R. Augustyniak: „Rodzi się w nas widzewski charakter”
3 listopada 2013, 20:57 | Autor: RyanRok temu Rafał Augustyniak rywalizował z II-ligowcami na wypożyczeniu w Pogoni Siedlce. Latem wrócił do Widzewa i walczy o miejsce w składzie. Szanse dostaje głównie dzięki zawieszeniom kolegów z bloku defensywnego. Tą od Lafrance’a zawalił w Poznaniu, ale prezent od Pereza wykorzystał bardzo dobrze. Wybrano go piłkarzem meczu z Pogonią Szczecin.
– Zegarek się nie spóźnia? (śmiech)
– Działa, jak powinien.
– Rok temu biegałeś po II-ligowych boiskach, a dzisiaj zostajesz uznany najlepszym piłkarzem w meczu ekstraklasy.
– Dla mnie jest to bardzo miłe zaskoczenie. Nawet się nie spodziewałem takiej nagrody, a szczerze mówiąc zapomniałem, że taka nagroda w ogóle jest przyznawana.
– Przeskok z II ligi do Ekstraklasy jest wyraźny?
– Na pewno tak. Tempo gry jest dużo większe i trzeba być dobrze przygotowanym fizycznie, żeby wytrzymać takie obciążenia.
– Jak ocenisz ten roczny pobyt w Siedlcach? Warto było iść na wypożyczenie?
– Takie wypożyczenie dało mi więcej, niż się spodziewałem. Nabrałem dużo pewności siebie i ograłem się z seniorami. W Widzewie wtedy mogłem liczyć tylko i wyłącznie na grę w Młodej Ekstraklasie.
– A jak przyjęli Cię kibice Pogon? Siedlce, to miasto sympatyzujące głównie z Legią.
– Nie miałem żadnych nie przyjemności z tego powodu, że jestem z Widzewa. Było wręcz przeciwnie – kibice pomagali i dopingowali, żebym zagrał w ekstraklasie, gdy wypożyczenie już się skończyło.
– We wczorajszym meczu z Pogonią widać było drużynę. Walczyliście nie tylko każdy ze swoim rywalem, ale także jeden za wszystkich i wszyscy za jednego.
– Tak, w końcu byliśmy drużyną i pokazaliśmy to, co powinno być wizytówką Widzewa, czyli charakter i walkę. Efektem było zdobycie trzech punktów.
– Potrzeba było zmiany trenera, żeby wyzwolić w Was taką agresję?
– Zmiana trenera dała impuls drużynie, bo każdy miał czystą kartę i chciał wywalczyć miejsce w wyjściowej jedenastce.
– Te plotki mówiące o tym, że drużyna się „rozlazła” Radosławowi Mroczkowskiemu, to prawda? Trener stracił nad tym kontrolę?
– Nie tyle, co trener stracił kontrolę, tylko drużynie potrzebna była taka „terapia szokowa,” żeby mogła znów uwierzyć w siebie.
– Trener Pawlak potrafi do Was lepiej dotrzeć? Sam niedawno grał w piłkę, zna realia szatni.
– Dokładnie, trener też grał w piłkę i dokładnie wie, co trzeba mówić chłopakom. Do każdego trzeba mieć inne podejście. Na jednego trzeba krzyknąć, a do drugiego podejść na spokojnie.
– A szatnia się już skonsolidowała? Zagraniczni piłkarze czują się już swobodniej, stopniały lody?
– Tak. Coraz lepiej mówią po polsku, co nam wszystkim pomaga w pracy. I atmosfera też jest bardzo dobra.
– Fakt, że kibice są z Wami nawet kiedy przegrywacie 0:3, dobrze wpływa Twoim zdaniem na morale?
– Pierwszy raz się spotkałem z czymś takim, przyśpiewka „Czy wygrywasz, czy nie…”, to nie są puste słowa! Oni są z nami wszędzie, nie opuścili żadnego wyjazdu i w domu też nas świetnie dopingują. Cieszę się, że gram w Widzewie, bo mamy najlepszych kibiców w Polsce!
– Pytam dlatego, że na niektórych zawodników może to podziałać szkodliwie. Mogą poczuć, że skoro fani zawsze nas głaszczą, także po porażkach, to nie ma po co się starać.
– Nie ma u nas czegoś takiego, że się nie staramy. W każdym meczu dajemy z siebie 100%. Nie zawsze wychodzi, ale nie odpuszczamy. Taki doping tylko pomaga dać z siebie jeszcze więcej.
– Nie pomyślałeś sobie w Poznaniu, zaraz po zejściu do szatni z powodu czerwonej kartki, że zawaliłeś szansę, aby załapać się do pierwszego składu Widzewa?
– Taka myśl mi przeszła przez głowę. Dostałem szansę od trenera Pawlaka i już w 3 minucie poszedłem pod prysznic. Cieszę się, że dostałem kolejną.
Byłem strasznie zły, bo chłopaki musieli walczyć cały mecz w osłabieniu. Myślę, że od tamtego meczu, w drużynie rodzi się taki zalążek widzewskiego charakteru. Z meczu na mecz jesteśmy coraz bardziej pewni siebie. To dało nam wczoraj zwycięstwo.
– Jak ocenisz swoje szanse po spotkaniu przeciwko Pogoni? Perez ma się czego obawiać?
