka w osobie Sławomira Rafałowicza, który analogicznie dublowałby rolę Chorwata. Drugim powodem mogło być niezadowolenie z dotychczasowego modelu pracy, co uwypuklono w oficjalnej wypowiedzi. „Tylko w ostatnich dniach wizytowaliśmy kilka europejskich lig, gdzie na żywo oglądaliśmy zawodników, którzy potencjalnie mogą wzmocnić Widzew. Moim zdaniem osobista obserwacja jest bardzo ważnym elementem dobrego procesu rekrutacyjnego piłkarza i pozwala z większą precyzją ocenić go nie tylko pod kątem umiejętności, ale także dopasowania do stylu drużyny” – stwierdził Adamczuk w klubowej witrynie.

Jak po dzisiejszych zmianach funkcjonować będzie skauting Widzewa? „Na górze piramidy skautingowej są Sławomir Rafałowicz i Piotr Kasprzak, którzy już teraz intensywnie pracują nad zimowym okienkiem transferowym. Natomiast jeśli chodzi o kwestie związane z zarządzaniem działem sportowym, mamy już opracowany podział kompetencji i odpowiedzialności pomiędzy Piotrem i mną i w takim zespole będziemy kontynuować prace” – zapewnił Dariusz Adamczuk.

Jak poinformowano, umowy z Mindaugasem Nikoliciusem i Igorem Ceriną zostały rozwiązane za porozumieniem stron. Dziękujemy i życzymy powodzenia!

 Loading ...