A. Derbin: „II liga to nie jest miejsce dla Widzewa”

26 października 2018, 11:34 | Autor:

Artur Derbin objął zespół GKS w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu. Do Łodzi zawodnicy z Bełchatowa jadą z podniesioną głową, z zamiarem osiągnięcia dobrego wyniku. Przed jutrzejszym meczem porozmawialiśmy ze szkoleniowcem rywali.

– Z pańskim zdrowiem już wszystko w porządku?

– Czemu miałoby nie być w porządku? (śmiech) Ostatnio jak najbardziej wszystko jest ok, co mnie bardzo cieszy. Na szczęście, jest to za mną, a te problemy to pokłosie wyczynowego uprawiania sportu. Po zabiegu czuję się znakomicie, ale też dzięki temu zwróciłem uwagę na swoje zdrowie, zacząłem się lepiej odżywiać, stosować odpowiednią dietę. Dodatkowo ruch, ale nie taki jak w wysiłku treningowym. Na ten moment wszystko jest ok.

– Pytam też dlatego, że jeden z piłkarzy Widzewa, Daniel Świderski, gra z rozrusznikiem.

– No proszę, też miałem przy diagnozowaniu taką możliwość. Jeden z lekarzy mi to zasugerował. Wszyscy związani ze sportem mają obniżone tętno. Trzeba życzyć chłopakowi dużo zdrowia. Mateusz Szwoch z Arki Gdynia także przechodził podobny zabieg parę lat temu i teraz znakomicie radzi sobie na boisku. Nie jest to więc jakiś problem.

– Duma rozpiera, że Zagłębie Sosnowiec gra w Ekstraklasie?

– Oczywiście! Nie będę ukrywał, że czuję się mocno związany z tym klubem. W końcu jestem jego wychowankiem. Ten klub dał mi się rozwijać, najpierw jako zawodnikowi, później jako trenerowi. Dzięki temu mogę samodzielnie prowadzić drużyny, w tym momencie jest to GKS Bełchatów. Liczę, że z zespołem z Bełchatowa będziemy odnosić podobne sukcesy, jak w przypadku Zagłębia.

– Zanim objął pan posadę w GKS, były bardzo krótkie przygody z Chojniczanką i Stomilem.

– Jeśli chodzi o Chojniczankę, to tak, była to bardzo krótka przygoda. Można powiedzieć, że „zadaniówka”. Nikt nie jest cudotwórcą, żeby na przestrzeni sześciu meczów odmienić oblicze drużyny. Mimo krótkiego okresu, uważam to za cenne doświadczenie. W Chojnicach zadanie zostało wykonane. Jeśli chodzi o Stomil – ja kontraktu tam nie podpisałem. Rozmowy były zaawansowane, ale nie chcę wracać już do tego tematu. Nie ma to sensu.

– W Bełchatowie jest ciśnienie na awans do I ligi?

– Absolutnie nie ma. Chociażby z racji tego, że nie możemy się mierzyć finansowo z zespołami z czuba tabeli. Tutaj akurat nie ma co ukrywać, że mamy też swoje kłopoty. Zarząd stara się z całych sił, aby odzyskać płynność finansową. Jest to pokłosie poprzednich lat. Natomiast jako sportowcom nikt nam tego nie zabroni. Korzystamy z tego, jeśli nadarzy się okazja, to chcemy trzymać się wysoko w tabeli. Na ten moment wynik jest dobry, ale najważniejsze będzie miejsce po 34. kolejce.

– Wspomniał pan, że macie budżet o połowę mniejszy niż w poprzednim sezonie. Dodatkowo, zaczęliście sezon z ujemnymi punktami.

– Nie była to komfortowa sytuacja, ale poradziliśmy sobie z tym. Musieliśmy postawić na pracę, na przygotowanie mentalne. Punkty ujemne nie były zależne od nas, od drużyny. Najważniejsze jest to, co możemy ugrać na boisku. Na ten moment jest ok.

– Przed sezonem w GKS doszło do sporej rewolucji kadrowej.

– Zgadza się, odeszło kilku wartościowych zawodników. Paradoksalnie, powiem szczerze, że teraz kadra jest silniejsza. Przyszli młodzi chłopcy, wrócili zawodnicy z wypożyczeń. Są wychowankowie klubu, przyszli gracze z rezerw czy juniorów. Została grupa doświadczonych piłkarzy, jak Rachwał, Magiera czy Grolik. Młody zawodnik, ale już bardzo doświadczony. Dużo młodzieży, wychowanków. Fajna grupa tutaj się stworzyła, chcąca osiągać wyniki. Ciekawie to wygląda.

