Relacja z meczu Polonia Warszawa – Widzew Łódź 28.10.2012

13 października 2012, 08:43 | Autor:

Fantastyczna passa Widzewa została przerwana. Łodzianie znaleźli swojego pogromcę w Warszawie, gdzie przegrali pierwszy mecz w tym sezonie. Spotkanie z Polonią oglądało z trybun ok. 700 kibiców RTS-u z dwóch różnych miejsc na stadionie!

1

 

Wyjazd do stolicy był dopiero drugim w bieżących rozgrywkach. Korba i „duch w narodzie” po Lubinie nie gasły, a że piłkarze wciąż liderowali w lidze, spodziewać się było można sporego zainteresowania wyjazdem do Warszawy. Niestety działacze Polonii nie mogli, decyzją policji, udostępnić fanom Widzewa więcej, niż 350 biletów na sektor dla gości, o co prosili przyjezdni. Wiadomo jednak, że dla Widzewiaków nie istnieją takie terminy, jak: „nie da się”, „nie można”. Konwiktorską nawiedziło ok. 700 fanatyków, czyli dwa razy więcej, niż wyniosła pula przyznanych wejściówek!

W piątkowy wieczór, pod muranowski stadion, zajechało kilkadziesiąt samochodów i kilka busików z wyjazdowiczami. Pojazdy zaparkowano na prowizorycznym parkingu i przez mały park ruszono pod wejście. Tam nastąpiła jednak niemiła niespodzianka. Organizator zamierzał wpuścić 350-osobową grupę…jedną bramką, obsługiwaną przez dwóch średnio inteligentnych ochroniarzy. Jeden rzut okiem i było wiadomo, że dostanie się do sektora gości nie będzie prostą i przyjemną sprawą. Na dodatek dojście do bramki wiodło przez ciasny korytarz między ogrodzeniem a murkiem, w którym ktoś „bystry inaczej” ustawił jeszcze zasieki w postaci płotków. Jednak i to nie był koniec cyrków. Otóż nie popisali się również i łódzcy działacze, którzy wysłali do Warszawy listę imienną niekompletną, z poprzestawianymi numerami PESEL oraz z zupełnie nie chronologicznym zapisem danych. Łatwo więc sobie wyobrazić jak „sprawnie” przebiegał proces odnajdywania konkretnego wyjazdowicza i odhaczanie go na liście. Na przesłanych dokumentach widniała pieczątka dyr. d/s bezpieczeństwa Grażyny Dziegieckiej. Bez komentarza.
W końcu, po nerwowym wyczekiwaniu „klatka” zaczęła się zapełniać. Na jej płocie zawisły flagi: „Żyrardów”,”ŚP. Rysiek”, „ŚP. Trol”, „Ultras Widzew”, „Widzew Łódź”, „Red Bulls Warszawa” oraz debiutująca wyjazdówka „Visitors” we właściwych barwach :-) Pojawienie się tego płótna wywołało oczywiście szereg negatywnych komentarzy ze strony fanów Legii, co oczywiście było widzewskim zamiarem i zostało przyjęte z dużą radością. :-)

Fani Widzewa, którzy zasiedli w sektorze gości, nie byli jednak jedyną grupą sympatyzującą z czerwono-biało-czerwonymi. Otóż na trybunie głównej, w sąsiedztwie „klatki”, pojawiła się druga delegacja Widzewiaków, nie mniej liczna. Fani ci nauczeni doświadczeniem z ostatnich dwóch „zakazanych” wyjazdów na Konwiktorską i zaopatrzeni dawno w polonijne karty kibica, bez problemu wykupili bilety w kasie i usiedli nieopodal kolegów. Tym samym fanatycy RTS-u zostali ojcami „nowej, świeckiej tradycji” tworząc na meczu wyjazdowym dwa młyny !!! Co prawda bywały już w historii polskiego ruchu kibicowskiego podobne przypadki, kiedy m.in. Lech wykupował większość miejsc na stadionie Amici, czy część w Bełchatowie, ale z pewnością teren w podpoznańskich Wronkach nie jest tak gorący, jak stolica dla Widzewiaków.
Z początkiem meczu, w obu młynach, ruszył doping dla piłkarzy w żółto-czarnych strojach. Głośniejsi siłą rzeczy musieli być fani z trybuny głównej. Byli oni zbici w „jeden organizm” oraz przede wszystkim pomagał im dach. Goście „w klatce” mięli utrudnione zadanie, bowiem rozsiani na łuku musieli zmierzyć się z fatalną akustyką wysłużonego sektora. Mimo to wszyscy starali się jak najgłośniej wspierać swoją drużynę. Często bawiono się z podziałem na dwie grupy, rywalizowano i śmiano się zarazem. Jedna ekipa śpiewała drugiej: „Coście tak cicho?”, na co słyszała ripostę: „Jak wy wrócicie do domu?” lub zachętę w postaci kultowego już: „Zróbcie zasadzkę”; wszystko to wywoływało mnóstwo śmiechu i pozytywnej korby. ;-)
Niestety świętowanie popsuli piłkarze Polonii strzelając bramkę na 1:0 w 22min meczu. Śpiewy wówczas nieco osłabły, ale nadal próbowano motywować Łodzian do walki o wyrównanie.

W drugiej połowie łódzka jedenastka miała swoje okazje do strzelenia bramki, ale to „Czarne Koszule” znów miały więcej okazji do radości. Na 2:0 podwyższył Wszołek i towarzystwo zapomniało na chwilę o murawie, olało niekorzystny wynik i zaczęła się niezła jazda :-)
Paradoksalnie właśnie wtedy i do Widzewa uśmiechnął się los. Sędzia Musiał wskazał na wapno, a rzut karny na kontaktowego gola zamienił Łukasz Broź i nadzieje odżyły. Zdobyta bramka jeszcze bardziej poniosła „Czerwoną Armię” i śpiewy chwalące RTS niosły się głośno po Muranowie. Niestety upragniony remis nie nastąpił, a Widzew dobił w 83min meczu Gołębiewski ustalając wynik meczu na 3:1 dla Polonii.

Cóż, porażka kiedyś musiała przyjść i nikt oczywiście nie ma do zawodników większych pretensji. Zmierzyli się oni z bardzo silnym przeciwnikiem i nie dali rady. Miejmy nadzieję, że trener Mroczkowski wyciągnie z tej porażki odpowiednie wnioski i jego „Dzieciaki” znów będą wygrywać.
Wyjazd na Polonię był bardzo specyficzny i na pewno na dłużej zapadnie w pamięć. Głównie z uwagi na numer, jaki wykręcili Widzewiacy przyjeżdżając do Warszawy w dwa razy większej liczbie niż ilość przyznanych im biletów i tworząc dwa – czasem niezależne, a czasem współgrające ze sobą – młyny na stadionie rywala!
Humory poprawiły w sobotę i niedzielę Legia z Lechem remisując i przegrywając swoje mecze, toteż łódzki Widzew pozostał liderem T-Mobile Ekstraklasy!

Do zobaczenia w Gliwicach!
Ryan