MKS – Widzew (wypowiedzi)

28 maja 2017, 20:29 | Autor:

Przemysław_Cecherz

Widzew w zasadzie nie rywalizuje już o awans. Tylko seria wpadek Drwęcy i AP ŁKS może jeszcze przywrócić ich do gry, ale będzie o to piekielnie trudno. Pogodzona z losem jest już łódzka drużyna, czego nie ukrywał nawet Przemysław Cecherz.

Przemysław Cecherz:
„Zagraliśmy źle, zwłaszcza piłkarze odpowiedzialni za aspekty ofensywne. Nie można im odmówić tego, że walczyli, ale niektórzy wyglądali wyraźnie słabiej. Pewnie jakiś wpływ miały też kłopoty kadrowe. Nie było Maćka Kazimierowicza i Mateusza Michalskiego, a na rozgrzewce wypadł nam jeszcze Piotrek Okuniewicz.

Nie oszukujmy się, nie było nawet sytuacji, z których mogła paść bramka. Może poza tym, co miał Mąka w pierwszej połowie. Ani my, ani przeciwnik, nic nie stwarzaliśmy i tak ten mecz wyglądał. A bramka była faktycznie kuriozalna. Nie widziałem, co zrobił Patryk, bo patrzyłem już do przodu. Jak usłyszałem gwizdek, to domyśliłem się, co się stało. Uczulałem zespół na odprawie, że MKS szybko gra rzuty wolne, ale Wolański był chyba zbyt zajęty machaniem rękoma do sędziego…

Oczywiście, że możemy się już żegnać z awansem. On od początku był bardzo trudny do wywalczenia, bo mieliśmy dwanaście punktów straty. Swoją postawą i wynikami zbudowaliśmy jednak nadzieję. Punkty zaczęli tracić Drwęca i ŁKS i ciągnęliśmy to bardzo długo. Taki słabszy mecz musiał się w końcu trafić i odpadamy. ŁKS miał trzy słabsze spotkania, ale dzięki przewadze punktowej z jesieni dalej jest w grze.  To moja pierwsza porażka z Widzewem w lidze i przyznam, że bardzo boli.”

Patryk Wolański:
„Dałem ciała i przepraszam wszystkich kibiców za ten błąd. Brak mi słów i nie wiem, co powiedzieć. Miałem piłkę i chciałem szybko wznowić. Zamiast kopnąć, złapałem drugi raz. Później sędzia podniósł rękę i mówi, że gramy na gwizdek, a Ełk strzela nam bramkę… Wszyscy byliśmy zdziwieni, rywale też. Daliśmy sobie narzucić styl gry drużynie przeciwnej. Sami oddaliśmy chyba jeden celny strzał. Nie wierzyliśmy w swoje umiejętności, brakowało nam parcia do strzelenia gola. Kibice mają rację – zasłużenie przegraliśmy ten mecz.”

Daniel Mąka:
„Matematycznie awans jeszcze nie jest przegrany, ale ta porażka podcina nam skrzydła. Wszyscy wiemy, jak w tej chwili wygląda tabela. Muszę powiedzieć, że zawiodłem. Oczekiwałem od siebie dużo więcej i sam chciałbym wiedzieć, gdzie leży przyczyna. Czegoś nam dzisiaj ewidentnie zabrakło. Ciężko mi na gorąco powiedzieć, jak wpadła ta bramka. Jeśli sędzia powiedział, że gramy na gwizdek, to popełnił błąd uznając gola. Jeśli jednak komendy nie było, to bramka prawidłowa.”

Marcin Kozłowski:
„Zawaliliśmy sprawę. W każdym meczu walczyliśmy o życie i musieliśmy wygrywać. Wiedzieliśmy, że każda porażka oznacza koniec. Zostały jeszcze trzy mecze, ale… Szkoda gadać. Nie wiem, co się stało, że tak to dzisiaj wyglądało. Możemy co najwyżej przeprosić kibiców, którzy zawsze nas wspierają. Nie wiem, co zrobił Patryk, bo byłem już odwrócony do przodu. A gol? My się kłóciliśmy, a oni strzelili… Zrobiliśmy dziś zbyt mało, by wygrać.”

Przemysław Rodak:
„Czy już po awansie, to się okaże za trzy kolejki. Straciliśmy bramkę w bardzo dziwnych okolicznościach, ale w piłce czasem takie rzeczy się zdarzają. Jesteśmy podłamani, bo wiedzieliśmy, jakie wyniki padły w meczach naszych rywali. Mamy jednak jeszcze trzy spotkania i nie ma możliwości, żebyśmy się poddali.”