Urodziny Włodzimierza Smolarka to również promocja w księgarni Labotiga
16 lipca 2025, 16:30 | Autor: BercikWłodzimierz Smolarek to bezsprzecznie jeden z najwybitniejszych piłkarzy w historii Widzewa Łódź i polskiego futbolu. Przeszedł drogę od lokalnego talentu z Aleksandrowa Łódzkiego do gwiazdy polskich i zagranicznych stadionów.
Jego charakter, technika, zamiłowanie do sztuki dryblingu, wszechstronność oraz nieustępliwość uczyniły z niego legendę drużyny, która w latach 80. zachwycała grą całą piłkarską Europę. Smolarek był nie tylko świetnym ofensywnym zawodnikiem, ale również symbolem walki, pasji i ambicji, które na trwałe wpisały się w DNA Widzewa.
Jego karierę i dalsze losy opisał Marek Wawrzynowski w książce „Wielki Widzew. Historia polskiej drużyny wszech czasów„, która jest dostępna TUTAJ. Fragmenty z książki:
„Do Widzewa po raz pierwszy trafił w 1973 roku. Ściągnął go pochodzący również z Aleksandrowa Mirosław Westfal. Trener młodzieży w Widzewie grał wcześniej w aleksandrowskim Włókniarzu razem z Ryszardem Smolarkiem, ojcem piłkarza. – Rysiek poprosił, żebym wziął Włodka do Łodzi. We Włókniarzu możliwości się wtedy wyczerpały, nastąpił regres. Z kolei Widzew występował już w drugiej lidze. I choć wciąż był klubem dzielnicowym, to już wtedy mówiło się, że są tam plany stworzenia poważnej piłki. Wiadomo było, że robią dobrą robotę, idą ku lepszemu – opowiada Westfal.
Smolarek jako 16-latek grał już w seniorach Włókniarza, było o nim głośno, choć nie można powiedzieć, żeby po cudowne dziecko ustawiały się kolejki. – Był po prostu ulubieńcem kibiców w Aleksandrowie i ich nadzieją na powrót do poważnej piłki. Mówiono tu, że razem ze Smolarkiem idą lepsze czasy. Dlatego miałem spore problemy w mieście za to, że zabrałem Włodka do Łodzi – dodaje Westfal. W zespole juniorów Widzewa Smolarek grał jako skrzydłowy. Jedna runda wystarczyła mu, żeby zostać najlepszym strzelcem drużyny prowadzonej przez Westfala.
Błyszczał również w rezerwach, ale Sobolewski musiał na rzecz wojska poświęcić któregoś z młodych utalentowanych graczy. Padło na 20-letniego napastnika Sławomira Klimaszewskiego, który poszedł do Zawiszy Bydgoszcz, i właśnie Smolarka, który wylądował w Legii. – Pani Basia Masłocha z klubu załatwiała jakieś sprawy w PZPN i poprosiła pułkownika Zbigniewa Korola od nas, żeby przypilnować utalentowanego chłopaka z Widzewa. Wiadomo było, że my mamy pierwszeństwo wyboru, jeśli chodzi o piłkarzy przeznaczonych do wojska. Umieściłem Smolarka w jednostce w Modlinie razem z innymi młodymi talentami, Leszkiem Wroną, Witkiem Sikorskim i Bogusławem Oblewskim. Potem graliśmy mecz z pierwszym zespołem i Andrzej [Strejlau – przyp. MW] zabrał go do pierwszej drużyny – mówił Władysław Stachurski, ówczesny trener rezerw Legii.
– Wzięliśmy go na treningi, gdzie spisywał się bardzo dobrze, ale chciałem sprawdzić, czy ma charakter, dlatego odesłałem go na jakiś czas z powrotem do rezerw. To trwało tydzień lub dwa. My kończyliśmy treningi i szedłem na rezerwy, patrzyłem zza żywopłotu, żeby mnie nie widział. Chciałem zobaczyć, czy po zesłaniu do rezerwy cały czas będzie nad sobą ciężko pracował. Nie zawiodłem się, dlatego szybko wrócił do pierwszego zespołu – opowiada Strejlau. (…)
Problem polegał na tym, że piłkarz podpisał kontrakt na zawodowego żołnierza i wziął od Legii spore pieniądze. Po rozmowach z Wrońskim i Westfalem, jak twierdzi ten drugi, oddał pieniądze i zdecydował, że wróci do Łodzi. Gdy poinformował o swojej decyzji szefów wojskowego klubu, został natychmiast przeniesiony do jednostki w podwarszawskiej miejscowości Stara Miłosna, gdzie pracował w stajni. Stąd pseudonimy „Koniuszy” i „Karino” oraz legenda, że ścigał się z końmi, dzięki czemu wyćwiczył szybkość. Musiał dbać o wierzchowce wojskowych najwyższej rangi, między innymi generała Wojciecha Jaruzelskiego. Przebywał tam przez miesiąc.
