P. Wolański: „Wracam do Polski. Miałem nawet myśli, by wrócić do Widzewa”

1 czerwca 2016, 22:05 | Autor:

Patryk_Wolański

Patryk Wolański nie zapisał się na sportowych kartach Widzewa. Grał tylko w jednej rundzie, na dodatek spadając z drużyną z Ekstraklasy. Mimo to swoim charakterem i zaangażowaniem zaskarbił sobie sympatię kibiców, którą od czasu do czasu „odgrzewa”. Bramkarz duńskiego Midtjylland pojawił się w środę na meczu w Rawie Mazowieckiej.

– Znów zostałeś młynowym (śmiech). Podobało się?

– Atmosfera na meczu jak zwykle kosmiczna! Jestem tak nakręcony, że nie mogę się do teraz uspokoić (śmiech). Znów kibice wyciągnęli mnie na środek. Dostałem megafon i miałem swoje pięć minut, jako prowadzący doping

– Jak ocenisz postawę piłkarzy? Tej drużyny, jeszcze nie widziałeś w akcji.

– Wygrali, a do tego wyglądało to naprawdę dobrze. Mam nadzieje, że w III lidze drużyna też będzie kolekcjonować zwycięstwa i szybko wróci do poważnej piłki. Na pewno dużego kopa całemu klubowi da nowy stadion. Jeśli kibice będą go zapełniać, to Widzew będzie miał środki na realizację wyższych celów.

– Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego kibice, mimo, że grałeś w Widzewie krótko, darzą Cię taką sympatią?

– Jako młody chłopak, debiutujący w zespole, nie bałem się stanąć przed całym Zegarem i wejść w rolę łącznika między kibicami a drużyną. Zwłaszcza po tym meczu z Zagłębiem Lubin, po którym było bardzo gorąco. Jest w Internecie nawet taki pamiętny film z tamtymi scenami. Widzew zawsze był i będzie w moim sercu. Gdybym został kiedyś poproszony o pomoc klubowi, na pewno się od niego nie odwrócę. Ostatnio, będąc w Danii, miałem nawet takie myśli, by może wrócić do Łodzi.

– Zrobić krok wstecz, żeby potem wykonać dwa do przodu?

– Dokładnie. Myślałem, żeby wrócić i się odbudować. Odciąć się od tej presji, jaka jest w Danii. To nie jest tak, że wychodzi się na trening, potem mecz i jest lekko i przyjemnie. Trzeba o siebie dbać, pilnować się i dźwigać spore oczekiwania. Mogę nawet zdradzić, że bardzo możliwe, że latem wrócę do Polski. Mam oferty, ale nie ciągnijcie mnie za język, bo nie mogę powiedzieć z jakich klubów, ani nawet z której ligi.

– Nie wszystko w Danii było chyba takie złe?

– Jasne, że nie! Byłem członkiem mistrzowskiej drużyny z poprzedniego sezonu. W tym byłem w Midtjylland numerem dwa. Mam brązowy medal za trzecie miejsce w lidze. Siedziałem na ławce rezerwowych w meczu z Manchesterem United w Lidze Europy. To na pewno fajne przeżycia, ale jednak czegoś mi w tej Danii brakuje. Chcę czuć, że żyję. Jak przyjeżdżam tutaj, wpadam na Widzew, to czuję to coś. Nawet jak oglądam Ekstraklasę w TV, to inaczej to wszystko odbieram, niż w Danii. To nie jest miejsce dla mnie.

– Masz świadomość, że będziesz krytykowany i wskazywany jako ten, który wyjechał i się nie przebił?

– Jestem pewien, że tak będzie. Każdy będzie mówił, że pojechałem, sparzyłem się i wracam z podkulonym ogonem. Ja mam to jednak w czterech literach. Nie liczą się już dla mnie opinie obcych ludzi. Liczą się dla mnie rodzina i bliscy. Chcę być szczęśliwy i cieszyć się grą w piłkę.

– Jak wrócisz do Polski, będziesz miał okazję częściej wpadać na Widzew.

– Zdecydowanie! Nawet ostatnio się śmiałem, że muszę śpieszyć z zakupem karnetu na nowy stadion, żeby nie mieć problemu z wejściem.

Rozmawiał Ryan