– Na wyróżnienie zasługuje również Patryk Mularczyk. Wypożyczony z Zagłębia Sosnowiec, w tym momencie najlepszy strzelec w drużynie.

– Nie chciałbym nikogo wyróżniać. Na wyróżnienie zasługuje cała drużyna. Patryk szybko się wkomponował, a przyszedł praktycznie „za pięć dwunasta”. Zawodnika na pozycję nr 10 szukaliśmy przez cały okres transferowy. Zdecydowaliśmy się na niego, ale ja mówiłem o nim od samego początku przygotowań. Nadarzyła się okazja dopiero na koniec. Przyszedł i zaczął strzelać. Nie mówię, że teraz się zaciął, bo wykonuje on tytaniczną pracę w defensywie. Jak cały zespół. Nie mamy klasycznych napastników w naszym sposobie gry. Bazujemy na mobilności, ruchliwości. Nasi napastnicy nam to gwarantują.

– Wspomniał pan o defensywie – straciliście najmniej bramek w całej lidze.

– Wiąże się to z doświadczeniami, jakie mam za sobą. Inaczej pracowało się w Sosnowcu, gdzie było mnóstwo zawodników kreatywnych, a inaczej w Bełchatowie. Najpierw ogarnęliśmy temat organizacji gry w defensywie i tego się trzymaliśmy. To nasza baza, punkt wyjścia. Na podstawie tego idziemy krok dalej, czyli do ofensywny. Nie strzelamy dużo bramek, ale wystarczy wygrać 1:0 i daje to niesamowitą frajdę. Trzeba się wycierpieć w meczu, grając w taki sposób, defensywnie. Ale gdy uzyskujemy prowadzenie, staramy się tego nie odpuścić.

– Jutro zmierzy się więc najlepszy atak z najlepszą obroną. Ciekawe połączenie.

– Zgadza się. Możemy mieć po części odpowiedź, że jedni będą atakować, a drudzy bronić. Wierzę w to, że w Łodzi będziemy mieli swoje szanse na to, żeby bramkę zdobyć. Liczę na to, choć w ostatnich dwóch meczach nam się to nie udało.

– W Bełchatowie najważniejsze spotkanie w tym sezonie?

– Oczywiście, że tak. Jedziemy na Widzew pełni optymizmu. My chcemy na tym stadionie, przy tej publiczności, zaprezentować się jak najlepiej. Liczymy na to, że nas to nie sparaliżuje, tylko doda skrzydeł. Chcemy dać frajdę naszym kibicom. Zdajemy sobie sprawę, że jest to dla nich ważny mecz. My, jako sportowcy, podchodzimy do tego spotkania jak do każdego innego. Wychowankowie trochę inaczej to traktują, ale podchodzimy z chłodnymi głowami.

– W sobotę nie zagra Marcin Ryszka, który pauzuje za kartki. Poza tym, kadra w pełni dostępna?

– Zgadza się. Szkoda mi Ryszki, bo czekał na ten mecz. Jest to młody zawodnik, dla którego byłoby nowe doświadczenie. Ale jest to dla niego nauka. Miałem do niego pretensje o kartkę w Rzeszowie, za bezmyślne wrzucenie piłki. Niech to będzie lekcja, że przez takie zachowania można nie uczestniczyć w takim wydarzeniu.

– Dla pana będzie to pierwszy kontakt z Widzewem w historii.

– Zgadza się, częściej grałem jednak z ŁKS. Z Widzewem pierwszy raz. Widzew odjechał lidze, nie tylko pod względem tabeli, ale też organizacji czy potencjału kibicowskiego. II liga to nie jest miejsce dla Widzewa w tym momencie. Dla mnie to bardzo fajne doświadczenie, choć ja już grałem jako trener na dużych stadionach. Szacunek dla Widzewa, że na takim poziomie rozgrywkowym można tworzyć takie widowiska.

Rozmawiał Bercik

Foto: GKS Bełchatów

Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Wojti
5 lat temu

Potrzebuje kod na dowolny sektor [email protected]

Marcin
5 lat temu
2
0
Would love your thoughts, please comment.x