M. Kozłowski: „Strzeliłem, bo kibice krzyknęli”

15 września 2014, 15:51 | Autor:

Marcin_Kozłowski

Marcin Kozłowski ma na koncie zaledwie osiem występów w pierwszej drużynie Widzewa, a powoli staje się ulubieńcem łódzkich kibiców. Boczny obrońca strzelił w niedzielę swoją drugą bramkę w tym sezonie, a dokonał tego w imponującym stylu.

Co ciekawe, przepiękne uderzenie w okienko bramki Sebastiana Nowaka, poprzedzone zostało namowami stojących blisko linii bocznej kibiców, którzy okrzykami dodali Kozłowskiemu odwagi. „Nie wiem, czym wykończyłbym tak tą akcję,  gdyby nie kibice. To oni wołali do mnie, żebym strzelał do bramki. Przełożyłem więc piłkę na lewą nogą, zwodem minąłem obrońcę, przymierzyłem i wpadło” – mówił nam po meczu 20-latek.

Wychowanek Widzewa bardzo cieszył się z urodziwego trafienia, a zaraz po tym, jak piłka zatrzepotała w siatce, podbiegł właśnie do kibiców i długo celebrował z nimi przepiękną bramkę. Znów ucałował też klubowy herb wyszyty na koszulce, bowiem na każdym kroku powtarza, że RTS, to jego ukochany klub. „Strzeloną bramkę chciałbym zadedykować kibicom, którzy mimo zakazu przyjechali do Niecieczy i nas dopingowali. Następnego gola, jeśli uda mi się go zdobyć, będę musiał zadedykować dziewczynie, żeby nie czuła się pominięta” – żartował Kozłowski.

Młody obrońca musi jednak ostrożnie podchodzić do tego, co dzieje się wokół niego. Ma na koncie zaledwie kilka występów w pierwszym zespole, a kibice pomału – chcąc, nie chcąc – będą obarczali go dodatkowymi oczekiwaniami. Z taką presją niełatwo sobie poradzić, a dźwiganie na swoich barkach odpowiedzialności za pozytywną stronę słabo spisującej się drużyny, potrafiło przygnieść już niejednego rutyniarza. „Cieszę się, że tak dobrze udało mi się wejść do drużyny. Nie mam zamiaru jednak się podpalać. Zagrałem dopiero parę meczów i mnóstwo pracy przede mną. Zamierzam dalej być i sobą i robić swoje” – zapowiada trzeźwo wychowanek łódzkiego klubu.