K. Kato: „Chcę jak najszybciej zagrać na tym stadionie”
14 marca 2019, 20:57 | Autor: Kamil
Już po zamknięciu zimowego okienka transferowego piłkarzem Widzewa został Kohei Kato. Japończyk przez kilka miesięcy pozostawał bez klubu, ale we wcześniejszych drużynach zazwyczaj spisywał się bardzo dobrze. Spotkaliśmy się z nim i porozmawialiśmy. Zapraszamy do lektury!
– Miałeś okazję oglądać sobotni mecz Widzewa z trybun. Jak się podobało?
– Atmosfera była świetna! Widziałem wcześniej na YouTube, jak to wygląda, ale na żywo było jeszcze lepiej. Chcę zagrać jak najszybciej na tym stadionie!
– Wiedziałeś wcześniej, do jakiego klubu trafiasz?
– Nie, nie słyszałem wcześniej o Widzewie. Dopiero gdy dostałem ofertę, sprawdziłem dokąd idę.
– Jak to się stało, że zostałeś zawodnikiem Widzewa?
– Otrzymałem ofertę z łódzkiego klubu. Miałem inne opcje, ale znów chciałem zagrać w Europie. Widzew skusił mnie swoją wizją. Wierzę, że uda mu się szybko awansować do Ekstraklasy, a później może nawet do europejskich pucharów. Czuję się bardzo dobrze z moim wyborem.
– Wcześniejsza gra w Polsce pomogła ci w podjęciu decyzji?
– Oczywiście, że tak. Co prawda grając w Podbeskidziu spadliśmy z ligi i to był dla mnie ciężki moment, ale ludzie w klubie byli świetni. Lubiłem też miasto i atmosferę na stadionach. To zdecydowanie pomogło mi w powrocie do Polski.
– Nie chciałeś wtedy zostać w Ekstraklasie?
– Miałem oferty z kilku klubów z Polski, ale dostałem też propozycje z innych krajów. Dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy jest możliwość poznawania innych kultur. W Japonii ciężko o taką szansę. Klub z Bułgarii grał w eliminacjach Ligi Europy, chciałem tam pójść i nie żałuję tego ruchu. To było ciekawe doświadczenie. Poznałem inny język, inną piłkę, inne obyczaje.
– W młodym wieku wyjechałeś z Japonii do Argentyny. To raczej mało popularny kierunek.
– Też tak uważam. Gdy miałem 12 lat, przeprowadziłem się do innego miasta, bo w moim poziom piłki nożnej był bardzo niski. Tam wszystko wyglądało jednak tak samo, jak u mnie. Odkąd byłem dzieckiem, chciałem występować poza Japonią. Moim największym marzeniem była gra w Hiszpanii, ale nie miałem żadnych kontaktów w tym kraju. Miałem za to przyjaciela w Argentynie, który doradził mi przeprowadzkę tam. Powiedział, że to będzie dobry ruch, bo język jest ten sam, a do tego wielu graczy stamtąd trafia właśnie do Primera Division.
– Do Hiszpanii nie udało się przejść. Wróciłeś do Japonii, a potem przeniosłeś się do Czarnogóry.
– Po rozegranym sezonie w Japonii nie miałem drużyny przez sześć miesięcy. Dostałem oferty z kraju, ale, tak jak już wcześniej mówiłem, marzyłem o grze w Europie. Zadzwonili do mnie z Czarnogóry, dobrze wypadłem na testach i zdecydowano się podpisać ze mną kontrakt.
– Zdobyłeś mistrzostwo, byłeś w najlepszej jedenastce ligi. To chyba był dobry okres.
– Pierwszy rok był trudny. Musiałem zmierzyć się z inną kulturą, z innym stylem piłki nożnej. Mało kto w Czarnogórze mówił po angielsku. W drugim sezonie było już dużo lepiej. Zdobyliśmy mistrzostwo, to był mój pierwszy tytuł w profesjonalnej karierze. Zdecydowanie uważam ten okres za udany.
– Grałeś w kilku krajach, zawsze spisywałeś się dobrze, ale to nie były topowe ligi. Wierzysz jeszcze, że w takiej zagrasz?
– Oczywiście! Jeżeli kiedyś dostanę taką ofertę, to będę chciał tam grać. Zwłaszcza w Hiszpanii! (śmiech)
– Spodziewałeś się, że z ligi bułgarskiej można trafić do reprezentacji Japonii?
– Nie, mówiąc szczerze kompletnie nie. Ktoś z japońskiej federacji zadzwonił do mnie, że dostanę taką szansę. Byłem bardzo zaskoczony, bo nie grałem czy to w Niemczech, czy w Hiszpanii. Trenerem był jednak wtedy Vahid Halilhodzić, który miał dobre rozeznanie w innych ligach. Kilka osób przyjechało mnie obejrzeć i wypadłem na tyle dobrze, że dostałem powołanie.
– Zadebiutować się jednak nie udało. Czułeś się trochę zawiedziony?
– Nie zagrałem, cały mecz przesiedziałem na ławce rezerwowych. Mam jednak nadzieję, że dostanę jeszcze kiedyś szansę i wtedy już wystąpię w reprezentacji.
