Smiljanic i Sanchez mają czas do czwartku

Od piątku z drużyną Widzewa trenuje 27-letni Daniel Sanchez. Kila dni wcześniej do zespołu dołączył też rok młodszy Stefan Smiljanic. Ten pierwszy został polecony przez dwóch ludzi, którym Franciszek Smuda ufa bezgranicznie. To agent Ricky Schanks oraz Manuel Arboleda.

Peruwiańczyk w piątkowych zajęciach niczym szczególnym się nie wyróżniał, ale sztab szkoleniowy jest ostrożny w ocenach. „Spokojnie, on ma przecież za sobą trudny lot przez pół świata” – tłumaczono po treningu w Gutowie Małym. Pełnie swoich umiejętności Sanchez ma pokazać dopiero w przyszłym tygodniu. Na razie poznał zespół, a w sobotę wraz ze Smiljanicem z perspektywy trybun obejrzał mecz z MKS Ełk. Obcokrajowcy byli wręcz zszokowani atmosferą na stadionie. „These fans are excellent” – komplementował kibiców przybysz z Peru. Jego słów tłumaczyć nie trzeba.

Bardziej ostrożny w kontakcie z obcymi ludźmi jest Słoweniec. Nie pomaga nawet wyjaśnienie, że o rozmowę proszą media związane z Widzewem. Choć Smiljanic porozumiewa się w aż sześciu językach, prosi o wyrozumiałość i cierpliwość. Najpierw chce pokazać się z dobrej strony na treningach i zapracować na pozostanie w Łodzi na dłużej. Dopiero wtedy będzie rozmawiał z mediami.

Na chwilę obecną ciężko powiedzieć, czy choć jeden z nich znajdzie uznanie Franciszka Smudy. Wydawało się, że skoro Daniel Sanchez przyleciał aż z Ameryki Południowej, to transfer jest pewny. Tymczasem trener powiedział na konferencji prasowej po meczu z MKS Ełk, że sprawa nie jest taka oczywista. „Obaj mają czas do czwartku, żeby mnie przekonać” – stwierdził Smuda.

W kadrze Widzewa nie ma obecnie żadnego piłkarza z obcym paszportem. Ostatnim był Princewill Okachi. Teoretycznie w łódzkiej drużynie mogliby jednocześnie występować obaj wyżej wymienieni gracze. Słowenia jest przecież w Unii Europejskiej, dlatego jedyne miejsce dla zawodnika spoza UE przypadłoby właśnie Sanchezowi. Czy tak będzie, przekonamy się za kilka dni.

Foto: Twitter