Relacja z meczu Widzew Łódź – Jagiellonia Białystok 23.10.2010

23 października 2010, 23:04 | Autor:

Niespodziewanie łatwo piłkarze Widzewa pokonali zespół Jagiellonii w meczu 10. kolejki Ekstraklasy. Mecz zakończył się wynikiem 4:1.

Spotkania pomiędzy Widzewem a popularną „Jagą” od lat stoją na wysokim poziomie kibicowskim. Pokazy ultras z dużym rozmachem, zabawa na trybunach, emocje na murawie. Białostocka drużyna jest jedną z tych, które na Widzewie są dobrze przyjmowane. Z wzajemnością, bowiem przyjaźnie z byłym zgodowiczem nie przerodziły się z biegiem czasu w „kosę”, jak bywało ze stosunkami z innymi ekipami. Mając w pamięci choćby jedno z najlepszych widowisk z listopada 2005 roku, kiedy to Łodzianie wygrali 1:0 po golu Iwana w 95min meczu, a na trybunach wrzało od niesamowitych emocji, nikogo nie trzeba było długo namawiać do pojawienia się na stadionie.

Ostatecznie przy Piłsudskiego zgromadziło się ponad 9  tysięcy fanów Widzewa, którzy wspomagani byli tego dnia przez 30 osobową grupę fanów Ruchu Chorzów. Gospodarze, po dramatycznej postawie w meczu z Legią, mięli sporo obaw co do przebiegu gry, jednak chcący zrehabilitować się piłkarze Widzewa swoją dobra grą przyczyniali się do nieustannego przecierania oczu przez zdziwioną łódzką publikę. Dwie główki Marcina Robaka oraz trafienie Mindaugasa Panki, dające prowadzenie do przerwy 3:0, wyraźnie wpłynęły na jakość dopingu, który tego dnia stał na naprawdę dobrym poziomie. „Ultras Widzew” nie przygotowali żadnej oprawy meczowej, jednak nie oznacza to, że takowych nie było. Na całym stadionie powiewały bowiem okolicznościowe flagi z herbami Widzewa i „TMRF-u”, wykorzystane już przy okazji meczu z Legią. Każdy kibic mógł zakupić taki gadżet. Akcja udała się wyśmienicie, ponieważ wszystkie flagi, a było ich dokładnie 1910 znalazło swoich nabywców. Następnie pięknie trzepotały one na wietrze przez całe spotkanie będąc spontanicznie rozwijanym przez nowych właścicieli. Przypominamy w tym miejscu o akcji „Wywieś flagę na 100-lecie”, o której można przeczytać TUTAJ.

Fani Jagiellonii pojawili się na Widzewie w 800 osób. Mimo niekorzystnego wyniku również bawili się i dopingowali przez cały mecz. Co prawda nie słychać ich było w młynie Widzewa, jednak widać było, że bawią się dobrze. Nie podłamała ich nawet czwarta stracona bramka autorstwa Piotrka Grzelczaka, a humory później odrobinę poprawił Tomasz Frankowski notujący honorowe trafienie dla „Jadźki”. Białostoccy ultrasi nie omieszkali zaprezentować w Łodzi choreografii. Składały się na nią: napis na koronie „klatki” – „Choć przeciwności wiele, nic nas nie pokona, bo to my…” oraz jego dalszego ciągu na starannie wymalowanej sektorówce „…twórcy blasku na stadionach”. Na materiale pojawiła się także postać ubranego w kominiarkę ultrasa odpalającego racę, oczywiście odpowiednio podświetloną. Cieszy, że pirotechnika nie ginie z polskich trybun i praktycznie co kolejkę ma swoje zastosowanie, pomimo że zabawa z nią niesie sporo ryzyka. O tym z resztą traktował pokaz fanatyków Jagiellonii.

Trybuny stadionu im. Ludwika Sobolewskiego pokazały, że polski ruch ultras ma się dobrze. Jak zwykle na meczach z Jagą było ciekawie i gorąco. Boisko pokazało natomiast, że w naszej lidze każdy może wygrać z każdym.  Niechaj nasi piłkarze potraktują to jako motywację, ale i przestrogę!

PS. Na płocie „Niciarki” zadebiutowało płótno Widzewiaków ze Zgierza, którego premiery blasku dodały race. Także przed tygodniem, w meczu z Legią, debiutowała wspólna flaga kibiców z Olechowa i Janowa. Za pominięcie w relacji przepraszamy.