R. Gikiewicz: „Jeśli ja jestem problemem, może mnie tu nie być”

W ostatnim meczu sezonu 2024/2025 Widzew Łódź przegrał na wyjeździe z Rakowem Częstochowa 1:2. Kilkanaście minut po zakończeniu meczu z przedstawicielami mediów rozmawiał Rafał Gikiewicz. Co golkiper łodzian powiedział o tym spotkaniu i o całym sezonie w wykonaniu drużyny?

O obronionej jedenastce

„Nie ma w tym wiedzy. Zawodnik, który ma jakość, mógłby uderzyć wyżej lub niżej i po prostu nie obroniłbym tej piłki. Nie ma obronionych rzutów karnych – są tylko dobrze spieprzone. Dlatego udało mi się obronić. Gdyby dobrze przymierzył i mnie wyczekał to teraz spróbuj rzucić się na takiej siedmiometrowej bramce. Wszyscy by tego chcieli, dziennikarze i kibice, bo przecież oni najlepiej znają się na piłce. Jeśli strzeli tak, żebym mógł piłkę złapać, to ją złapię, a jeśli nie, to nie”.

O krytyce ze strony mediów i kibiców

„Wydaje mi się, że dziś pewnie przegraliśmy przez Gikiewicza. Wszyscy się znają, wszyscy są fachowcami. Ja zapraszam na boisko i pokażcie, co potraficie. Wszyscy wiedzą lepiej: przegraliśmy, bo Gikiewicz był słaby, straciliśmy gola, bo Gikiewicz był słaby. Dzisiaj pewnie też straciliśmy bramki, bo byłem słaby. Możemy tu ściągnąć Courtois lub Szczęsnego – może ktoś z nich będzie lepiej bronił. […] My krytykujemy napastników za to, że nie strzelają bramek, ale to nie tylko ich zadanie. Cały zespół na to pracuje – broni i atakuje razem. Ale jak my się doczepimy do Gikiewicza, bo on jest jak napis na dropsach, to fajnie się to klika i dobrze sprzedaje. Możecie sobie po mnie jechać, nie ma dla mnie problemu”.

O swojej formie w rundzie

„W tej rundzie zagrałem osiem razy na zero z tyłu, ale chciałbym piętnaście. Gdybym był takim Trelowskim w Rakowie, gdzie przeciwnicy nie oddają strzału na bramkę, pewnie bym tyle miał. Nie byłem jednak w Rakowie, tylko w Widzewie. Popełniałem błędy jak każdy. Moja forma nie była tak dobra jakbym chciał, ale też nie tak zła jak oceniają wszyscy fachowcy. Dzisiaj zagrałem 48. mecz z rzędu odkąd tu przyszedłem. Gdybym był słaby, żaden trener nie dałby mi miejsca w składzie za ładne oczy. Ostatni raz w barwach Widzewa wszystkie mecze w Ekstraklasie ktoś rozegrał w 1991 roku. Jeśli dla niektórych to nie wystarcza, to powiedziałem: jeśli to ja jestem problemem, może mnie tu nie być. Zawsze będę grał tam, gdzie będą mnie chcieli”.

O błędach popełnionych w meczu z Rakowem

„Nie zawsze to, co ćwiczymy na treningu wychodzi w praktyce. Rozgrywamy akcje od tyłu. Myślicie, że dzisiaj Peter też chciał przy straconym golu podać do rywala? Ja dzisiaj przerzucałem nogami nad napastnikami i tak samo chciałem przerzucać nad Luquinhasem w meczu z Legią. Jeśli w statystykach jesteś pierwszy w lidze pod względem celności grania nogami, to mam kopać w auty? Chcielibyście bramkarza, który nap%#$@ala po autach? No nikt by nie chciał. Trener mi powiedział, że tak mam grać, mimo że zrobiłem błąd. Jak robisz coś, a nie siedzisz na kanapie, to czasami po prostu coś nie wyjdzie”.

O zarzutach odnośnie braku zaangażowania

„Dla mnie słowa, że nam się nie chce są nie na miejscu. Możemy przegrać, bo byliśmy słabsi lub mieliśmy gorszy dzień, ale nawet w takim Zabrzu gdzie było 0:0, nie wydaje mi się, żeby nam się nie chciało. Wiele zespołów w Zabrzu przegrało, a my nie mieliśmy sytuacji, nie straciliśmy bramki i wzięliśmy punkt. Takie mały punkty spowodowały, że Widzew został w lidze. Rozumiem, że celem było 50 punktów, ale finalnie cieszmy się, że zostaliśmy w Ekstraklasie”.

O zmianach i odejściach

„Klub ma czas na przebudowę, ale na pewno nie jest miło, gdy słyszysz, że ten lub ten odchodzi. Gdy żegnamy się w szatni to mam łzy w oczach, choć mam 38 lat. Sam przeżywałem takie chwile i ten czarny worek pakowałem. Gdyby nie taki Fabio Nunes, to by mnie tutaj nie było, bo on zrobił awans dla Widzewa. Bez względu na to, ile grał w tym sezonie, zasługuje na duży szacunek. Nie jest ważne czy grałeś pięć minut, sto, czy tysiąc. Bez tych zawodników, ci nowi by nie przyszli”.

O końcowej ocenie całego sezonu

„Nie zgodzę się, że ten sezon był bardzo słaby, bo dodałbyś sześć punktów i bylibyśmy na siódmym miejscu. Obraz rundy mógłby być zupełnie inny. Mnie boli bardziej to, że często wracaliśmy do meczów dopiero w drugiej połowie, bo w pierwszej nas nie było. Jeśli trzymalibyśmy jeden poziom, to myślę, że mielibyśmy z 5-6 punktów więcej i obraz tego sezonu nie byłby taki jaki jest”.