Wojsko w końcu odpuściło i Smolarek zadebiutował w Widzewie 31 marca 1979 roku w meczu z GKS-em Katowice. Gdyby wówczas liczono zmarnowane przez niego okazje, Smolarek pewnie na lata stałby się rekordzistą Łodzi. Partaczył jedną za drugą. – Cztery sytuacje miał stuprocentowe, ale nic mu nie wychodziło. „Świerkowy” nie wytrzymał i go zdjął. Myślę, że ten mecz był dla niego kluczowy, bo Włodek
potem szybko zrobił ogromny postęp i został gwiazdą Widzewa – mówi Westfal. Smolarek był zresztą tego samego zdania. To, co innych mogłoby zniszczyć, jemu dało impuls do pracy. W wywiadzie dla „Piłki Nożnej” wskazywał ten mecz jako jeden z najważniejszych w karierze.
„Zrozumiałem wtedy, że jeszcze wiele muszę się nauczyć, ćwiczyć aż do zapamiętania, inaczej będę piłkarzem przeciętnym, średniakiem. Uświadomiłem sobie dokładnie, że moją słabą stroną jest skuteczność. Na treningach starałem się każdą akcję kończyć strzałem w światło bramki, choćby sytuacja była najmniej ku temu dogodna. I udało się, skuteczność przestała być moją piętą achillesową”.
Kariera Włodzimierza Smolarska była lekcją wytrwałości – od nieudanego debiutu, przez wojsko, kontuzje, po gole i efektowne zagrania na największych stadionach. Smolarek grał w czasach, gdy futbol był twardy i pozostawił po sobie ślad głębszy niż statystyki. To był piłkarz, który potrafił zmienić przebieg meczu w każdej chwili i nigdy nie zaakceptował przeciętności.
Życie po zakończeniu kariery nie było dla niego łaskawe, ale pamięć o Włodzimierzu Smolarku jako o wojowniku i symbolu złotej ery Widzewa pozostaje w sercach kibiców. To legenda, której nie da się zapomnieć. Dziś mijają 68. urodziny Włodzimierza Smolarka.
Wielki Widzew to drużyna, która połączyła całe pokolenia kibiców, ponieważ stoczyła niezapomniane boje w europejskich pucharach z gigantami futbolu, takimi jak Liverpool czy Juventus. To one zbudowały legendę drużyny z Łodzi. Regres widzewiaków zaczął się w XXI
wieku. Odbudowanie RTS-u było procesem długofalowym. Poznaj historię i teraźniejszość Widzewa dzięki książkom: Wielki Widzew. Historia polskiej drużyny wszech czasów i Widzew. Reaktywacja. Marek Wawrzynowski i Bartłomiej Stańdo zabiorą Cię w fascynującą podróż do świata w czerwono-biało-czerwonych barwach, w którym brylowali Zbigniew Boniek, Mirosław Tłokiński, Marek Citko i Bartłomiej Pawłowski. Zapraszamy TUTAJ.
Dzięki Włodkowi zosstałem kibic em Widzewa, stało to się 45 lat temu a jestem rodowitym Wielkopolaninem.Ale ten czas płynie.
„Wojsko w końcu odpuściło”, bo za ŚP. Włodzimierzem Smolarkiem wstawić miał się, gdzie trzeba m.in. trener Andrzej Strejlau, który miał powiedzieć podobno, że takiego charakteru i serca do gry to on jeszcze nie widział nigdy…
A dla mnie i mojego pokolenia legendarny Pan Włodzimierz na zawsze już będzie się kojarzył ze wszystkim, co najlepsze w Widzewie i polskiej piłce…
Wielki Szacunek dla Pana Włodzimierza!!!!
Oby młodzież miała takie ambicje, jak Pan Włodzimierz!!!
To był Walczak!!!!