Oceny widzewiaków po meczu z Concordią

25 sierpnia 2016, 20:44 | Autor:

piłkarze

Dramatyczna końcówka i wygrana wyszarpana w ostatniej akcji meczu z Concordią nie mogą przysłonić całego obrazu środowego spotkania. Gra Widzewa dłuższymi momentami znów daleka była od ideału, choć oczywiście awans do II ligi wywalczyć można punktami, a nie pięknym stylem. Jak oceniliśmy widzewiaków tym razem?

Michał Choroś:
Pierwszy raz, odkąd trafił do Widzewa, puścił gola. Nie można jednak mieć o to do niego pretensji, bo bramka dla Concordii padła z rzutu karnego. W pozostałych sytuacjach Choroś był tam, gdzie powinien, dobrze wychodząc na przedpole. Na linii nie miał zbyt wiele pracy.
Ocena: 6,5

Marcin Kozłowski:
Bardzo udanie zastąpił kontuzjowanego Kamila Tlagę. Prawa strona łodzian w końcu została ożywiona, dzięki odważnej i bardzo ofensywnej grze Kozłowskiego. Wychowanek dobrze współpracował z Mateuszem Michalskim i kilka razy groźnie zaatakował. Był bliski strzelenie gola podobnego do tego z Niecieczy, ale piłka trafiła w obrońcę. Zamiast tego zaliczył asystę drugiego stopnia przy wyrównującym trafieniu. Biegał jak szalony i walczył za dwóch. Jak utrzyma taką formę, może wygryźć Tlagę ze składu.
Ocena: 7,5

Norbert Jędrzejczyk:
Z meczu na mecz czuje się coraz pewniej w nowym otoczeniu, co przekłada się na jego dyspozycję boiskową. Przeciwko Concordii zagrał solidne spotkanie. Jędrzejczyk nie przegrywał pojedynków, dobrze się ustawiał i wreszcie był pewny w swoich interwencjach.
Ocena: 6,5

Sebastian Zieleniecki:
Po raz pierwszy pokazał się kibicom w meczu ligowym i jego występ można zaliczyć do udanych. Współpraca z Jędrzejczykiem wyglądała w porządku. Zieleniecki jak zawsze starał się ze spokojem i precyzją wprowadzać piłkę z własnej połowy do ataku. Jednym niefortunnym zagraniem mógł sprokurować niebezpieczną sytuację pod bramką Chorosia, ale skończyło się na strachu.
Ocena: 6,5

Bartłomiej Gromek:
Jego gra od początku sezonu daleka jest od ideału, ale dotąd broniły go liczby. Gromek ma już bowiem na koncie dwie asysty. Można ironicznie powiedzieć, że w środę zaliczył kolejną, z tym że dla rywali. To jego poważny błąd sprawił, że Szmydt znalazł się sam przed Chorosiem. Lewy obrońca musiał naprawiać swoją pomyłkę i sprokurował karnego. O słuszności jego podyktowania można dyskutować, ale pewnym jest, że gdyby widzewiak zachował się właściwie przy przyjęciu piłki, przy Milionowej nie byłoby takiego thrillera.
Ocena: 5

Przemysław Rodak:
Zagrał zdecydowanie lepiej, niż w Łowiczu. Być może przeciwko Pelikanowi po prostu nie miał dnia. Rodak znów wygrywał wszystkie pojedynki główkowe i wprowadzał spokój w środku pola. Miał szansę na bramkę, ale jego strzał głową pod poprzeczkę był zbyt lekki, by zaskoczyć golkipera gości.
Ocena: 7

Princewill Okachi:
Pierwszy raz w tym sezonie wybiegł w podstawowym składzie i zdaje się, że na dłużej wyleczy z gry Macieja Szewczyka. W destrukcji jak zawsze dawał wiele jakości i przerywał groźne akcje elblążan. W grze do przodu znów zdarzały mu się głupie straty, ale w najważniejszym momencie zachował się, jak trzeba. Świetnie wypatrzył na lewym skrzydle Daniela Mąkę, który po podaniu Okachiego wyrównał na 1:1.
Ocena: 7,5

