Relacja z meczu Zagłębie Lubin – Widzew Łódź 05.11.2010

15 listopada 2010, 14:35 | Autor:

Ponad 1000 fanatyków Widzewa (w tym 30 fanów Ruchu Chorzów) zjechało w piątkowy wieczór do Lubina. Mecz na Dolnym Śląsku zbiegł się z równą, setną rocznicą powstania łódzkiego klubu.

1

 

Na wyjazdową potyczkę z Zagłębiem kibice szykowali się już od dłuższego czasu. Zainteresowanie wzbudzał bowiem głównie nowy stadion – „Dialog Arena”. Sektor gości pomieścić może oficjalnie tysięczną widownię i tyle właśnie biletów otrzymali Widzewiacy. Rozeszły się wszystkie i w kolumnie 7 autokarów, busa oraz sporej ilości aut „Czerwona Armia” ruszyła na szlak. Droga dłużyła się niesamowicie; korki na drodze spowodowały opóźnienie, w wyniku czego główna grupa dojechała pod bramy na niecałą godzinę przed meczem. Z powodu dużego oblężenia trzech kołowrotków ostatnim fanom udaje się wejść na obiekt w czasie trwania 1 połowy.
Obecni wcześniej w „klatce” kibice Widzewa czekają do 15min meczu na większość kolegów i ruszają z dopingiem, który tradycyjnie zaczął się od wymownego „Jesteśmy zawsze tam…”. Później korba nakręcaną przez dwójkę prowadzących coraz mocniej się udziela i wokalnie było całkiem nieźle. Gorzej było niestety na murawie. Po kwadransie grający w żółto-czarnych strojach łodzianie przegrywali 0:1 po ładniej bramce z rzutu wolnego Plizgi. W szeregach widzewskich fanatyków udzielało się coraz większa frustracja spowodowana słabą formą zespołu. Zapowiadała się trzecia z rzędu porażka w wyjazdowym spotkaniu toteż większość sympatyków łódzkiej drużyny, której los tego klubu obojętny nie jest, była z wpadki na wpadkę nie tylko bardziej zawiedziona, ale i rozczarowana. Mimo to kibice nie chcieli dać plamy i starali się dopingować piłkarzy z całych sił. Do walki zawodników poderwać miała „Sevilla”, „Tonka”, czy okrzyki „Walczysz, Widzew, walczysz”. Było też słychać chwalebne pieśni z okazji setnych urodzin klubu z Piłsudskiego 138.
W drugiej części meczu doping powoli zaczął dostosowywać się do gry piłkarzy. Czuć było coraz to większą złość, co budziło okrzyki w kierunku piłkarzy, którzy jeżeli nie chcą walczyć za Widzew, najlepiej niech dadzą sobie spokój z noszeniem jego barw oraz herbu na klubowej koszulce.
Ultrasi przywieźli ze sobą flagi na kijach, którymi pomachano w drugiej części meczu. Warto też podkreślić, że „czerwony” sektor został bardzo dobrze oflagowany w liczne, szczególnie małe, wyjazdowe, flagi. Naliczono ich aż 16, w tym debiutującą wyjazdówkę Żabieńca, zgodową „Criminal Family” oraz poświęconą ŚP. Trolowi. Płótna u góry sektora, z racji braku możliwości przywiązania do jakiegokolwiek elementu stadionu…przyklejono wlepkami :-)
Tym razem nie doszło do rywalizacji z miejscowymi kibicami. Fani Zagłębia bowiem na ten dzień przygotowali protest wobec działaczy swojego klubu. „Miedziowy” bardzo ubolewają, że mocno upolityczniony klub po każdych wyborach zdominowany jest przez inną grupę ludzi, którzy pojęcie o budowaniu silnego klubu sportowego mają niewielkie. Na słynną melodię z „Misia” cały stadion nawoływał do dymisji prezesa Zagłębia. Dostało się też lubińskim piłkarzom, którzy zdaniem fanów nie postarali się w bardzo ważnych i prestiżowych derbach regionu ze Śląskiem Wrocław. Miejscowi pozdrawiali także Odrę Opole oraz bydgoskiego Zawiszę.
Gdy sędzia gwizdnął po raz ostatni kolejna porażka stała się faktem. Kibicom Widzewa puściły nerwy i zawodnicy zostali skrytykowani za swoją postawę. Niektórzy z nich, jak choćby Sernas, w ogóle nie podeszli do piłkarzy, tylko od razu uciekli do szatni. Litwin tłumaczył się zdenerwowaniem, bowiem chwilę przed końcem meczu trafił w słupek. Trzeba jednak przyznać, że gołym okiem widać mniejszy wkład Sernasa w grę, który jest już rzekomo na walizkach i zimą opuści klub. Ciekawostką był fakt, iż do krytyki łódzkich piłkarzy przyłączyli się też „Miedziowi”, którzy okrzyki „Jak się nie chce, to s…..lać” skomentowali brawami pod adresem kibiców Widzewa, a do słów „Piłkarzyki-pajacyki”…sami się przyłączyli rugając przy tym zawodników obydwu zespołów. Mimo wygranej z RTS-em miejscowy nie wybaczyli wpadki w derbach.
Po krótkim pobycie na sektorze fanatycy Widzewa rozjechali się do domów. Podczas powrotu do Łodzi w autokarach i na postojach trwała świetna zabawa, która nieco poprawiła humory.
Jeszcze kilka słów odnośnie stadionu. Lubiński obiekt prezentuje się bardzo fajnie. Dobre wrażenie potęgują krzesełka w klubowych barwach, czego do dziś nie potrafili wykonać np. w Kielcach. Doskonała widoczność ze stromych trybun, super akustyka oraz gastronomia na poziomie. Z całą pewnością jest to jeden z przyjemniejszych stadionów w Ekstraklasie. Jak prezentuje się reszta przekonamy się na wiosnę, a w przypadku Poznania, w grudniu.