Relacja z trybun: Widzew – Korona 03.08.2013

4 sierpnia 2013, 09:30 | Autor:

Widzew wygrał drugie z rzędu spotkanie przy Piłsudskiego. Znów skutecznością błysnął Eduards Visnakovs. Na Zegar powrócił młyn, który na mecz z Zawiszą z powodu kary za pirotechnikę, przeniósł się na Niciarkę.

IMG_8703

Kibiców Widzewa, po wyjazdowej inauguracji sezonu w Warszawie, czeka serial trzech meczów na własnym boisku z rzędu. Pierwszy zakończył się szczęśliwie – wygraną 2:1. Przed spotkaniem z Koroną fani po cichu liczyli na powtórkę, ale mając na uwadze sytuację, w jakiej znalazł się klub, skupiają się oni po prostu na pomocy drużynie. I co da los, trzeba będzie wziąć.

Zanim rozbrzmiał pierwszy gwizdek sędziego Raczkowskiego, Zegar zakrzyczał do piłkarzy „Jesteśmy z wami”, co miało im uświadomić, że w trudnych chwilach kibice będą wspierać zawodników. Osobne pozdrowienia otrzymał natomiast trener Mroczkowski. Była to forma wyrażenia wdzięczności za to, że szkoleniowiec odrzucił ofertę pracy w Zagłębiu Lubin i zdecydował się kontynuować swoją misję w Łodzi.

Samo spotkanie rozpoczęło się w sposób wprost wymarzony. Już w trzeciej minucie z boiska za faul na Kaczmarku wyleciał bramkarz gości, Małkowski, a Widzew otrzymał rzut karny. Jedenastkę na bramkę zamienił nowy ulubieniec kibiców Eduards Visnakovs i gospodarze objęli prowadzenie.
Korzystny rezultat pozytywnie wpłynął na formę wokalną widzewiaków. Spośród pieśni znajdujących się w repertuarze prym wiodła przede wszystkim: „Niech żyje Widzew, słynny z charakteru…”.

Mimo, że potworny upał solidnie dawał się we znaki śpiewy nie gasły, co uznać trzeba za duży pozytyw. Nawet wyrównująca bramka, strzelona w 6 doliczonej minucie do pierwszej połowy nie osłabiła dopingu. Ba, nawet go nakręciła, bo strzelec gola na 1:1, Paweł Golański, postanowił mieć swoje pięć minut i podbiegł pod Zegar troszkę popajacować. Towarzystwo szybko go jednak usadziło.

Druga połowa to wspólna walka piłkarzy i fanatyków o ponowne wyjście na prowadzenie. Udało się w 77 minucie, kiedy to czwartą bramkę w drugim meczu strzelił Visnakovs. „Wiśnia” powoli staje się wielką gwiazdą widzewskich trybun.
Od tej pory Zegar dopingował już bez koszulek, często pomagała mu reszta stadionu, niejednokrotnie stojąc wspierając drużynę.
Prowadzenie udało się dowieźć do końca. Radość z trzech punktów i drugiej wygranej, wbrew wszystkim wrogom i pseudo fachowcom, była ogromna. Piłkarze długo schodzili z boiska. Najdobitniej fetowani byli: strzelec wyborowy łódzkiej drużyny, Eduards Visnkovs oraz przeżywający już chyba czwartą młodość, Marcin Kaczmarek!

Na płotach widzewskiego stadionu, oprócz znanych flag, pojawiły się cztery okazjonalne transparenty. Znany już materiał promujący akcję charytatywną (szczegóły na www.Facebook/Kolorujemy, a także płótno upamiętniające rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego („1 sierpnia, Dzień Krwawy – Powstał Naród Warszawy”) i dwa transy skierowane do kolegów: „Wienio, czekamy. Do września blisko” oraz „Tomek, Marcin – pozdrawiamy, czekamy. Trzymajcie się!”.