A. Lenartowski: „Chcemy być pierwszą drużyną, która wygra w Łodzi”

23 marca 2019, 10:32 | Autor:

Jednym z najbardziej doświadczonych piłkarzy Elany Toruń jest Artur Lenartowski. Defensywny pomocnik ma za sobą kilka sezonów w Ekstraklasie, podczas których miał okazję mierzyć się z Widzewem. Jak zapewnił, jego drużyna przyjedzie do Łodzi bojowo nastawiona.

– Cztery punkty w trzech meczach – początek wiosny chyba mógł być nieco lepszy.

– Zdecydowanie tak i wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Żałujemy w szczególności meczu z Resovią, ponieważ graliśmy u siebie, gdzie zawsze zdobywaliśmy punkty. Później zremisowaliśmy w Łęcznej, według mnie trochę pechowo, bo byliśmy drużyną lepszą. Trzeba jednak szanować ten punkt, który został wywalczony na ciężkim terenie. Nie jest tak, jak sobie planowaliśmy, ale do ostatniej kolejki walczymy o awans.

– W tej rundzie czeka was seria trudnych wyjazdów. To ona prawdopodobnie zweryfikuje wasze plany.

– To będą bezpośrednie mecze między drużynami, które chcą awansować. Kto z nich wyjdzie zwycięsko, będzie bliżej tego awansu. Nas mobilizuje przede wszystkim fakt, że to spotkania na fajnych stadionach i dobrych murawach. To będą ciężkie wyjazdy, ale biorąc pod uwagę te aspekty może być całkowicie odwrotnie, niż mogłoby się to wydawać z boku.

– W kuluarach da się usłyszeć opinie, że Elana nie chce awansować do I ligi.

– Dla nas to nierealna teza, bo każdy z zawodników gra także o swoją przyszłość, o obecność na zapleczu Ekstraklasy. Dla niektórych byłby to pierwszy raz na tym poziomie. Nie bierzemy takich głosów na poważnie. Być może biorą się one z faktu, że na początku sezonu punktowaliśmy lepiej niż teraz. Wpływ ma na to fakt, że rywale już lepiej nas rozszyfrowali i przestali lekceważyć Elanę. O te punkty jest ciężej niż wcześniej.

– Jest pan prawdziwym „killerm”. W tym sezonie strzelił pan już dwie bramki w ostatniej minucie meczu. W Łodzi kolejna?

– (śmiech) Na pewno by mi się marzyło! Ważniejsze jest jednak zwycięstwo, a nie to, kto strzela bramkę. Ja jestem ze swoich statystyk zadowolony, bo grając jako defensywy pomocnik zdobyłem cztery gole, w tym dwa w końcówkach. Jeden z nich dał nam cenny punkt w starciu z Olimpią Grudziądz. Nie jest to mój rekord życiowy, ale wygląda to poprawnie. Mamy nadzieję, że będziemy pierwszą drużyną, która pokona Widzew na jego boisku, a kto trafi do siatki, to jest już mniej istotna sprawa.

– Czyli nastroje przed sobotnim meczem bojowe? Patrzycie też na słabszą formę Widzewa?

– Analizowaliśmy już oczywiście grę rywala. Wiemy, że ta liga jest bardzo ciężka, dlatego nie uważamy, że Widzew jest w słabej formie. Podobnie jak w meczach z nami, przeciwko Widzewowi wszystkie drużyny chcą się pokazać i udowodnić, że potrafią grać na tym samym poziomie. Atmosfera w Łodzi jest inna niż na jakimkolwiek innym stadionie. Dla wielu zawodników to okazja do pokazania się szerszej publiczności i skautom. Każdy, kto gra w piłkę, chce osiągnąć więcej. Gdzie się wybić, jeżeli nie na takich meczach, na których otoczka jest wprost z Ekstraklasy?

– Traktujecie to spotkanie wyjątkowo czy raczej podchodzicie do niego na zasadzie „mecz jak każdy inny”?

– Ten mecz z pewnością był przez nas oczekiwany. Każdy wie, jakie relacje kibicowskie panują między Widzewem a Elaną. Na pewno zobaczymy święto na trybunach, ale na boisku nie ma mowy o żadnych sentymentach. To będzie spotkanie inne niż wszystkie, bo atmosfera na stadionie będzie przypominała nie II ligę, a Ekstraklasę. Oby poziom piłkarski też był podobny. Chcemy sprawić niespodziankę i być pierwszą drużyną, która wygra w Łodzi. Będziemy szukać swoich szans.

– Pamięta pan, która to pańska wizyta przy al. Piłsudskiego?

– Takiego pytania się nie spodziewałem! (śmiech) Trzecia? Czwarta?

– Czwarta. Najciekawiej było podczas tej ostatniej, gdy już na samym początku z boiska wyleciał bramkarz Korony, Zbigniew Małkowski, obecnie pracujący w Widzewie.

– Już wcześniej miałem okazję porozmawiać z nim na ten temat. Doskonale pamiętam ten mecz, to była trzecia kolejka, po której z Korony odszedł trener Ojrzyński. Wynik mógł być całkowicie inny, ale my mieliśmy wtedy słabszy początek, a Widzew wykorzystał przewagę jednego zawodnika.

– Jakieś inne wspomnienia związane z Widzewem?

– Meczów z tym klubem nie wspominam najlepiej. Pamiętam przedostatnią kolejkę sezonu 2011/2012, gdy przegraliśmy u siebie 0:2. Wygrywając ten mecz gralibyśmy na Legii o mistrzostwo Polski. Przed sezonem nikt w to nie wierzył, byliśmy skazywani na pożarcie, a mogliśmy zdobyć tytuł. Niestety, na drodze stanął Widzew. Jak tak to teraz analizuję, to chyba jeszcze nigdy z Widzewem nie wygrałem. Bardzo chciałbym, by w sobotę się to zmieniło. Kiedyś musi być ten pierwszy raz.

– Na trybunach mecz przyjaźni, ale na boisku nie będzie o tym mowy?

– Absolutnie. Obie drużyny walczą o awans, tabela robi się bardzo ciasna. Coraz więcej jest zespołów, które wykazują chęć awansu. Każdy punkt jest teraz bardzo cenny.

Rozmawiał Kamil

Subskrybuj
Powiadom o
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Mr. X
5 lat temu

No to sobie musi poczekać.
Tak się porobiło w tabeli, że na boisku nie ma sentymentów.
Mam nadzieję, że mecz będzie stał na wysokim poziomie.
I każdy będzie wspominał jako jeden z najlepszych w sezonie 2018/19.
Ave Widzew

Robert
5 lat temu

Bardzo brakuje M. Kozlowskiego. 7

WIDZEWIAK
5 lat temu

To my wygramy mecz(zadnych przyjazni zadnych remisow) tylko WIDZEW
NASZYM KLUBEM RTS

3
0
Would love your thoughts, please comment.x