Duńskie ochłapy, czyli kulisy „rozwodu” z Carlsbergiem

22 sierpnia 2013, 20:36 | Autor:

Tego lata zakończyła się współpraca grupy Carlsberg Polska z łódzkim Widzewem. Partnerstwo to było jednym z najdłuższych w ostatnich latach w polskiej piłce. „Harnaś” zniknął z widzewskich koszulek po 7 latach, ale wcale nie decyzją browaru, jak błędnie podawały media.

harnas

Współpraca na linii Widzew – Carlsberg nawiązana została w marcu 2006 roku, jeszcze za rządów Zbigniewa Bońka. W kuluarach mówi się, że to właśnie obecny prezes PZPN, a wówczas właściciel łódzkiego klubu, osobiście pozyskał sponsora w postaci duńskiego browaru.

W ramach rocznej umowy, Widzew zobowiązał się do umieszczenia logotypu piwa marki „Harnaś”, należącego do Carlsberga, na koszulkach piłkarzy, a także na elementach reklamowych stadionu, biletach meczowych, czy plakatach promocyjnych. W zamian browar wypłacał klubowi kwotę ponad miliona złotych za sezon rozgrywkowy, a jako bonus dzielił się również zyskiem ze sprzedaży „Harnasia” na terenie województwa łódzkiego.

Współpraca układała się na tyle pozytywnie, że już w lutym 2007 roku strony postanowiły ją prolongować. Nową umowę podpisano na 18 miesięcy, na jeszcze lepszych warunkach! Klub wciąż mógł liczyć na część dochodów ze sprzedaży piwa w Łodzi i regionie, a w świadomości kibiców rodziło się coraz mocniejsze przywiązanie do marki. Potwierdzały to badania wykonane przez Carlsberg, zanim przedłużono umowę z Widzewem.
Na stadionie przy Piłsudskiego nadal pojawiała się także klubowa maskotka, stylizowana właśnie na słynnego harnasia „Janosika”, który przykrył także ścianę budynku przy głównym łódzkim skrzyżowaniu (ul. Piotrkowskiej i al. Piłsudskiego).

Na początku 2009 roku gruchnęła kolejna wiadomość! Porozumienie będzie kontynuowane, a „Harnaś” będzie widniał na koszulkach łódzkich piłkarzy do połowy 2013 roku! Nowa umowa zawarta została więc aż na 5 lat, bowiem obejmowała okres od połowy 2008 roku (poprzednia, jak widnieje powyżej podpisana był na okres półtora roku) aż do obecnego lata. Łącznie długie 7 lat współpracy, a nawet dłużej.

Co w takim razie sprawiło, że w lipcu br. nastąpił „rozwód” po ponad 7-letnim związku Carlsberg Polska i RTS Widzew Łódź? Jak nie wiadomo o co chodzi, to musi chodzić o kasę. Nowa umowa, zawarta pomiędzy partnerami w styczniu 2009 roku, była już dużo mniej korzystna dla klubu.
Kwota, jaką browar przekazywał do Widzewa malała także z każdym sezonem na mocy aneksów, co oczywiście nie przedostawało się do mediów. Z czasem klub został pozbawiony także części zysków ze sprzedaży „Harnasia”.

Szefowie Widzewa nie mięli jednak wyjścia – brali co dawano. Z roku na rok jednak warunki finansowe z partnerstwa z Carlsbergiem były coraz gorsze, kondycja spółki również. Przy Piłsudskiego zaczęto coraz głośniej wyrażać swe niezadowolenie z takiego obrotu sprawy. Włodarze RTS mięli żal, że partner w trudnych dla klubu chwilach, zamiast zwiększać swój wkład do budżetu, zmniejszał go. Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że kłóci się to z ideą „sponsoringu”.

Moment krytyczny nadszedł kilka miesięcy temu. Jak wynika z naszych informacji, podczas negocjacji, na temat ewentualnej dalszej kontynuacji współpracy, ze strony Carlsberg Polska padła propozycja, którą w Widzewie przyjęto jako policzek. Browar, za dalszą reklamę „Harnasia”, zaoferował kwotę będącą 1/10 sumy (ponownie bez udziałów w zyskach), jaką wpłacał do klubowej kasy na początku umowy, w 2006 roku. Nie trzeba być wybitnym matematykiem, aby policzyć ile wynosiła jego hojność (przypadająca na każdą rundę, nie sezon), którą należałoby raczej nazwać po prostu jałmużną.
Carlsberg po 7 latach owocnej współpracy, na której potężnie zyskał i marketingowo i sprzedażowo (nie tylko w woj. łódzkim, bo klub ma, jak wiemy, kibiców w całej Polsce), chciał zwyczajnie wykorzystać dramatyczną sytuację finansową Widzewa licząc, że ten weźmie kolejny ochłap. Parafrazując reklamowy slogan, można powiedzieć, że był to „prawdopodobnie najniższy kontrakt sponsorski na świecie” (wśród zespołów występujących w ekstraklasie, bo tym II-ligowym takie czasem się trafią).

Tak się jednak nie stało. Szefowie Widzewa zadecydowali, że umowa na takich właśnie warunkach zawarta być nie może. I to właśnie oni, a nie browar, zerwali rozmowy. Początkowo mówiło się jeszcze, że logo „Harnasia” będzie obecne na mniej istotnych nośnikach reklamowych (karnety, bilety, bandy), ale i z tego ostatecznie zrezygnowano.
Przy Piłsudskiego uznano, że są pewne granice, nie tylko ekonomiczne, ale przede wszystkim te wynikające z szacunku dla marki klubu, które regulują wartość miejsca na koszulce.

Można więc stwierdzić, że „rozwód” został dokonany z orzeczeniem o winie. Czyjej? Niech każdy sam sobie odpowie. Podobnie jak na pytanie o to, kto w dłuższej perspektywie bardziej na tym straci.

PS. W maju przeprowadziliśmy na naszym portalu ankietę na temat spożycia piwa marki „Harnaś” przez kibiców Widzewa. Blisko 2 tys. fanów zadeklarowało wówczas, że wypija ponad 2l tego trunku w miesiącu. Jak prezentuje się obecnie zainteresowanie tym piwem obrazuje trwająca na stronie głównej WTM nowa sonda.

***

W zeszłym tygodniu pisaliśmy TUTAJ o negocjacjach, jakie klub prowadzi z nowym potencjalnym sponsorem. Poddawaliśmy wówczas w wątpliwość plotki o rozmowach z innym browarem, właścicielem marki „Wojak”. Nasze przypuszczenia okazały się słuszne – nie było i nie ma takiego tematu.
Natomiast potwierdzają się nasze informacje o innej firmie z branży spożywczej, ale nie alkoholowej. Być może w najbliższym czasie dojdzie do przełomu w tej sprawie. Choć studząc zawczasu emocje kibiców dodajemy – nie można na dziś założyć, że mowa jest o sponsorze strategicznym, który zapełni puste miejsce na trykotach piłkarzy.
Jak będzie, pokaże czas…