– Później wróciłeś do Japonii, do Sagana Tosu. Tam dzieliłeś szatnię z Fernando Torresem. Z tego co widzę po zdjęciach na Instagramie, byliście wielkimi przyjaciółmi.
– Wcześniej grałem w Argentynie, więc umiałem mówić po hiszpańsku. W drużynie kilku zawodników znało angielski, ale bardziej komfortowe było dla niego mówienie w ojczystym języku. Chciałem mu pomóc, bo wiedziałem, jak to jest grać poza swoim krajem.
– Ciągle macie ze sobą kontakt?
– Tak, kiedy podpisałem umowę z Widzewem poinformowałem go o tym. Szybko odpisał, pogratulował i życzył powodzenia.
– To może w Widzewie też zagracie razem?
– Mam taką nadzieję! (śmiech)
– W Saganie wystąpiłeś tylko w jednym meczu w najwyższej lidze. Dlaczego tak mało?
– Trochę więcej grałem w pucharze. Miałem wtedy pewne problemy, ale nie chcę szukać żadnych wymówek. Po prostu nie dysponowałem wystarczającym potencjałem, by występować w tej lidze. Nie byłem w stanie pomóc drużynie.
– Przez kilka miesięcy pozostawałeś bez klubu. Jak twoja forma?
– Topowa! Zawsze miałem dobrą kondycję i pracowałem bardzo ciężko. Najlepiej będzie jednak, gdy zaprezentuję to na boisku. Na razie zagrałem 90 minut w sparingu z Nerem i uważam, że to był dobry występ. Pogoda nie pomagała, ale jestem z siebie zadowolony, zwłaszcza że drużyna wygrała.
– Jakie są twoje największe atuty?
– Zdecydowanie najbardziej cenię moją umiejętność gry w defensywie. Ponadto, mogę biegać przez 90 minut bez przerwy. Bardzo ważna dla mnie jest też pasja do wygrywania. Nie chcę zatrzymywać się nawet na minutę, chcę grać w każdym meczu. Dlatego muszę pracować bardzo ciężko, by jak najszybciej dostać taką szansę.
– Rozmawialiśmy z twoim trenerem z Podbeskidzia, Robertem Podolińskim. Powiedział, że czasem byłeś zbyt agresywny i nie chciałeś odpuścić nawet na moment. Zgodzisz się z tym?
– Według mnie wcale tak nie było! (śmiech) Oczywiście, trener często zwracał mi na to uwagę i mówił, żebym nie dostawał żółtych czy czerwonych kartek. Ja zawsze chcę pokazać, jak bardzo mi zależy. Muszę być jednak uważny, bo gdy zostanę wyrzucony z boiska, to nie pomogę drużynie. Trzeba umieć zachować dobry balans.
– Miałeś już okazję lepiej poznać drużynę i trenera?
– Tak, wszyscy są dobrymi ludźmi. Od początku dużo mi pomogli i dzięki nim czuję się w drużynie bardzo dobrze. Doceniam to!
– Wiesz już, kiedy zostaniesz potwierdzony do gry?
– Na razie muszę uzbroić się w cierpliwość. Ciężko mi powiedzieć, kiedy to się stanie. Chciałbym zagrać jak najszybciej, najlepiej już w sobotę.
– Podpisałeś z Widzewem kontrakt do końca sezonu. Co dalej?
– Klub ma opcję, żeby przedłużyć ze mną umowę. Wszystko będzie zależało jednak od tego, jak będę się prezentował. Jeżeli będą ze mnie zadowoleni, to chętnie zostanę w Widzewie.
Rozmawiał Kamil





Górnik Zabrze
Jagiellonia Białystok
Wisła Płock
Cracovia
Korona Kielce
Lech Poznań
Zagłębie Lubin
Raków Częstochowa
Pogoń Szczecin
GKS Katowice
Legia Warszawa
Radomiak Radom
Widzew Łódź
Arka Gdynia
Motor Lublin
Lechia Gdańsk
Termalica Nieciecza
Piast Gliwice 
Ząbkovia Ząbki
Warta Sieradz
Legia II Warszawa
ŁKS Łomża
Wigry Suwałki
Broń Radom
Wisła II Płock
Świt Nowy Dwór Maz.
Lechia Tomaszów Maz.
Widzew II Łódź
KS CK Troszyn
GKS Bełchatów
Olimpia Elbląg
Jagiellonia II Białystok
GKS Wikielec
KS Wasilków
Mławianka Mława
Znicz Biała Piska
Powodzenia ! I Wracaj z Widzewem po europejskiej puchary :)
Drugi Zbyszek Wyciszkiwicz rośnie
Rosnie?Ile on ma lat?I co pokazal?Wyciszkiewicz?Prosze cie…
Odpowiem Ci: sarkazm. Łatwiejsze życie, gdy mniej nabzdyczania się :)
Oby tylko nie złapał kontuzji, bo wtedy mecz zostanie przełożony.
Dawj bo lipa sam widziałeś!!
Å ja mysle ze to bedzie jeden z ldpszych transferow
skromny, to cenie