– Ja robię swoje na treningach i walczę cały czas o skład. W poniedziałek zaczniemy przygotowania do kolejnych meczów i będę się starał, by znów wyjść w pierwszym składzie. Ale o tym, kto zagra z Sandecją i Legią, zadecyduje już sztab trenerski.
– Toczyłeś pojedynki głównie z Marcinem Robakiem. Jeden z najlepszych ligowych napastników niewiele sobie pograł przy Tobie.
– Udało mi się go zastopować, a wszyscy wiedzieliśmy jaki jest groźny, kiedy ma trochę wolnego miejsca. Na początku meczu patrzyłem jak się zachowuje, co robi, kiedy piłkę mają pomocnicy i z minuty na minutę było mi łatwiej się ustawiać.
– Pod koniec meczu złapały Cię skurcze. To efekt włożenia w grę tak wielu sił, czy to może jakieś skutki kiepskiego przygotowania do sezonu?
– Odkąd pamiętam skurcze mnie łapały i miałem z tym problemy. Przygotowani jesteśmy do rozgrywek bardzo dobrze, a ja muszę po prostu więcej czasu poświęcić na rozciąganie mięśni i będzie dobrze.
– W ważnym meczu z Legią nie zagra za kartki Marcin Kaczmarek. Drużyna dużo straci na braku takiego piłkarza? „Kaka” rzeczywiście jest Waszym liderem w szatni?
– Na pewno „Kaka” daje bardzo dużo jakości drużynie, jest najbardziej doświadczony i ma charakter prawdziwego widzewiaka. Razem z Maćkiem (Maciej Mielcarz – przyp. red.) są właśnie takimi liderami, bo – co by nie mówić – obaj nosili już opaskę kapitana w tym sezonie.
– Z kim Ty się najbliżej trzymasz w zespole?
– Mam z świetny kontakt z młodymi zawodnikami, jak i z tymi najbardziej doświadczonymi. Najbardziej trzymam chyba z „Mrozem” (Piotr Mroziński -przyp. red.), bo siedzimy obok siebie w szatni.
– Twój kolega ze Zduńskiej Woli, Mariusz Stępiński, zdecydował się wcześnie wyjechać na Zachód i w Norymberdze gra tylko w rezerwach. Poszedłbyś w jego ślady, gdybyś dostał podobną ofertę, czy uważasz, że lepiej zostać w Polsce i tu zbierać doświadczenie?
– Wiadomo, że wyjazd na zachód, w tak młodym wieku, wiązał się z tym, że na początku nie będzie grał. On potrzebuje czasu na zaaklimatyzowanie się i poznanie języka. W końcu dostanie szansę, jak będzie ciężko pracował, a wiem, że to solidny zawodnik. Życzę mu jak najlepiej!
Co do mnie, to jestem związany z Widzewem kontraktem jeszcze przez półtora roku roku i w tym momencie skupiam się tylko na tym. Chcę jak najwięcej grać i walczyć z drużyną o kolejne punkty. Nie chcę na razie wybiegać tak daleko w przyszłość.
– Zduńska Wola to miasto widzewskie. Spotykasz się na ulicach z jakimiś przejawami sympatii ze strony kibiców? Jesteś już rozpoznawalny?
– Tak, często spotykam się z czymś takim. Słyszę od ludzi miłe słowa i to jest bardzo fajne. Wielu moich znajomych jeździ na mecze i dopingują nas z trybun.
– Przed Wami ciężki „długi weekend”. Najpierw męczący wyjazd do Nowego Sącza, a potem starcie przy Piłsudskiego z Legią. Co jest ważniejsze: liga, czy puchar?
– Każdy mecz jest dla nas ważny. Dawno w Pucharze Polski nic nie osiągnęliśmy, także w obu tych meczach będziemy walczyć o zwycięstwo. Będzie ciężko, ale na pewno damy z siebie wszystko.
– Piotrek Mroziński będzie Wam przed czwartkowym meczem służył jako źródło informacji o rywalu?
– Dokładnie. Spędził tam rok czasu i zna z pewnością większość zawodników.
– Niedawno obchodziłeś 20 urodziny, czego Ci życzyć w takim razie?
– Z pewnością zdrowia. Jeśli ono dopisze, to wystarczy. Reszta zależy ode mnie.
Rozmawiał Ryan







Wisła Płock
Górnik Zabrze
Raków Częstochowa
Jagiellonia Białystok
Cracovia
Radomiak Radom
Lech Poznań
Zagłębie Lubin
Korona Kielce
Pogoń Szczecin
Arka Gdynia
Lechia Gdańsk
Widzew Łódź
GKS Katowice
Motor Lublin
Legia Warszawa
Termalica Nieciecza
Piast Gliwice
Legia II Warszawa
Warta Sieradz
ŁKS Łomża
Ząbkovia Ząbki
Wigry Suwałki
Wisła II Płock
Świt Nowy Dwór Maz.
Broń Radom
KS CK Troszyn
Lechia Tomaszów Maz.
Olimpia Elbląg
Widzew II Łódź
Jagiellonia II Białystok
GKS Bełchatów
Mławianka Mława
GKS Wikielec
KS Wasilków
Znicz Biała Piska