Oceny widzewiaków po meczu z GKS

23 sierpnia 2014, 08:03 | Autor:

Widzew_GKSTychy

Drużyna Widzewa zapowiadała walkę o trzy punkty w meczu z tyskim GKS. Ambicji i woli walki piłkarzom trudno odmówić, ale wygranej w I lidze jak nie było, tak nie ma. Gdyby nie gol niemal „równo z syreną”, nastroje byłyby fatalne, a tak wyrównujące trafienie pozwoliło nieco wyretuszować obraz gry. Poniżej tradycyjne oceny widzewiaków i ich trenera.

Dino Hamzic:
Nie udało się Bośniakowi zachować czystego konta w debiucie. Roboty nie miał wiele, więc ciężko o jakąś głębszą analizę jego umiejętności. Przy silnie uderzonej piłce przez Macieja Kowalczyka był bez szans. To, co budziło niepokój, a co na szczęście umknęło uwadze sędziego, to dwukrotne zagranie piłki ręką na pograniczu linii pola karnego i tej części boiska, gdzie już mu tego robić nie wolno. Przy drugim takim wybryku mamy nawet wrażenie, że sędzia arbiter Krztoń pomylił się na korzyć łodzian.
Ocena: 6

Patryk Stępiński:
Powiedzieć, że Patryk jest cieniem zawodnika z początku poprzedniego sezonu, to nie powiedzieć nic. Po odejściu Radosława Mroczkowskiego młody obrońca zjeżdża z formą po równi pochyłej, a w piątek przeszedł wręcz samego siebie. Zagrał koszmarne zawody, tracił niemal wszystkie piłki, przegrywał pojedynki 1 na 1. Nie tylko my wściekaliśmy się na grę Stępińskiego. W 73 minucie nie wytrzymał też Włodzimierz Tylak, zdejmując go z boiska.
Ocena: 3

Krystian Nowak:
Nowak z meczu na mecz nabiera coraz większej pewności siebie. Jego spokój w indywidualnych pojedynkach i gracja, z jaką odbiera piłkę I-ligowym rywalom przypominam nam nieco Tomasza Łapińskiego. Niestety na tym porównania się kończą, u Krystiana kuleje wyprowadzanie piłki, czy zerowa korzyść dla zespołu przy stałych fragmentach gry.
Ocena: 6

Wolodymir Pidvirnyi:
Zagrał o klasę lepiej, jak w meczu z Dolcanem i dotrwał do ostatniego gwizdka. Był dużo pewniejszy i skuteczniejszy w starciach z przeciwnikami, choć raz przydarzyła mu się głupia strata piłki na 30 metrze od własnej bramki, co w wykonaniu stopera jest określane mianem piłkarskiego kryminału. Pidvirnyi ponosi nieco winy przy straconym golu, za co ocenę trzeba mu obniżyć o jedno oczko.
Ocena: 6

Marcin Kozłowski (piłkarz meczu):
Czwarty mecz w wykonaniu „Cinka” w dorosłym futbolu i czwarty, po którym absolutnie nie ma prawa się wstydzić. Znów zagrał nie na swojej stronie, a mimo to czapką przykrył Stępińskiego, będąc od niego o dwie klasy lepszym. Zostawił na boisku sporo potu, skutecznie bronił swojej bramki (nieraz wręcz przechodząc na drugą stronę boiska), angażował się w grę ofensywną, czego wymagała taktyka „bez skrzydeł”. To chyba on, obrońca, oddał najwięcej strzałów. Młokos poderwał drużynę do walki nie dając sobą pomiatać rutynowanym rywalom: najpierw za boisko wyrzucił Mariusza Masternaka, a potem bez pardonu znokautował piłką innego z przeciwników, nic sobie z tego nie robiąc. Był zdecydowanie najjaśniejszą postacią spotkania, dlatego niezwykle ucieszył nas fakt, że to właśnie on strzelił wyrównującą bramkę. Kozłowski zasłużył na niego, jak mało kto! Gdyby był to gol zwycięski, byłaby dziewiątka.
Ocena: 8

Rafał Augustyniak:
Tym razem „Agustowi” więcej wychodziło w destrukcji, jak w ofensywie. Wygrywał wszystkie górne piłki, dobrze asekurował boki obrony, gdy Stępiński z Kozłowskim szli do przodu. Próbował strzelać, ale rywale dobrze wiedzieli o jego silnej broni i zawsze zdążyli doskoczyć, by zablokować widzewiaka. Augustyniak był bliski wyrównania tuż przed przerwą, ale piłka po jego strzale i interwencji bramkarza o centymetry minęła poprzeczkę. Pod koniec meczu Rafał był nawet rozgrywającym, co wychodziło mu przeciętnie, ale przecież to nie jego rola. Dobra, równa forma.
Ocena: 7

Piotr Mroziński:
Znów wrócił do środka pola, a więc tam, gdzie czuje się najlepiej. Niestety Mroziński padł wczoraj ofiarą wymyślnej taktyki Tylaka i był totalnie pogubiony na boisku. Raz grał jako defensywny pomocnik, by za chwilę przejść na „dziesiątkę”, a potem biegać na lewym skrzydle. Do zespołu wkraczał wówczas chaos, plątały się pozycje i akcje nie mogły przynieść zagrożenia. Czarną robotę wykonywał bez większych zarzutów.
Ocena: 6