Mateusz Michalski:
Dostał szansę od pierwszych minut i widać było, że bardzo starał się ją wykorzystać. Był ruchliwy i szukał gry, ale brakowało nam w jego występie „tego czegoś”. W drugiej połowie, gdy widzewiacy gonili wynik, Michalski nie bał się wziąć gry na siebie, co trzeba docenić. Zmęczony ustąpił potem miejsca Patrykowi Strusowi.
Ocena: 6,5

Mariusz Zawodziński:
Występ zupełnie nie w jego stylu. Zamiast efektownych dryblingów i strzałów Zawodziński skupił się na ciężkiej pracy w środku pola. Często zmieniał się pozycjami z Mąką i swoją ruchliwością dezorganizował grę obronną Concordii. Mimo, iż nie zaliczył ani gola, ani asysty, włożył w to spotkanie sporo sił i jego grę można ocenić pozytywnie.
Ocena: 7

Daniel Mąka (piłkarz meczu):
Żywe srebro w drużynie Widzewa i piłkarz będący jej bardzo ważnym elementem. Cały czas absorbował uwagę obrońców i nękał ich swoimi atakami. Już w 19. minucie powinien zostać podyktowany rzut karny po ewidentnym faulu na Mące, ale fatalny tego dnia sędzia to widzewiaka ukarał kartką. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. W 58. minucie skrzydłowy dostał znakomite podanie od Okachiego i po ustawieniu się w odpowiednim miejscu, z trudnej pozycji huknął w długi róg nie do obrony. Ten gol podziałał na łodzian bardzo motywująco, dlatego „Mączka” po raz trzeci w czwartym meczu otrzymuje od nas tytuł MVP spotkania!
Ocena: 8

Piotr Burski:
Charakterny zawodnik, który nie odpuszcza w żadnej sytuacji. Spełnia podobną rolę, co Robert Kowalczyk w rundzie wiosennej. Skupia na sobie uwagę obrońców, robiąc miejsce dla skrzydłowych. W przeciwieństwie do „Kowala” ma jednak niezwykły zmysł do strzelania goli. Dwie pierwsze okazje zmarnował, ale w decydującej chwili zamknął oczy i walnął na bramkę gości, po raz drugi z rzędu dając drużynie zwycięstwo! Jego radość po golu w 95. minucie była niesamowita. Burski przypłacił ją jednak żółtą kartką za zerwanie z siebie koszulki.
Ocena: 7,5

Rezerwowi

Fabian Woźniak:
Wszedł na boisko pięć minut przed wyrównującym golem. Marcin Płuska zdjął Gromka, który gasł z każdą minutą, a Woźniak udanie go zastąpił. Był mniej elektryczny i bardziej dokładny w swoich zagraniach. Z pewnością grało mu się lżej bez ciężaru w postaci zawalonej bramki, co trochę usprawiedliwia Gromka.
Ocena: 6

Patryk Strus:
Zmienił Michalskiego i starał się pociągnąć grę na prawej stronie. Raz świetnie zagrał wzdłuż bramki rywali, ale nikt z kolegów nie dołożył nogi. Od jego dobrego przerzutu zaczęła się akcja bramkowa na 2:1. Widać, że Strus bardzo chce grać, ale na razie muszą wystarczać mu wejścia z ławki rezerwowych.
Ocena: 6

Kamil Sabiłło:
Zameldował się na boisku razem ze Strusem, co było sygnałem ze strony Płuski, że zespół walczyć ma o trzy punkty. Wiele nie pokazał, ale to właśnie Sabiłło zachował się bardzo sprytnie i przytomnie, zagrywając głową do Burskiego w 95. minucie meczu. Asysta w takiej sytuacji musi go cieszyć podwójnie.
Ocena: 7

Maciej Szewczyk:
Pod koniec meczu zastąpił zmęczonego Mąkę i próbował wnieść do gry coś od siebie. Miał nawet szansę na gola, ale pechowo strzelił w jednego z rywali. Szewczyk zagrał oczywiście zbyt krótko, by go oceniać.
Ocena: brak