Drwęca – Widzew (wypowiedzi)

6 listopada 2016, 13:38 | Autor:

tomasz_muchinski

Koszmar Widzewa w Nowym Mieście Lubawskim! Łodzianie przegrali z Drwęcą wygrany mecz i mocno skomplikowali swoją sytuację w tabeli. Po końcowym gwizdku sędziego Tomasz Muchiński w ostrych słowach skrytykował przygotowanie fizyczne piłkarzy, podważając tym samym pracę poprzednich trenerów! Dostało się też Wlazłowskiemu.

Tomasz Muchiński:
„Trudno mi na gorąco odnieść się do tego, bo musiałbym używać słów, których nie chcę i nie powinienem. Mając tą drużynę od tygodnia czy dwóch daje się gołym okiem zobaczyć, że nie jesteśmy w stanie gonić 90 minut. To nasza największa bolączka. Przewaga umiejętności w grze jeden na jednego uciekała nam bokiem. Do przerwy wszystko było pod kontrolą, wynik się układał. Pierwsza bramka, druga i wkradła się nerwowość. Ale jak się nie ma zdrowia, to nie można meczu przechylić na swoją korzyść. Tak to widzę.

To nie pierwszy taki mecz. Podobnie było w Białymstoku czy w derbach, gdzie strzeliliśmy gole fartem. Uważam, że gdyby ŁKS do przerwy trafił na 2:0, nie podnieślibyśmy się. W końcówkach oddajemy inicjatywę. W najbliższym czasie spróbuję to poprawić, ale wiele nie da się zrobić. Nie będę przecież robił z nimi wytrzymałości. Mogę pogratulować rywalom wyniku i tego, że byli od nas motorycznie lepsi. Mieli z czego ruszyć. Drużyna też zaczyna dostrzegać, że wystarczy z nami powalczyć i pobiegać, żeby nas ograć.

Skład podyktowany był tym, że grali zawodnicy, którzy mieli szansę wytrzymać większość meczu. Niektórzy nie wytrzymali. To na dzisiaj wielki problem Widzewa. Nie mamy się z czego podnieść. Mentalnie też nie daliśmy rady, ale jedno wynika z drugiego. Jak nogi nie dają rady, to blokuje się też głowa. Wlazłowski sobie nie poradził mentalnie. Współczuję mu, teraz jest zapłakany. Nie upierałem się, żeby Choroś wcześniej bronił, ale teraz każdy przekonał się na własne oczy, dlaczego nie grał Wlazłowski.”

Krzysztof Wierzbicki:
„Dziwię się, że Widzew gra w III lidze, ale cieszę się, że taki mecz mógł się odbyć. Dla moich piłkarzy to marka. Podeszli do meczu skoncentrowani, wiedząc, jaka przyjeżdża drużyna. Ustalając skład dobrałem go tak, by nie odkryć na początku wszystkich kart. Chciałem przetrzymać pierwszą połowę, by Widzew się wystrzelał. Nie spodziewałem się jednak, że stracimy dwa gole. Przy pierwszym golu zabrakło krycia, drugi nie powinien był paść. Bramkarz krzyczał: moja, a wpadło.

W drugiej połowie weszli ci zawodnicy, którzy powinni grać od początku i udało się. Nie wiem, czy kiedykolwiek taki manewr jeszcze mi się uda. Dziękuję chłopakom za ambicję i walkę. Za to, że nie poddali się przegrywając 0:2. Widzew zaskoczył mnie tym, że stanął! Nie grał tak, jak w pierwszej połowie, ale to już nie moje zmartwienie.”

Princewill Okachi:
„Straciliśmy gole po bardzo złych błędach z naszej strony. Zabrakło nam dzisiaj koncentracji. Nie wyszliśmy na drugą połowę tak, jak na pierwszą. Za bardzo daliśmy się zepchnąć na swoją połowę. Nie biegaliśmy tak samo i nie wychodziliśmy na pozycje. Za dużo było stania. W ostatnich trzech spotkaniach na pewno będzie walczyć o jak najlepsze wyniki!”

Kamil Sabiłło:
„Co tu można powiedzieć, nikogo wynik przecież nie cieszy. W pierwszej połowie nasza gra była zadowalająca. Strzeliliśmy dwie bramki i zeszliśmy do przerwy z dobrym wynikiem. Niestety, znów dały o sobie znać stałe fragmenty. To najgorszy element w naszej grze. Założenia w przerwie były takie, by strzelić trzecią bramkę i mieć mecz pod kontrolą. Mając wynik 2:0 i stracić trzy bramki w podobny sposób, to jest nie do wiary! Z awansem będzie ciężko, jak będziemy tracić takie gole.”

Adrian Budka:
„Ciężko cokolwiek mądrego powiedzieć po takim spotkaniu. Mając wygraną pierwszą połowę 2:o i przegrać drugą 0:3 – niewiarygodne! Stracone przez nas bramki wołają o pomstę do nieba. Każdy z nas powinien stanąć sobie przed lustrem. Zabrakło nam przede wszystkim konsekwencji. Powinniśmy grać w drugiej połowie tak, jak w pierwszej. Przy wyniku 2:0 daliśmy się zepchnąć i rywal zagrażał nam ze stałych fragmentów. W taki sposób strzelał nam bramki. Zakładaliśmy sobie, że będziemy się wysoko utrzymywać przy piłce i niestety nie udało nam to.”

Krzysztof Możdżonek:
„Nie wiem, czy odcina nam prąd w nogach, czy to może nie siedzi jednak w głowie. Ja nie czuję się źle przygotowany. Zszedłem z boiska, bo rywal mocno mnie przetrącił. Każdy z piłkarzy może się wypowiedzieć sam za siebie, ale ja nie uważam, by brakowało mi siły. Nie wiem, co się z nami stało w przerwie. Znów straciliśmy gole po stałych fragmentach. Ćwiczymy to, na treningach wygląda OK, a w meczu… Mateusz Wlazłowski popełnił błąd, ale nikt niema do niego pretensji. Wygrywamy i przegrywamy jako cała drużyna.”