Veljko Batrovic:
Przykro było patrzeć, jak Czarnogórzec popełnia błąd za błędem i traci piłkę za piłką. Nie było w jego zagraniach chyba ani jednego, które można by ocenić na plus. Najlepszym podsumowaniem była akcja z 20 minuty, gdy głową nie skierował piłki do siatki z 5 metrów. Ta niewykorzystana sytuacja zemściła się na widzewiakach już minutę później. Na domiar złego w 34 minucie Batrovic doznał kontuzji kolana i musiał zejść z boiska. Do tego czasu zagrał chyba najgorsze pół godziny, odkąd występuje przy Piłsudskiego!
Ocena: 3

Bartłomiej Kasprzak:
Ustawiony za plecami Adama Dudy stracił większość swoich atutów, czyli umiejętność skutecznego rozbrojenia akcji rywali sprawnym odbiorem i uruchomienie szybkiego kontrataku. Już przed meczem nie podobał nam się pomysł  z ustawieniem go tak wysoko i nie pomyliliśmy się. Kasprzak biegał między obrońcami bez większego skutku, tracąc siły na nieudany pressing. Nie oddawał strzałów, nie kreował gry. Niech czym prędzej wraca do środka pola.
Ocena: 5

David Kwiek:
Kolejne słabe zawody Kwieka, któremu nie wychodziło nie tylko rozgrywanie, ale nawet stałe fragmenty gry. W pierwszej połowie niewiele pokazał, a na drugą już nie wyszedł. Wydaje się, że słusznie, bo z taką grą pomocnik nie zasługuje na pierwszą jedenastkę.
Ocena: 4

Adam Duda:
Nie miał łatwego zadania. W pierwszej połowie odcięty od podań z frustracji wracał się do środka pola, niczym Robert Lewandowski w reprezentacji Polski. W drugiej pilnowany był przez co najmniej dwóch obrońców i nie mógł tym samym znaleźć sobie choć trochę wolnego miejsca. Mimo to doszedł do dwóch bramkowych okazji, ale jego główki nie były wystarczająco skuteczne. Pierwszy występ w pełnym wymiarze czasowym należy ocenić przeciętnie.
Ocena: 6

Rezerwowi:

Mariusz Rybicki:
Znów usiadł na ławce i znów szybko z niej wstał. Mamy na myśli fakt, że na boisku zameldował się jeszcze przed przerwą, zmieniając kontuzjowanego Batrovica, a nie czas, w jakim do tej zmiany doszło. Od złapania urazu przez Czarnogórca, do momentu wejścia „Ryby” na boisko minęło 8 minut!!! Sporą winę ponosi za to sam Rybicki, który wolno zbierał się do opuszczenia ławki i pobiegł rozgrzewać się aż za bramkę Hamzica i zanim wrócił upłynęło sporo czasu. Częściowo miał też pecha, bowiem stojąc przy linii bocznej długo czekał aż piłka wyjdzie poza plac gry.
Występ skrzydłowego można ocenić, jak dlań typowy: sporo wiatru, kilka kiwek, pożytku dla drużyny prawie wcale.
Ocena: 4

Damian Warchoł:
Liczył na kwadrans, a dostał trzy. Debiut przed łódzką publicznością wypadł mu słabo. Przez całą drugą połowę był praktycznie niewidoczny, grzęznąć gdzieś między gęsto ustawionymi obrońcami. Wszyscy liczymy na to, że Damian, gdy już nieco otrzaska się na ligowym froncie, będzie z niego większa pociecha.
Ocena: 5

Konrad Wrzesiński:
Wejście dopiero z ławki dobrze mu zrobiło. Świeży i naładowany energią Wrzesiński z łatwością wyprzedzał przeciwników siejąc popłoch na ich lewej flance. Zagrał o niebo lepiej od Stępińskiego, i to nawet w obronie. W ataku zaś dostroił się do szarż Kozłowskiego i nękał rywali rajdami. To on zaliczył efektowną asystę przy wyrównującym golu. Dobra zmiana!
Ocena: 7

Trener:

Włodzimierz Tylak:
Przed meczem pisaliśmy, że trener poszedł va banque totalnie demolując dotychczasowy skład i zmieniając taktykę. Plan gry bez skrzydłowych (na których przecież chciano opierać grę w tym sezonie) miał być próbą zagęszczenia środka pola, ale wyszedł z tego jeden, wielki chaos. Piłkarze z początku nie widzieli, co maja grać i na jakich pozycjach biegać, co powodowało czasami wręcz karykaturalne próby rozgrywania akcji. Dopiero w drugiej połowie, gdy Warchoł wszedł na drugiego napastnika, zmienił się schemat, a co za tym idzie styl gry. Było lepiej, ale nie zapominajmy, że optyczną przewagę widzewiaków wymusiła tak naprawdę taktyka gości, polegająca na schowaniu się za podwójną gardą i oddaniu piłki ekipie Tylaka. Ile gospodarze zaprezentowali schematów zawiązania akcji bramkowej i pomysłów na sforsowanie szczelnego muru tyszan, wszyscy widzieli. Włodzimierza Tylaka lekko ratuje przytomność w trakcie meczu i wpuszczenie Wrzesińskiego za słabiutkiego Stępińskiego. Kolejny raz szkoleniowiec dobiera jednak złą taktykę i nie ma dla niego w tym temacie  żadnego usprawiedliwienia.
Ocena: 4